Jeszcze jeden dzisiaj:
Jakieś półtora roku temu nastąpiła zmiana na stanowisku dziekana naszej uczelni. W zasadzie nic szczególnego, ale czasem odwiedza się dziekana, aby załatwić to i owo, lub po prostu zapytać.
1.Potrzebę, aby odwiedzić nowego pana dziekana odczuliśmy przed wyborem specjalizacji - chcieliśmy się dowiedzieć o jakieś szczegóły i porozmawiac z nim. Udaliśmy się więc do gabinetu dziekana, gdzie po szczegółowej analizie powodów wpuściła nas pani sekretarka. Wchodzimy... a dziekan bez podnoszenia głowy znad sterty papierów: "Gdzie podpisać??.."
Muszę przyznać, że mieliśmy ciężko powstrzymać się przed atakiem śmiechu.
2.Całkiem niedawno części naszych kolegów z roku bardzo utrudnił życie jeden doktor, twierdząc, że może im zrobić jeszcze jeden termin kolokwium, ale niestety muszą mieć ważne karty zaliczeniowe, a tu niestety termin właśnie minął. Koledzy udali się więc do pana "gdzie podpisać" prosząc o przedłużenie terminu ważności kart zaliczeniowych. Dziekan zafrasował się srodze, ale z przykrością stwierdził, że niestety nie ma takiej możliwości i musi się trzymac przepisów i regulaminu. Nie była to dobra nowina dla kolegów, ale po chwili twarz dziekana się rozjaśniła: "Hmm.. Kart wam nie mogę przedłużyć, ale moge przedłużyć miesiąc.." Tu chwyta za telefon i dzwoni do "trudnego" doktora: "Heniu, przyjdzie do ciebie kilku panów - przepytaj ich i wpisz zaliczenie z wsteczną datą."
No i co?? U nas to dziekan jest Bogiem, a nie pani z dziekanatu
Jakieś półtora roku temu nastąpiła zmiana na stanowisku dziekana naszej uczelni. W zasadzie nic szczególnego, ale czasem odwiedza się dziekana, aby załatwić to i owo, lub po prostu zapytać.
1.Potrzebę, aby odwiedzić nowego pana dziekana odczuliśmy przed wyborem specjalizacji - chcieliśmy się dowiedzieć o jakieś szczegóły i porozmawiac z nim. Udaliśmy się więc do gabinetu dziekana, gdzie po szczegółowej analizie powodów wpuściła nas pani sekretarka. Wchodzimy... a dziekan bez podnoszenia głowy znad sterty papierów: "Gdzie podpisać??.."
Muszę przyznać, że mieliśmy ciężko powstrzymać się przed atakiem śmiechu.
2.Całkiem niedawno części naszych kolegów z roku bardzo utrudnił życie jeden doktor, twierdząc, że może im zrobić jeszcze jeden termin kolokwium, ale niestety muszą mieć ważne karty zaliczeniowe, a tu niestety termin właśnie minął. Koledzy udali się więc do pana "gdzie podpisać" prosząc o przedłużenie terminu ważności kart zaliczeniowych. Dziekan zafrasował się srodze, ale z przykrością stwierdził, że niestety nie ma takiej możliwości i musi się trzymac przepisów i regulaminu. Nie była to dobra nowina dla kolegów, ale po chwili twarz dziekana się rozjaśniła: "Hmm.. Kart wam nie mogę przedłużyć, ale moge przedłużyć miesiąc.." Tu chwyta za telefon i dzwoni do "trudnego" doktora: "Heniu, przyjdzie do ciebie kilku panów - przepytaj ich i wpisz zaliczenie z wsteczną datą."
No i co?? U nas to dziekan jest Bogiem, a nie pani z dziekanatu