Dzień był, jak zwykle w bajkach bywa, niezwykle słoneczny. Nie za gorący, bo przecie w zbrojach to duchota straszna tak jechać. Ale dzielnym rycerzom Stefanowi i Helmutowi było w zasadzie wszystko jedno.
- To dokąd zmierzamy? - rzucił d.r. Stefan.
- Jak to mamy we zwyczaju: do horyzontu - odrzucił d.r. Helmut.
I zamilkli, bowiem nie przystoi dzielnym rycerzom pierniczyć bez sensu. Zwłaszcza, że z opuszczoną przyłbicą ciężko się dogadać.
Po pewnym czasie znacznie zbliżyli się do horyzontu.
- Widzę, iż nam się horyzont znacznie przybliżył - rzucił d.r. Stefan.
- Azaliż nie jedziem ku niemu? - odrzucił d.r. Helmut.
I ponownie zamilkli, tylko rumaki miarowo tupały kopytami.
- Tablica jakowaś przed nami - rzucił tym razem d.r. Helmut. - Krągła niczym tarcza...
- Pewnikiem zawody rycerskie się szykują - odrzucił tym razem d.r. Stefan.
- Pofiglujem? - dorzucił d.r. Helmut.
- Jakżeby inaczej?! - odrzucił d.r. Stefan.
- Kto pierwszy tarczę strąci, ten wygrywa! - powiedzieli obaj i popędzili.
Ogłupiałe rumaki tylko oczy zamknęły i gnały, jak szalone. Tarcza zbliżała się szybko, a oni wciąż łeb w łeb. I razem w tarczę trafili, i strącili ją pospołu, i wespół w przepaść runęli.
Był to bowiem znak drogowy "zakaz ruchu" stojący na końcu świata. A dalej nicość się rozpościerała. A w górze ślicznie, jak to w bajkach bywa, świeciło słońce..
itd
- To dokąd zmierzamy? - rzucił d.r. Stefan.
- Jak to mamy we zwyczaju: do horyzontu - odrzucił d.r. Helmut.
I zamilkli, bowiem nie przystoi dzielnym rycerzom pierniczyć bez sensu. Zwłaszcza, że z opuszczoną przyłbicą ciężko się dogadać.
Po pewnym czasie znacznie zbliżyli się do horyzontu.
- Widzę, iż nam się horyzont znacznie przybliżył - rzucił d.r. Stefan.
- Azaliż nie jedziem ku niemu? - odrzucił d.r. Helmut.
I ponownie zamilkli, tylko rumaki miarowo tupały kopytami.
- Tablica jakowaś przed nami - rzucił tym razem d.r. Helmut. - Krągła niczym tarcza...
- Pewnikiem zawody rycerskie się szykują - odrzucił tym razem d.r. Stefan.
- Pofiglujem? - dorzucił d.r. Helmut.
- Jakżeby inaczej?! - odrzucił d.r. Stefan.
- Kto pierwszy tarczę strąci, ten wygrywa! - powiedzieli obaj i popędzili.
Ogłupiałe rumaki tylko oczy zamknęły i gnały, jak szalone. Tarcza zbliżała się szybko, a oni wciąż łeb w łeb. I razem w tarczę trafili, i strącili ją pospołu, i wespół w przepaść runęli.
Był to bowiem znak drogowy "zakaz ruchu" stojący na końcu świata. A dalej nicość się rozpościerała. A w górze ślicznie, jak to w bajkach bywa, świeciło słońce..
itd