długie, ale warto przeczytać, aby przenieść się w czasie...
Armatka na korek
coś w rodzaju drewnianej pompki której wylot zatykało się dołączonym do
zestawu korkiem. Energicznym ruchem wsuwało się tłoczek do armatki co
powodowało wystrzelenie korka połączone z hukiem. Starsi koledzy uzyskiwali
podobny efekt podczas otwierania wina. Dostępna na odpustach i pod
kościołami.
Automatyczny ołówek
przedmiot pochodzący z Czechosłowacji. Po wykręceniu mechanizmu z obudowy,
otrzymywało się niezbędną w szkole ?splówkę?. Zaopatrzony był w sprytną
temperówkę ukryta w przycisku ołówka. Najbardziej popularny kolor obudowy to
brudno-żółty.
Bajki (kino domowe)
to kupowane w rolkach przeźrocza z bajkami, do wyświetlania za pomocą
specjalnego rzutnika, zwanego często "projektorem". Bajki sprzedawane były w
kioskach "RUCH-u" w małych plastykowych pudełeczkach. Na wieczku przyklejona
etykietka z tytułem bajki. Do wyświetlania bajek służył ciężki, ebonitowy
rzutnik, który po rozgrzaniu żarówki zaczynał wydzielać charakterystyczny
swąd. Zbyt długie studiowanie jednego obrazka groziło wypaleniem w nim
dziury.
Bierki
gra zręcznościowa wymagająca saperskiej precyzji i wewnętrznej dyscypliny.
Po rozsypanie na stole plastikowych patyczków w różnych kształtach i
kolorach, należało je po kolei zbierać, aż do "skuchy". "Skucha" następowała
gdy w czasie podnoszenia bierki, któryś z patyczków poruszył się. Wygrywał
ten kto zbierał najwięcej punktów. Bierki składały się z harpunów, bosaków,
wioseł, zwykłych bierek i były odpowiednio punktowane.
Bosmanka (sznurek zakończony kulką)
wyplatało się ją ze sznurka do bielizny na bazie kulki z łożyska, piłeczki
kauczukowej lub innego regularnego przedmiotu. Bosmanka nie miała
konkretnego praktycznego zastosowania, była raczej czymś w rodzaju talizmanu
czy fetyszu. Niektórzy potrafili jednak za jej pomocą, wyszarpnąć krzesło z
pod siedzącego czy ułamać zeschłą gałąź z drzewa. Przypuszczalnie na
popularność bosmanki miał wpływ Jorguś Pyzdra.
Chińska gumka
gumka o narkotycznym zapachu. Nie było sposobu by oderwać się od wąchania.
Na większości gumek , prędzej czy później, pojawiały się ślady zębów,
pozostawione przez złamanych cudownym zapachem, właścicieli.
Chiński długopis
każdy go miał. Był ciemno bordowy, ze złotą skuwką, miał lekko wygięty
wkład, pisał cienko na fioletowo i częsty przerywał. Nie rozlewał się jak
inne długopisy.
Chiński piórnik
w latach 70-tych piórnik chiński to była podstawa szczególnie wśród
dziewcząt. Plastikowe pudełeczka ze słodkim rysuneczkiem na miękkim
(podszytym gąbką) wieczku. Piórnik zamykało się za pomocą magnesu (bardzo
ważne bo magnesy wyjmowane z piórników miało bardzo wiele interesujących
zastosowań). Niebagatelną sprawą był również fakt, że w piórniku znajdowało
się lusterko. Oprócz chińskiej gumki pachnącej w piórniku należało mieć
również chiński ołówek z gumką na końcu. W latach 80-tych pojawiły się
polskie super tandetne podróbki chińskich piórników, gumek i ołówków.
Chińskie nalepki
omamiły większość dziewczyn pod koniec lat 70-tych. Prawdziwy szał (każdy z
nas ich 500 miał). Były to takie wypukłe nalepki z gąbką w środku. Czasem
miały wypukłe oczka, które się ruszały.
Długopis z widoczkiem
górna część długopisu wykonana była z przeźroczystej rurki zalanej jakim
płynem. Wewnątrz rurki działy się przedziwne rzeczy. A to nurkował kaczor
Donald, padał srebrny śnieg lub przepływał jakiś statek. Czasami spotykało
się egzemplarze dla dorosłych. Odpowiednio manipulując długopisem, można
było pozbawić odzienia tkwiącą w szklanej rurce piękność. Z czasem płyn w
długopisie mętniał, a zatopione w nim figurki ulegały powolnemu rozkładowi.
Flamastry
przynoszone do szkoły jak relikwie, w często metrowych opakowaniach po 60
szt., pozyskiwane od rodziny powracającej z zagranicy (flamastry były w
takich wypadkach podstawowym prezentem), prawie nigdy nie używane (z obawy
przed wypisaniem), dokonywały żywota, wysychając w opakowaniu.
Gitara z żyletką
rodzaj temperówki do ostrzenia ołówków. Nie wielu znałem co by potrafili
naostrzyć tym ołówek. Za to stylistyka na 5. Ciekawe co by się działo gdyby
dziś wprowadzić do szkól takie gadżety?
Góralski piórnik
często spotykany drewniany pojemnik na przybory szkolne, z wypalanymi
góralskimi motywami. Właściciel takiego piórnika, nierzadko używał
?długopisu ciupagi?.
Haclówa
rodzaj broni zaczepnej, wykonywany w dwu wersjach:
Wersja ciężka ? rączka wygięta (w kształcie kamertonu) z grubego drutu,
najlepiej izolowanego, guma modelarska(kauczukowa) o przekroju kwadratowym.
