Także któregoś razu jadąc do pracy słucham trójki i tam był taki program, że jacyś sławni ludzie opowiadali śmieszne historie. Jedną taką opowiadał Wodecki o człowieku z zespołu Grupa Mocarta (kwartet smyczkowy, całkiem klawy). Koleś ten przygotowywał sie do ostatniego już egzaminu na studiach. Na zaliczenie miał zagrać jakiś strasznie skomplikowany utówr Paganiniego. Więc koleś w mieszkaniu gra jak wściekły, ćwiczy trele i morele, doszlifowuje poszczególne elementy. Utwór strasznie zakręcony i więc koleś gra do zmordowania, kawa jedna, druga, egzamin za parę dni. I gdzieś ok. północy słyszy dzownek do drzwi. Przerywa, podchodzi, otwiera, a tam za drzwiami lekko zawiany sąsiad stoi i mowi:
- Panie, daj Pan spokój dzieciakowi, bo jak on teraz juz tak gra, to na pewno nic już z niego nie będzie.
- Panie, daj Pan spokój dzieciakowi, bo jak on teraz juz tak gra, to na pewno nic już z niego nie będzie.