Na każdej budowie zbiera się duża ilość szkła i innych śmieci które trzeba jakoś zutylizować. Co się da to się pali co się nie da to się zakopuje albo zalewa betonem. Upycha się po różnych dziurach ku pamięci i potomności w myśl zasady żeby było wiadomo, że „Nasi tu byli”. Tak się trafiło na budowie Pana Zygmusia, że przyszła pora na pozbycie się szkła. Puste flaszki postanowiono zabetonować w fundamencie. Więc leciały jedna po drugiej a beton lał się z gruchy. W pewnym momencie padł przerażający okrzyk:
-O w mordę! Zawołał kolega Pana Zygmusia.
-Co jest?! Co się stało?! Zawołał Pan Zygmuś.
-Jedna niedopita była!
Drugim takim wydarzeniem wartym wspomnienia było doprowadzenie do stanu apopleksji i skrajnego przerażenia inwestorki. Też miało to miejsce przy laniu betonu. Postanowiono zutylizować stare gumofilce Pana Zygmusia bo już czas im był najwyższy a i nowe też dostał. Poszły w wykop w tzw zerówkę albo chudy beton jak kto woli. Jeden poszedł na dno drugi natomiast utkwił w betonie podeszwą do góry tak, że stopa wystawała. Kobitka przyjechała zlustrować z mężem budowę i się przestraszyła, że ktoś do wykopu wpadł i go zalali...
W czasach PRL-u jak wiadomo żeby coś mieć, zwłaszcza jak się budowało dom, trzeba było kombinować albo coś ukraść. Pan Zygmuś kradł a ci co kombinowali skąd wziąć sami go już szukali. Trafiło się zamówienie na stal zbrojeniową. Pochodził więc trochę po budowie swojej Pan Zygmuś, pochodził i wykombinował co trzeba. Zapakowali na Ziła i pojechali. Towar dostarczyli rozładowali i kasę wzięli. I wtedy odezwała się babeczka co stal zamawiała:
-A nie boicie się tak kraść i do mnie przyjeżdżać?
-A nie. Bo i czego.
-A to wam powiem w sekrecie, że ja sędziną w sądzie a mąż adwokatem jesteśmy...
Woził Pan Zygmuś tam jeszcze różne deficytowe towary nie raz i nie dwa.
Przydała się Panu Zygmusiowi ta znajomość w innym czasie jak mu się noga na powyższym procederze powinęła i do ancla go wsadzić chcieli ale dostał zawiasy za małą szkodliwość społeczną czynu. Zgadnijcie kogo poprosił o adwokaturę?
Taki był Pan Zygmuś. Co u niego słychać, czy żyje to nie wiem bo się wyprowadziłem w drugi koniec miasta. A i kufloteki też już nie ma bo się rozbudowali, pizzerię tam teraz zrobili i klimat oraz ludzie nie ci sami
-O w mordę! Zawołał kolega Pana Zygmusia.
-Co jest?! Co się stało?! Zawołał Pan Zygmuś.
-Jedna niedopita była!
Drugim takim wydarzeniem wartym wspomnienia było doprowadzenie do stanu apopleksji i skrajnego przerażenia inwestorki. Też miało to miejsce przy laniu betonu. Postanowiono zutylizować stare gumofilce Pana Zygmusia bo już czas im był najwyższy a i nowe też dostał. Poszły w wykop w tzw zerówkę albo chudy beton jak kto woli. Jeden poszedł na dno drugi natomiast utkwił w betonie podeszwą do góry tak, że stopa wystawała. Kobitka przyjechała zlustrować z mężem budowę i się przestraszyła, że ktoś do wykopu wpadł i go zalali...
W czasach PRL-u jak wiadomo żeby coś mieć, zwłaszcza jak się budowało dom, trzeba było kombinować albo coś ukraść. Pan Zygmuś kradł a ci co kombinowali skąd wziąć sami go już szukali. Trafiło się zamówienie na stal zbrojeniową. Pochodził więc trochę po budowie swojej Pan Zygmuś, pochodził i wykombinował co trzeba. Zapakowali na Ziła i pojechali. Towar dostarczyli rozładowali i kasę wzięli. I wtedy odezwała się babeczka co stal zamawiała:
-A nie boicie się tak kraść i do mnie przyjeżdżać?
-A nie. Bo i czego.
-A to wam powiem w sekrecie, że ja sędziną w sądzie a mąż adwokatem jesteśmy...
Woził Pan Zygmuś tam jeszcze różne deficytowe towary nie raz i nie dwa.
Przydała się Panu Zygmusiowi ta znajomość w innym czasie jak mu się noga na powyższym procederze powinęła i do ancla go wsadzić chcieli ale dostał zawiasy za małą szkodliwość społeczną czynu. Zgadnijcie kogo poprosił o adwokaturę?
Taki był Pan Zygmuś. Co u niego słychać, czy żyje to nie wiem bo się wyprowadziłem w drugi koniec miasta. A i kufloteki też już nie ma bo się rozbudowali, pizzerię tam teraz zrobili i klimat oraz ludzie nie ci sami
--
Ani się obejrzałem jak zacząłem trącić "Steampunkiem" i stałem się "Vintage".