Pociski z wygiętych szpilek lub drutu. Wersja lekka ? wysnuwało się
pojedynczą gumkę z gumy do majtek i mocowało ją bezpośrednie do palców (
kciuk i wskazujący). Hacel wykonywało się ze zrolowanego papieru. Można było
w ten sposób rozsyłać po klasie korespondencję lub w czasie klasówki błagać
o pomoc ?kujona?. W ostateczności zawsze w kieszeni znalazła się jaka
wygięta szpilka.
Jajka na wodę
podstawowa oręż na lany poniedziałek, do czasu pojawienia się ?Ludwika?.
Jo-jo na gumce
dość durna zabawka odpustowa, wykonana z trocin obleczonych w kolorowy
celofan. Najbardziej pociągające było sprawdzenie czy w trocinach nie ma
ukrytej jakiejś tajemnicy.
Kalejdoskop
prześliczna zabawka, rozwijająca zmysł estetyczny i wyobraźnię. Była to
rurka z twardego kartonu, jakby rodzaj lunety. Wewnątrz wyłożona lusterkami,
na końcu znajdowała się wydzielona cześć, wypełniona kawałkami kolorowych
szkiełek, koralików, kawałków plastiku. Obracanie kalejdoskopem powodowało
przemieszczanie szkiełek, a ich obraz, odbity w kilku lusterkach tworzył
symetryczne wzorki cudownej urody. Działanie hipnotyczne i uzależniające.
Notowano nawet kilku godzinne seanse bez przerw. Po uzyskaniu szczególnie
efektownego wzorku, należało zmusić rodziców by delikatnie, nie naruszając
struktury, podziwiali nasze dzieło. Rodzic miał obowiązek wykazać
oszołomienie wielkim plastycznym talentem dziecka. Oszołomienie powinno
potęgować się wraz z nowymi kompozycjami podsuwanymi do oceny, aż do
osiągnięcia stanu histerii.
Kalkomanie
ozdobne obrazki naklejane za pomocą wody np. na meblościanki, glazurę,
lustra, samochody itp. w celu upiększania wystroju wnętrz. Bardzo delikatne,
często się rwały przy naklejaniu. Przywożone głównie z NRD, gdzie
sprzedawane były na przykład z wizerunkami polskich aktorów.
Kapiszony
małe papierowe konfetti lub tamy podobne do serpentyny, z wklejonym
maciupkim ładunkiem hukowym. Kapiszony były amunicją do specjalnych
blaszanych pistoletów. Miały nie najlepszą opinie z racji na mizerny huk, i
spory odsetek niewypałów. Stosowane również do strzelania ze śrub. W
nakrętkę spajającą dwie śruby wkładało się kilka kapiszonów lekko dokręcało
i mocno rzucało się o chodnik.
Kawałek cegły
przedmiot po prostu niezbędny do zabaw na podwórku. Służył zarówno do
rysowania torów ?Wyścigu pokoju?, ?klas?, ?chłopków? jak i do
przygotowywania podwórkowej zupy. Do bardziej monumentalnych prac stosowało
się kawałki pustaków, do precyzyjnych ? twardą czerwoną cegłę.
Kolejka PIKO
dla wielu, to wystarczający pretekst na postaranie się o syna, który był
najlepszym alibi dla zakupu tego cacka. Kolejka pochodziła z NRD, u nas
najczęściej sprzedawana w ?Składnicach Harcerskich?. Zasilacze do kolejek
były dodatkowo wykorzystywane do zasilania lampek choinkowych (dawały
możliwość regulacji natężenia światła).
Korki
amunicja do korkowców. Sprzedawane w kwadratowych pudełeczkach wyściełanych
trocinami. Podwórko znalazło dla korków wiele ciekawych zastosowań, z
których najbardziej ryzykowne polegało na obraniu korka z papierowej masy.
Wydłubany środek rzucony pod nogi przechodnia, wybuchał i dawał olbrzymią
satysfakcję z dobrze wykonanej roboty. Podkładanie korka pod nogi od krzesła
czy rozbijanie obcasem, też dawało sporo frajdy.
Korkowiec
blaszany pistolet do strzelania z korków. Przydawał się rzadko i w
odróżnieniu od korków nie był zbyt popularny.
Kostka Rubika
wielkie szaleństwo początku lat 80-tych. Wymyślona przez węgierskiego
wynalazcę Rubika. Układana w dzień i w nocy doprowadzała wielu do obłędu.
Sześcian, zbudowany z mniejszych sześcianików w 6 kolorach, należało obracać
w trzech płaszczyznach tak aby uporządkować kolory jednolicie dla każdej
ścianki. Odbywały się w tej specjalności najróżniejsze zawody, gdzie
mistrzowie osiągali czas kilkunastu sekund.
Krępina
podstawowy surowiec do wyrobu szkolnych materiałów propagandowych na
wszelkie akademie i uroczystości. Główny budulec karnawałowego stroju.
Latarenka latarka własnej roboty, wykonana z płaskiej baterii i żaróweczki
przyczepionej do baterii gumką recepturką. Przedmiot całkowicie
bezużyteczny, wytwarzany dla satysfakcji lub z potrzeby posiadania.
Lusterko z Marusią
małe kieszonkowe lusterko, upiększone na odwrocie różnymi fajowskimi
postaciami: Marusią, Szarikiem, Jankiem Kosem czy Winnetou. Czasem do
lusterka można było dokupić etui z plastikowej ceraty. Jak większość
najfajniejszych gadżetów, do kupienia pod kościołem.
Małe żołnierzyki
zestawy plastikowych żołnierzyków produkcji RFN. Sprzedawane w pudełkach po
kilkadziesiąt sztuk. Z trzech podstawowych zestawów najbardziej popularny to
"Africa Corps "
Małpka na gumce
odpowiednik dzisiejszego yo-yo. Na cienkiej gumce wisiała futrzana małpka,
którą kierowcy chętnie wieszali na przedniej szybie. Zamiast małpki można
było nabyć trocinową kulkę na gumce. Zabawa była głupia ale nie było wyboru.
