moja kochana małżonka raczyła była mnie wysłać po sprawunki (jak mawiała babcia) nie cierpiące zwloki.... bo i powód był ważny .. mialem wstąpić po drodze z pracy do apteki po:
1. Kropelki żołądkowe dla lekko przeżartego po imieninach młodego.. (wiadomo tort z bitą śmietanką + cukierki + wiadra ciemnego gazowanego napoju z orzeszków coli - bez kryptoreklamy + 3-psy w nieogarniętych ilościach.. )
2. Podpaski marki bella... (bliżej nie sprecyzowanego typu) dla reszty rodzinki.. szt 1 słownie- raz-
3. oraz coś na bolące gardełko....
Po jakimś czasie dane mi było dotrzeć do dziurki w szybie przez którą pani mgr wysłuchiwała życzeń klientów....
Kropelki oraz środek na gardziołko wydano mi sprawnie i bez bólu ale ... przy podpaskach zaczęły się schody.... mówię więc:
- Ach byłbym zapomniał (myślał by ktoś... ) , jeszcze poproszę podpaski bella..
- A które by sobie pan życzył? - odpowiada pani mgr - ze skrzydełkami czy bez..?
-
- Wie pani to właściwie nie dla mnie i nie bardzo się orientuję ..... odpowiadam lekko zakłopotany, bo kolejka za mną niczego sobie, a w aptece cisza i skupienie obowiązuje więc każdy słyszał dialog...
Panie farmaceutki pogwarzyły chwile między sobą jedna z nich niesie dumnie w moim kierunku opakowanie:
- te będą najlepsze .. na naszą odpowiedzialność ...
- Skoro na waszą odpowiedzialność to poproszę dwie paczki a w razie czego przyślę małżonkę.....
męska część kolejki wydała wcale nie skrywany odgłos paszczą....