Któregoś razu pod wieczór wracam sobie z pizzerii. Na chodniku zaczepia mnie dziadek - taki dosyć wczorajszy.
- Przepraszam pana - zaczyna głosem adekwatnym do wyglądu. - Która to jest godzina, tak na oko?
- Niestety nie wiem - pokazuję, że nie mam zegarka.
- Ale w przybliżeniu.
Przypominam sobie, że w lokalu radio szczekało wiadomości tuż przed moim wyjściem. - Ósma, może dziesięć po...
- A..., ale... - kontynuuje dziadek najgrzeczniej jak umie - ale ósma czy dwudziesta?
--------------------------
Drugi, związany tematycznie:
Kolega opowiadał. Był okres, że mieszkał z dwoma kumplami w mieszkaniu w bloku (stancja). Jeden z jego współlokatorów miał w zwyczaju podwieczorne drzemki. Kolesie poprzestawiali odpowiednio zegarki i przed dwudziestą obudzili delikwenta krzycząc, że prawie ósma rano, że spóźni się na zajęcia itp. Oczywiście scenografia odpowiednia - "śniadanko" w fazie końcowej, plecaki gotowe do wymarszu. Oszołomiony kolega chwycił niezbędne rzeczy i czesząc się w biegu wybiegł z mieszkanka. Na odgłos zjeżdżającej windy pozostała dwójka wykonała .
Wrócił po półgodzinie - nieco wkurzony.
Jak myślicie, może tamtego dziadka też tak kumple urobili?
--------------------------
Inny kolega miał w czasach szkoły średniej w swej klasie znajomego, któremu zdarzyło się zdrzemnąć w ubraniu po przyjściu ze szkoły tak, że następnego dnia zaspał i spóźnił się (sic!) na lekcje.
To dowód, że szkoła męczy i nie zostawia czasu wolnego.
- Przepraszam pana - zaczyna głosem adekwatnym do wyglądu. - Która to jest godzina, tak na oko?
- Niestety nie wiem - pokazuję, że nie mam zegarka.
- Ale w przybliżeniu.
Przypominam sobie, że w lokalu radio szczekało wiadomości tuż przed moim wyjściem. - Ósma, może dziesięć po...
- A..., ale... - kontynuuje dziadek najgrzeczniej jak umie - ale ósma czy dwudziesta?
--------------------------
Drugi, związany tematycznie:
Kolega opowiadał. Był okres, że mieszkał z dwoma kumplami w mieszkaniu w bloku (stancja). Jeden z jego współlokatorów miał w zwyczaju podwieczorne drzemki. Kolesie poprzestawiali odpowiednio zegarki i przed dwudziestą obudzili delikwenta krzycząc, że prawie ósma rano, że spóźni się na zajęcia itp. Oczywiście scenografia odpowiednia - "śniadanko" w fazie końcowej, plecaki gotowe do wymarszu. Oszołomiony kolega chwycił niezbędne rzeczy i czesząc się w biegu wybiegł z mieszkanka. Na odgłos zjeżdżającej windy pozostała dwójka wykonała .
Wrócił po półgodzinie - nieco wkurzony.
Jak myślicie, może tamtego dziadka też tak kumple urobili?
--------------------------
Inny kolega miał w czasach szkoły średniej w swej klasie znajomego, któremu zdarzyło się zdrzemnąć w ubraniu po przyjściu ze szkoły tak, że następnego dnia zaspał i spóźnił się (sic!) na lekcje.
To dowód, że szkoła męczy i nie zostawia czasu wolnego.