Mała drukarenka
rewolucyjny wynalazek do pisania donosów i anonimów. Używał jej Stanisław
Anioł z serialu "Alternatywy 4" , do napisania wezwania na przymusowe
leczenie odwykowe dla Balcerka. Składała się z maleńkich gumowych literek,
które mozolnie układało się w specjalnym uchwycie. Potem używało się jak
pieczątki, korzystając z dołączonej poduszki z tuszem.
Mały chemik
ponoć można było za jego pomocą jednorazowo wydestylować pół litra
spirytusu. Dziewczynki miały do wyboru "małego lekarza" i "małego fryzjera".
Mały modelarz
kartonowe modele do sklejania, wydawane w formie gazetki. Niezwykle
popularne i bardzo trudne do kupienia. Jeśli nie miało się odpowiednich
znajomości w kiosku, zostawał "wolumen" gdzie jednak "modelarze" osiągały
astronomiczne kwoty. Do klejenia używało się kleju "Hermol" lub "Butapren".
Pięknie wykonany model można było następnie w efektowny sposób, spalić. W
tym celu należało go wcześniej naszpikować saletrą, siarką zeskrobaną z
zapałek, ewentualnie umieścić w wewnątrz kapsel wypełniony benzyną. Dobrze
wykonana praca dawała ogromną satysfakcję. Z ciekawszych modeli należy
wspomnieć o "samochodzie Lenina" czy autobusie "Berliet".
Mózg elektronowy
zabawka edukacyjna, która miała imitować sztuczną inteligencję. Należało
prawidłowo skojarzyć obrazek z podpisem przez wetknięcie w otwory,
metalowych bolców. Prawidłowa odpowiedź była nagradzana zaświeceniem się
żaróweczki. Było kilka zestawów tematycznych( np. znaki drogowe). Jednak po
20 min. zabawy , średnio rozgarnięte dziecko doskonale wiedziało które pary
otworów zamykają obwód i do udzielania prawidłowych odpowiedzi nie potrzebne
były nawet plansze z rysunkami. Z wymontowanej baterii i żaróweczki, zawsze
można było jeszcze zrobić "latarenkę" (patrz- latarenka).
Niutnia
kawał plastikowej rury, który na skutek wymachiwania wydawał dziwne,
wkurzające dźwięki.
Nunczako
po tym jak w kinach pojawił się absolutny hit "Wejście smoka" , arsenał
broni podwórkowej wzbogacił się o nunczako. Wykonać trzeba było je
oczywiście samemu z dwóch kołków (najlepsze były trzonki do młotków), które
połączone były kawałkiem łańcucha mocowanego do kołków za pomocą zagiętych
gwoździ. Zgodnie z tajemnymi zasadami Klasztoru Szaolin, sznurek musiał być
dokładnie dopasowany do rozstawu oczu właściciela. Była to broń absolutnie
zabroniona (była wyjątkowo niebezpieczna zwłaszcza dla właściciela,
ujawnienie jej w obecności starszych gwarantowało konfiskatę i szereg innych
represji) i dlatego każdy trzymał ja w skrytoci za pazuchą i tylko w
zaufanym podwórkowym towarzystwie wyciągał go i machał bez ładu i składu
często obijając sobie ręce.
Ołówek kopiowy
ołówek do ślinienia. Namoczony śliną pięknie się rozmazywał i zostawiał na
języku fajowskie plamki. Odbiór przesyłki pocztowej czy inny ważny dokument,
można było podpisywać wyłącznie ołówkiem kopiowym.
Pas szeryfa
pas z miejscem na naboje i dwiema kaburami, w których można było nosić
korkowca lub pistolet "precyzja" . Równie chętnie noszony przez szeryfów,
których wyróżniała specjalna gwiazda z wizerunkiem jednego z bohaterów
"Bonanzy" jak i przez Indian w charakterystycznych pióropuszach. Pas szeryfa
miał prawo nosić też Janek z "Czterech pancernych".
Plastelina
sprzedawana w kartonowych pudełkach po 6 wałeczków, służyła głównie jako
amunicja do "splówek". Występowała w charakterystycznych, brudnych kolorach.
W szkole można było jej używać do wlepiania we włosy dziewczynom.
Piłeczka kauczukowa
piłeczka z twardej gumy wielkoci piłeczki pingpongowej. Miała tę właściwość,
że odbijała się bardzo mocno w zupełnie nie kontrolowany sposób. Rzucało się
ja z całej siły o podłogę i obserwowało się jakie wyrządzi szkody.
Piłkarzyki
wspaniała gra symulująca grę w piłkę nożną. Za pomocą małych plastikowych
piłkarzyków umocowanych na sprężynkach, rozgrywało się wspaniałe mecze
polskiej reprezentacji z Brazylią. Piłkę zastępowała mała kulka od łożyska.
Zielona, blaszana murawa i czerwone, drewniane bandy. całość wielkości
ok.50cm.x70cm.
Pistolet na kapiszony
straszna blaszana tandeta. Szkoda było na to marnować kapiszonów.
Proca
proca jaka jest, każdy widzi. Widełki z wierzby, guma modelarska (płaska lub
kwadrat), czasami podwójnie składana, no i skórka na kamień lub kulkę
metalową. Najważniejszym parametrem procy, sprawdzanym komisyjnie na
podwórku, było "czy dobrze nosi".
Prasowanki
pomysł na przełamanie mizerii i monotonni na rynku odzieżowym. Za pomocą
żelazka mogliśmy ze zwykłej podkoszulki uzyskać wspaniałą, awangardową
koszulę z wizerunkiem Bruce Lee. Dla melomanów prasowanka z Iron Maiden.
