SZCZENIAK
Solista skończył. Rozważałem właśnie, czy świat oglądany przez kieliszek szampana jest różowy, kiedy do sali wpadł nagi malec. Zatrzymał się na środku parkietu i wrzasnął:
- Gdzie on jest?! Dawajcie go piorunem!
Gwar ucichł. Twarze obecnych zwróciły się ku naguskowi.
- Gdzie on jest?! - powtórzył maluch, tupiąc pulchną nóżką.
- Czy szukasz tatusia? - spytał damski głos z kąta sali.
Malec nie odpowiedział. Przykucnął, zerknął pod bar i stoliki. Niektóre panie z piskiem zakryły kolana.
- Nie ma starego - mruknął brzdąc, wyraźnie zawiedziony. - A powinien tu być.
- Może jest w toalecie? - podsunął chropowaty tenorek.
- A w ogóle o co chodzi? - zainteresowała się krew-z-mlekiem-pani przy sąsiednim stoliku. Jej partner uniósł głowę z piersi, wybełkotał: "Nie, wszystko gra", po czym wyłączył się z rozmowy.
Kilkanaście osób zdążyło ochłonąć.
- Ej, maluchu - powiedział ktoś - czy nie czas do łóżka?
- Co on właściwie tutaj robi? - spytali głośno inni. Berbeć zajrzał za ostatnią kotarę, wrócił na parkiet i zajął pozycję frontalną.
- A co wy tutaj robicie? - spytał zaczepnie, choć taki niewypierzony. - Osiemnaście osób obecnych na sali urwało się dzisiaj z pracy, dwie kobiety są na lewych zwolnieniach lekarskich, a trzech mężczyzn opuściło dniówkę bez usprawiedliwienia. Pomija już w ogóle niepracujących...
Powoli wstaliśmy z miejsc.
- Skąd się tutaj wziąłeś, pętaku? - zagadnął podejrzliwie wodzirej. - Umyj ząbki i jazda pod kołderkę!
- Dobrze gada - wtrącił partner pani-krew-z-mlekiem. - Dać mu wódki!
- Ale to się skończy - kontynuował malec, ani trochę nie speszony. - Obiecuję wam!
Wyprowadził nas tym z równowagi.
- Zabierzcie go stąd! - krzyknęło kilka głosów naraz.
- Zmiataj szczeniaku!
Chwyciliśmy smarkacza za kark, oddaliśmy wykidajle i wróciliśmy na miejsca. Potem spojrzeliśmy na zegar. Było już po północy. Szczeniak zabrał nam tyle czasu, że przegapiliśmy nadejście Nowego Roku.
J.Sawaszkiewicz
Solista skończył. Rozważałem właśnie, czy świat oglądany przez kieliszek szampana jest różowy, kiedy do sali wpadł nagi malec. Zatrzymał się na środku parkietu i wrzasnął:
- Gdzie on jest?! Dawajcie go piorunem!
Gwar ucichł. Twarze obecnych zwróciły się ku naguskowi.
- Gdzie on jest?! - powtórzył maluch, tupiąc pulchną nóżką.
- Czy szukasz tatusia? - spytał damski głos z kąta sali.
Malec nie odpowiedział. Przykucnął, zerknął pod bar i stoliki. Niektóre panie z piskiem zakryły kolana.
- Nie ma starego - mruknął brzdąc, wyraźnie zawiedziony. - A powinien tu być.
- Może jest w toalecie? - podsunął chropowaty tenorek.
- A w ogóle o co chodzi? - zainteresowała się krew-z-mlekiem-pani przy sąsiednim stoliku. Jej partner uniósł głowę z piersi, wybełkotał: "Nie, wszystko gra", po czym wyłączył się z rozmowy.
Kilkanaście osób zdążyło ochłonąć.
- Ej, maluchu - powiedział ktoś - czy nie czas do łóżka?
- Co on właściwie tutaj robi? - spytali głośno inni. Berbeć zajrzał za ostatnią kotarę, wrócił na parkiet i zajął pozycję frontalną.
- A co wy tutaj robicie? - spytał zaczepnie, choć taki niewypierzony. - Osiemnaście osób obecnych na sali urwało się dzisiaj z pracy, dwie kobiety są na lewych zwolnieniach lekarskich, a trzech mężczyzn opuściło dniówkę bez usprawiedliwienia. Pomija już w ogóle niepracujących...
Powoli wstaliśmy z miejsc.
- Skąd się tutaj wziąłeś, pętaku? - zagadnął podejrzliwie wodzirej. - Umyj ząbki i jazda pod kołderkę!
- Dobrze gada - wtrącił partner pani-krew-z-mlekiem. - Dać mu wódki!
- Ale to się skończy - kontynuował malec, ani trochę nie speszony. - Obiecuję wam!
Wyprowadził nas tym z równowagi.
- Zabierzcie go stąd! - krzyknęło kilka głosów naraz.
- Zmiataj szczeniaku!
Chwyciliśmy smarkacza za kark, oddaliśmy wykidajle i wróciliśmy na miejsca. Potem spojrzeliśmy na zegar. Było już po północy. Szczeniak zabrał nam tyle czasu, że przegapiliśmy nadejście Nowego Roku.
J.Sawaszkiewicz