Wielki szpan i elegancja.
Precyzja
pistolet blaszany z wytłoczonym napisem "precyzja". Podstawowy oręż dla
Janka Kosa lub kpt. Klossa. Podczas strzału wdawał bardzo charakterystyczne
"pyknięcie". Bardzo często przy złej eksploatacji rozpadał się na dwie
części. Broń masowa z racji obecności w każdym papierniku i sklepie z
zabawkami. Broń o niskiej wartości szpanerskiej. Występował też pistolet
"Design" wzorowany na Klossowej "parabelce" .
Przybijanka
któż się tym nie bawił? Do pilśniowej płyty, przybijało się gwoździkami,
różnokolorowe , drewniane figury geometryczne aby utworzyć wzór narysowany
na dołączonych obrazkach. Bardzo przyjemne!!! Młotek i gwoździe były jak
najbardziej prawdziwe i dlatego często wykorzystywane przez dorosłych do
celów gospodarczych.
Pytka
wisiorek do kluczy wykonany własnoręcznie z drenów od kroplówek.
Radyjko z bąkiem
barbarzyńska zabawa polegająca na złapaniu do pudełka od zapałek, bąka
(trzmiela) i przykładaniu go do ucha w celu słuchania audycji. Wkład do
radia mogła czasami zastąpić tłusta mucha ze śmietnika lub chrabąszcz.
Rozwinięciem tej okrutnej rozrywki było przywiązanie do nogi owada nitki i
puszczenie go wolno. Pomimo licznych głosów oburzenia, "radyjko" cieszyło
się durzą popularnością.
Scyzyk
obowiązkowe narzędzie do gry w pikuty, państwa, statki, do wykonania procy i
szpanowania przed kolegami.
Siateczka po włoszczyźnie
dwie lub trzy elastyczne siateczki, rolowało się niczym skarpetki i w ten
sposób powstawała wspaniała piłeczka do różnych gier uprawianych na klatkach
schodowych w szkole i w blokach.
Strzykawki jednorazowe
wykorzystywane jako broń jednostrzałowa na lany poniedziałek, a na co dzień
po napełnieniu benzyną, jako miotacz ognia.
Śliskie buty
w zimę to powód do dumy, i obiekt zazdrości kolegów. Buty można było
"podrasować" , ścierając pilnikiem bieżnik na podeszwie. Najlepsze były
podeszwy z tzw. słoniny. Czasem dobre śliskie buty nosiło się na górkę nawet
gdy były trzy numery za małe.
Tiki-tyki
dwie kulki umocowane na sznurkach. Przedziwny wynalazek do obtłukiwania
własnych dłoni. Zabawa polegała na rytmicznym rozhuśtaniu kulek, tak żeby
obijały się o siebie (góra-dół) i wydawały głośny klekot. Po wejściu w trans
można było tak walić aż do osłabnięcia dłoni, co kończyło się bolesnym
obiciem nadgarstka. Kulki wykonane były z jakiegoś ciężkiego i twardego
tworzywa. Było takie powiedzonko: "Szczyt techniki? - zrobić z jajek tiki
-tiki"
Wentyl rowerowy
nadawał się do wytwarzania tzw. "parówek". Wentyl napełniło się pod
ciśnieniem wodą (za pomocą wykonanej z papieru redukcji do wylewki kranu) i
tak przygotowany rekwizyt wypuszczało się na wolność. Fruwał podobnie jak
balon z uchodzącym powietrzem, ale dodatkowo sikał wodą. Stosowano również
cięższy kaliber w oparciu o prezerwatywy krajowej produkcji (innych zresztą
nie było). Podobno były w stanie pomieścić nawet 25 litrów wody. Jeśli
uchwyciło się korzystny przyczółek na dachu bloku w okolicach kościoła,
można było siać panikę i spustoszenie , aż do momentu haniebnego pojmania
przez dozorcę.
Zakładka do książki
robiona na zetpetach, lub w domu - dwa kawałki kliszy fotograficznej, w
środek włożone suszone kwiaty, kawałki papieru kolorowego lub jakieś
rysuneczki, kawałki kliszy "zszyte" kolorową muliną przetykaną przez boczną
perforację kliszy i na końcu zaplecioną w jakiś warkoczyk. Dobry prezent dla
mam i tatków pod choinkę. Dodam jeszcze, że były też wersje komercyjne
kliszowych zakładek, sprzedawane jako pamiątki z różnych miast z
umieszczonymi wewnątrz zdjęciami najważniejszych zabytków i pomników.
Zeszyt szkolny
zeszyt 16 - kartkowy, wykonany z makulatury, z okładką w kolorze
brudno-niebieskim, nadrukowanym miejscem na nazwisko i przedmiot. Cena 1 zł.
Dla podniesienia estetyki, obkładany w kolorowe gazety, lub plastikowe
okładki z miejscem na wsuniecie karteczki z danymi właściciela. Dla bardziej
ambitnych sprzedawano wersje 32 i 60 kartkowe. Do zeszytu dodawano bibułę.
(do czystych dodawano rygę)
Żelaźniaki
zwane tez "resorówkami" to małe modele samochodów wykonane z żeliwnych
odlewów. Najbardziej cenione żelażniaki pochodziły z Angielskiej firmy
Matchbox. Ważne było by nagromadzić ich jak najwięcej. Modele które
najlepiej podskakiwały były wystawiane do walki na torach Matchboxa lub
naturalnych, wydrążonych w pochyłościach terenu.
Żołnierzyki z kiosku
dość spore żołnierzyki na szerokich podstawkach, wykonane z plastiku ręcznie
malowane. Gromadzone bez żadnej koncepcji tworzyły egzotyczne armie, gdzie
ułani wraz z kosynierami atakowali Indian, wspieranych przez czołgistów.
Stały na wystawie każdego kiosku RUCH-u.
Armatka na korek
coś w rodzaju drewnianej pompki której wylot zatykało się dołączonym do
zestawu korkiem. Energicznym ruchem wsuwało się tłoczek do armatki co
powodowało wystrzelenie korka połączone z hukiem. Starsi koledzy uzyskiwali
podobny efekt podczas otwierania wina. Dostępna na odpustach i pod
kościołami.
Automatyczny ołówek
przedmiot pochodzący z Czechosłowacji. Po wykręceniu mechanizmu z obudowy,
otrzymywało się niezbędną w szkole ?splówkę?. Zaopatrzony był w sprytną
temperówkę ukryta w przycisku ołówka. Najbardziej popularny kolor obudowy to
brudno-żółty.
Bajki (kino domowe)
to kupowane w rolkach przeźrocza z bajkami, do wyświetlania za pomocą
specjalnego rzutnika, zwanego często "projektorem". Bajki sprzedawane były w
kioskach "RUCH-u" w małych plastykowych pudełeczkach. Na wieczku przyklejona
etykietka z tytułem bajki. Do wyświetlania bajek służył ciężki, ebonitowy
rzutnik, który po rozgrzaniu żarówki zaczynał wydzielać charakterystyczny
swąd. Zbyt długie studiowanie jednego obrazka groziło wypaleniem w nim
dziury.
Bierki
gra zręcznościowa wymagająca saperskiej precyzji i wewnętrznej dyscypliny.
Po rozsypanie na stole plastikowych patyczków w różnych kształtach i
kolorach, należało je po kolei zbierać, aż do "skuchy". "Skucha" następowała
gdy w czasie podnoszenia bierki, któryś z patyczków poruszył się. Wygrywał
ten kto zbierał najwięcej punktów. Bierki składały się z harpunów, bosaków,
wioseł, zwykłych bierek i były odpowiednio punktowane.
Bosmanka (sznurek zakończony kulką)
wyplatało się ją ze sznurka do bielizny na bazie kulki z łożyska, piłeczki
kauczukowej lub innego regularnego przedmiotu. Bosmanka nie miała
konkretnego praktycznego zastosowania, była raczej czymś w rodzaju talizmanu
czy fetyszu. Niektórzy potrafili jednak za jej pomocą, wyszarpnąć krzesło z
pod siedzącego czy ułamać zeschłą gałąź z drzewa. Przypuszczalnie na
popularność bosmanki miał wpływ Jorguś Pyzdra.
Chińska gumka
gumka o narkotycznym zapachu. Nie było sposobu by oderwać się od wąchania.
Na większości gumek , prędzej czy później, pojawiały się ślady zębów,
pozostawione przez złamanych cudownym zapachem, właścicieli.
Chiński długopis
każdy go miał. Był ciemno bordowy, ze złotą skuwką, miał lekko wygięty
wkład, pisał cienko na fioletowo i częsty przerywał. Nie rozlewał się jak
inne długopisy.
Chiński piórnik
w latach 70-tych piórnik chiński to była podstawa szczególnie wśród
dziewcząt. Plastikowe pudełeczka ze słodkim rysuneczkiem na miękkim
(podszytym gąbką) wieczku. Piórnik zamykało się za pomocą magnesu (bardzo
ważne bo magnesy wyjmowane z piórników miało bardzo wiele interesujących
zastosowań). Niebagatelną sprawą był również fakt, że w piórniku znajdowało
się lusterko. Oprócz chińskiej gumki pachnącej w piórniku należało mieć
również chiński ołówek z gumką na końcu. W latach 80-tych pojawiły się
polskie super tandetne podróbki chińskich piórników, gumek i ołówków.
Chińskie nalepki
omamiły większość dziewczyn pod koniec lat 70-tych. Prawdziwy szał (każdy z
nas ich 500 miał). Były to takie wypukłe nalepki z gąbką w środku. Czasem
miały wypukłe oczka, które się ruszały.
Długopis z widoczkiem
górna część długopisu wykonana była z przeźroczystej rurki zalanej jakim
płynem. Wewnątrz rurki działy się przedziwne rzeczy. A to nurkował kaczor
Donald, padał srebrny śnieg lub przepływał jakiś statek. Czasami spotykało
się egzemplarze dla dorosłych. Odpowiednio manipulując długopisem, można
było pozbawić odzienia tkwiącą w szklanej rurce piękność. Z czasem płyn w
długopisie mętniał, a zatopione w nim figurki ulegały powolnemu rozkładowi.
Flamastry
przynoszone do szkoły jak relikwie, w często metrowych opakowaniach po 60
szt., pozyskiwane od rodziny powracającej z zagranicy (flamastry były w
takich wypadkach podstawowym prezentem), prawie nigdy nie używane (z obawy
przed wypisaniem), dokonywały żywota, wysychając w opakowaniu.
Gitara z żyletką
rodzaj temperówki do ostrzenia ołówków. Nie wielu znałem co by potrafili
naostrzyć tym ołówek. Za to stylistyka na 5. Ciekawe co by się działo gdyby
dziś wprowadzić do szkól takie gadżety?
Góralski piórnik
często spotykany drewniany pojemnik na przybory szkolne, z wypalanymi
góralskimi motywami. Właściciel takiego piórnika, nierzadko używał
?długopisu ciupagi?.
Haclówa
rodzaj broni zaczepnej, wykonywany w dwu wersjach:
Wersja ciężka ? rączka wygięta (w kształcie kamertonu) z grubego drutu,
najlepiej izolowanego, guma modelarska(kauczukowa) o przekroju kwadratowym.
Pociski z wygiętych szpilek lub drutu. Wersja lekka ? wysnuwało się
pojedynczą gumkę z gumy do majtek i mocowało ją bezpośrednie do palców (
kciuk i wskazujący). Hacel wykonywało się ze zrolowanego papieru. Można było
w ten sposób rozsyłać po klasie korespondencję lub w czasie klasówki błagać
o pomoc ?kujona?. W ostateczności zawsze w kieszeni znalazła się jaka
wygięta szpilka.
Jajka na wodę
podstawowa oręż na lany poniedziałek, do czasu pojawienia się ?Ludwika?.
Jo-jo na gumce
dość durna zabawka odpustowa, wykonana z trocin obleczonych w kolorowy
celofan. Najbardziej pociągające było sprawdzenie czy w trocinach nie ma
ukrytej jakiejś tajemnicy.
Kalejdoskop
prześliczna zabawka, rozwijająca zmysł estetyczny i wyobraźnię. Była to
rurka z twardego kartonu, jakby rodzaj lunety. Wewnątrz wyłożona lusterkami,
na końcu znajdowała się wydzielona cześć, wypełniona kawałkami kolorowych
szkiełek, koralików, kawałków plastiku. Obracanie kalejdoskopem powodowało
przemieszczanie szkiełek, a ich obraz, odbity w kilku lusterkach tworzył
symetryczne wzorki cudownej urody. Działanie hipnotyczne i uzależniające.
Notowano nawet kilku godzinne seanse bez przerw. Po uzyskaniu szczególnie
efektownego wzorku, należało zmusić rodziców by delikatnie, nie naruszając
struktury, podziwiali nasze dzieło. Rodzic miał obowiązek wykazać
oszołomienie wielkim plastycznym talentem dziecka. Oszołomienie powinno
potęgować się wraz z nowymi kompozycjami podsuwanymi do oceny, aż do
osiągnięcia stanu histerii.
Kalkomanie
ozdobne obrazki naklejane za pomocą wody np. na meblościanki, glazurę,
lustra, samochody itp. w celu upiększania wystroju wnętrz. Bardzo delikatne,
często się rwały przy naklejaniu. Przywożone głównie z NRD, gdzie
sprzedawane były na przykład z wizerunkami polskich aktorów.
Kapiszony
małe papierowe konfetti lub tamy podobne do serpentyny, z wklejonym
maciupkim ładunkiem hukowym. Kapiszony były amunicją do specjalnych
blaszanych pistoletów. Miały nie najlepszą opinie z racji na mizerny huk, i
spory odsetek niewypałów. Stosowane również do strzelania ze śrub. W
nakrętkę spajającą dwie śruby wkładało się kilka kapiszonów lekko dokręcało
i mocno rzucało się o chodnik.
Kawałek cegły
przedmiot po prostu niezbędny do zabaw na podwórku. Służył zarówno do
rysowania torów ?Wyścigu pokoju?, ?klas?, ?chłopków? jak i do
przygotowywania podwórkowej zupy. Do bardziej monumentalnych prac stosowało
się kawałki pustaków, do precyzyjnych ? twardą czerwoną cegłę.
Kolejka PIKO
dla wielu, to wystarczający pretekst na postaranie się o syna, który był
najlepszym alibi dla zakupu tego cacka. Kolejka pochodziła z NRD, u nas
najczęściej sprzedawana w ?Składnicach Harcerskich?. Zasilacze do kolejek
były dodatkowo wykorzystywane do zasilania lampek choinkowych (dawały
możliwość regulacji natężenia światła).
Korki
amunicja do korkowców. Sprzedawane w kwadratowych pudełeczkach wyściełanych
trocinami. Podwórko znalazło dla korków wiele ciekawych zastosowań, z
których najbardziej ryzykowne polegało na obraniu korka z papierowej masy.
Wydłubany środek rzucony pod nogi przechodnia, wybuchał i dawał olbrzymią
satysfakcję z dobrze wykonanej roboty. Podkładanie korka pod nogi od krzesła
czy rozbijanie obcasem, też dawało sporo frajdy.
Korkowiec
blaszany pistolet do strzelania z korków. Przydawał się rzadko i w
odróżnieniu od korków nie był zbyt popularny.
Kostka Rubika
wielkie szaleństwo początku lat 80-tych. Wymyślona przez węgierskiego
wynalazcę Rubika. Układana w dzień i w nocy doprowadzała wielu do obłędu.
Sześcian, zbudowany z mniejszych sześcianików w 6 kolorach, należało obracać
w trzech płaszczyznach tak aby uporządkować kolory jednolicie dla każdej
ścianki. Odbywały się w tej specjalności najróżniejsze zawody, gdzie
mistrzowie osiągali czas kilkunastu sekund.
Krępina
podstawowy surowiec do wyrobu szkolnych materiałów propagandowych na
wszelkie akademie i uroczystości. Główny budulec karnawałowego stroju.
Latarenka latarka własnej roboty, wykonana z płaskiej baterii i żaróweczki
przyczepionej do baterii gumką recepturką. Przedmiot całkowicie
bezużyteczny, wytwarzany dla satysfakcji lub z potrzeby posiadania.
Lusterko z Marusią
małe kieszonkowe lusterko, upiększone na odwrocie różnymi fajowskimi
postaciami: Marusią, Szarikiem, Jankiem Kosem czy Winnetou. Czasem do
lusterka można było dokupić etui z plastikowej ceraty. Jak większość
najfajniejszych gadżetów, do kupienia pod kościołem.
Małe żołnierzyki
zestawy plastikowych żołnierzyków produkcji RFN. Sprzedawane w pudełkach po
kilkadziesiąt sztuk. Z trzech podstawowych zestawów najbardziej popularny to
"Africa Corps "
Małpka na gumce
odpowiednik dzisiejszego yo-yo. Na cienkiej gumce wisiała futrzana małpka,
którą kierowcy chętnie wieszali na przedniej szybie. Zamiast małpki można
było nabyć trocinową kulkę na gumce. Zabawa była głupia ale nie było wyboru.
Mała drukarenka
rewolucyjny wynalazek do pisania donosów i anonimów. Używał jej Stanisław
Anioł z serialu "Alternatywy 4" , do napisania wezwania na przymusowe
leczenie odwykowe dla Balcerka. Składała się z maleńkich gumowych literek,
które mozolnie układało się w specjalnym uchwycie. Potem używało się jak
pieczątki, korzystając z dołączonej poduszki z tuszem.
Mały chemik
ponoć można było za jego pomocą jednorazowo wydestylować pół litra
spirytusu. Dziewczynki miały do wyboru "małego lekarza" i "małego fryzjera".
Mały modelarz
kartonowe modele do sklejania, wydawane w formie gazetki. Niezwykle
popularne i bardzo trudne do kupienia. Jeśli nie miało się odpowiednich
znajomości w kiosku, zostawał "wolumen" gdzie jednak "modelarze" osiągały
astronomiczne kwoty. Do klejenia używało się kleju "Hermol" lub "Butapren".
Pięknie wykonany model można było następnie w efektowny sposób, spalić. W
tym celu należało go wcześniej naszpikować saletrą, siarką zeskrobaną z
zapałek, ewentualnie umieścić w wewnątrz kapsel wypełniony benzyną. Dobrze
wykonana praca dawała ogromną satysfakcję. Z ciekawszych modeli należy
wspomnieć o "samochodzie Lenina" czy autobusie "Berliet".
Mózg elektronowy
zabawka edukacyjna, która miała imitować sztuczną inteligencję. Należało
prawidłowo skojarzyć obrazek z podpisem przez wetknięcie w otwory,
metalowych bolców. Prawidłowa odpowiedź była nagradzana zaświeceniem się
żaróweczki. Było kilka zestawów tematycznych( np. znaki drogowe). Jednak po
20 min. zabawy , średnio rozgarnięte dziecko doskonale wiedziało które pary
otworów zamykają obwód i do udzielania prawidłowych odpowiedzi nie potrzebne
były nawet plansze z rysunkami. Z wymontowanej baterii i żaróweczki, zawsze
można było jeszcze zrobić "latarenkę" (patrz- latarenka).
Niutnia
kawał plastikowej rury, który na skutek wymachiwania wydawał dziwne,
wkurzające dźwięki.
Nunczako
po tym jak w kinach pojawił się absolutny hit "Wejście smoka" , arsenał
broni podwórkowej wzbogacił się o nunczako. Wykonać trzeba było je
oczywiście samemu z dwóch kołków (najlepsze były trzonki do młotków), które
połączone były kawałkiem łańcucha mocowanego do kołków za pomocą zagiętych
gwoździ. Zgodnie z tajemnymi zasadami Klasztoru Szaolin, sznurek musiał być
dokładnie dopasowany do rozstawu oczu właściciela. Była to broń absolutnie
zabroniona (była wyjątkowo niebezpieczna zwłaszcza dla właściciela,
ujawnienie jej w obecności starszych gwarantowało konfiskatę i szereg innych
represji) i dlatego każdy trzymał ja w skrytoci za pazuchą i tylko w
zaufanym podwórkowym towarzystwie wyciągał go i machał bez ładu i składu
często obijając sobie ręce.
Ołówek kopiowy
ołówek do ślinienia. Namoczony śliną pięknie się rozmazywał i zostawiał na
języku fajowskie plamki. Odbiór przesyłki pocztowej czy inny ważny dokument,
można było podpisywać wyłącznie ołówkiem kopiowym.
Pas szeryfa
pas z miejscem na naboje i dwiema kaburami, w których można było nosić
korkowca lub pistolet "precyzja" . Równie chętnie noszony przez szeryfów,
których wyróżniała specjalna gwiazda z wizerunkiem jednego z bohaterów
"Bonanzy" jak i przez Indian w charakterystycznych pióropuszach. Pas szeryfa
miał prawo nosić też Janek z "Czterech pancernych".
Plastelina
sprzedawana w kartonowych pudełkach po 6 wałeczków, służyła głównie jako
amunicja do "splówek". Występowała w charakterystycznych, brudnych kolorach.
W szkole można było jej używać do wlepiania we włosy dziewczynom.
Piłeczka kauczukowa
piłeczka z twardej gumy wielkoci piłeczki pingpongowej. Miała tę właściwość,
że odbijała się bardzo mocno w zupełnie nie kontrolowany sposób. Rzucało się
ja z całej siły o podłogę i obserwowało się jakie wyrządzi szkody.
Piłkarzyki
wspaniała gra symulująca grę w piłkę nożną. Za pomocą małych plastikowych
piłkarzyków umocowanych na sprężynkach, rozgrywało się wspaniałe mecze
polskiej reprezentacji z Brazylią. Piłkę zastępowała mała kulka od łożyska.
Zielona, blaszana murawa i czerwone, drewniane bandy. całość wielkości
ok.50cm.x70cm.
Pistolet na kapiszony
straszna blaszana tandeta. Szkoda było na to marnować kapiszonów.
Proca
proca jaka jest, każdy widzi. Widełki z wierzby, guma modelarska (płaska lub
kwadrat), czasami podwójnie składana, no i skórka na kamień lub kulkę
metalową. Najważniejszym parametrem procy, sprawdzanym komisyjnie na
podwórku, było "czy dobrze nosi".
Prasowanki
pomysł na przełamanie mizerii i monotonni na rynku odzieżowym. Za pomocą
żelazka mogliśmy ze zwykłej podkoszulki uzyskać wspaniałą, awangardową
koszulę z wizerunkiem Bruce Lee. Dla melomanów prasowanka z Iron Maiden.
Wielki szpan i elegancja.
Precyzja
pistolet blaszany z wytłoczonym napisem "precyzja". Podstawowy oręż dla
Janka Kosa lub kpt. Klossa. Podczas strzału wdawał bardzo charakterystyczne
"pyknięcie". Bardzo często przy złej eksploatacji rozpadał się na dwie
części. Broń masowa z racji obecności w każdym papierniku i sklepie z
zabawkami. Broń o niskiej wartości szpanerskiej. Występował też pistolet
"Design" wzorowany na Klossowej "parabelce" .
Przybijanka
któż się tym nie bawił? Do pilśniowej płyty, przybijało się gwoździkami,
różnokolorowe , drewniane figury geometryczne aby utworzyć wzór narysowany
na dołączonych obrazkach. Bardzo przyjemne!!! Młotek i gwoździe były jak
najbardziej prawdziwe i dlatego często wykorzystywane przez dorosłych do
celów gospodarczych.
Pytka
wisiorek do kluczy wykonany własnoręcznie z drenów od kroplówek.
Radyjko z bąkiem
barbarzyńska zabawa polegająca na złapaniu do pudełka od zapałek, bąka
(trzmiela) i przykładaniu go do ucha w celu słuchania audycji. Wkład do
radia mogła czasami zastąpić tłusta mucha ze śmietnika lub chrabąszcz.
Rozwinięciem tej okrutnej rozrywki było przywiązanie do nogi owada nitki i
puszczenie go wolno. Pomimo licznych głosów oburzenia, "radyjko" cieszyło
się durzą popularnością.
Scyzyk
obowiązkowe narzędzie do gry w pikuty, państwa, statki, do wykonania procy i
szpanowania przed kolegami.
Siateczka po włoszczyźnie
dwie lub trzy elastyczne siateczki, rolowało się niczym skarpetki i w ten
sposób powstawała wspaniała piłeczka do różnych gier uprawianych na klatkach
schodowych w szkole i w blokach.
Strzykawki jednorazowe
wykorzystywane jako broń jednostrzałowa na lany poniedziałek, a na co dzień
po napełnieniu benzyną, jako miotacz ognia.
Śliskie buty
w zimę to powód do dumy, i obiekt zazdrości kolegów. Buty można było
"podrasować" , ścierając pilnikiem bieżnik na podeszwie. Najlepsze były
podeszwy z tzw. słoniny. Czasem dobre śliskie buty nosiło się na górkę nawet
gdy były trzy numery za małe.
Tiki-tyki
dwie kulki umocowane na sznurkach. Przedziwny wynalazek do obtłukiwania
własnych dłoni. Zabawa polegała na rytmicznym rozhuśtaniu kulek, tak żeby
obijały się o siebie (góra-dół) i wydawały głośny klekot. Po wejściu w trans
można było tak walić aż do osłabnięcia dłoni, co kończyło się bolesnym
obiciem nadgarstka. Kulki wykonane były z jakiegoś ciężkiego i twardego
tworzywa. Było takie powiedzonko: "Szczyt techniki? - zrobić z jajek tiki
-tiki"
Wentyl rowerowy
nadawał się do wytwarzania tzw. "parówek". Wentyl napełniło się pod
ciśnieniem wodą (za pomocą wykonanej z papieru redukcji do wylewki kranu) i
tak przygotowany rekwizyt wypuszczało się na wolność. Fruwał podobnie jak
balon z uchodzącym powietrzem, ale dodatkowo sikał wodą. Stosowano również
cięższy kaliber w oparciu o prezerwatywy krajowej produkcji (innych zresztą
nie było). Podobno były w stanie pomieścić nawet 25 litrów wody. Jeśli
uchwyciło się korzystny przyczółek na dachu bloku w okolicach kościoła,
można było siać panikę i spustoszenie , aż do momentu haniebnego pojmania
przez dozorcę.
Zakładka do książki
robiona na zetpetach, lub w domu - dwa kawałki kliszy fotograficznej, w
środek włożone suszone kwiaty, kawałki papieru kolorowego lub jakieś
rysuneczki, kawałki kliszy "zszyte" kolorową muliną przetykaną przez boczną
perforację kliszy i na końcu zaplecioną w jakiś warkoczyk. Dobry prezent dla
mam i tatków pod choinkę. Dodam jeszcze, że były też wersje komercyjne
kliszowych zakładek, sprzedawane jako pamiątki z różnych miast z
umieszczonymi wewnątrz zdjęciami najważniejszych zabytków i pomników.
Zeszyt szkolny
zeszyt 16 - kartkowy, wykonany z makulatury, z okładką w kolorze
brudno-niebieskim, nadrukowanym miejscem na nazwisko i przedmiot. Cena 1 zł.
Dla podniesienia estetyki, obkładany w kolorowe gazety, lub plastikowe
okładki z miejscem na wsuniecie karteczki z danymi właściciela. Dla bardziej
ambitnych sprzedawano wersje 32 i 60 kartkowe. Do zeszytu dodawano bibułę.
(do czystych dodawano rygę)
Żelaźniaki
zwane tez "resorówkami" to małe modele samochodów wykonane z żeliwnych
odlewów. Najbardziej cenione żelażniaki pochodziły z Angielskiej firmy
Matchbox. Ważne było by nagromadzić ich jak najwięcej. Modele które
najlepiej podskakiwały były wystawiane do walki na torach Matchboxa lub
naturalnych, wydrążonych w pochyłościach terenu.
Żołnierzyki z kiosku
dość spore żołnierzyki na szerokich podstawkach, wykonane z plastiku ręcznie
malowane. Gromadzone bez żadnej koncepcji tworzyły egzotyczne armie, gdzie
ułani wraz z kosynierami atakowali Indian, wspieranych przez czołgistów.
Stały na wystawie każdego kiosku RUCH-u.