Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Kawały Mięsne > Sekret Kroke - AJK z pl.rec.ksiazki (długie)
dr_qwerty
Po pierwsze primo - książka "Sekret Kroke" nie jest analizą muzycznych
dokonań zespołu Kroke, ani też podręcznikiem typu: "Wykonaj to
własnoręcznie, a też wydasz siedem płyt plus dwie z kimś innym".

Po drugie primo - nie, w książce nie występuje zespół Kroke, a jedynym
jej związkiem z zespołem jest słowo "Kroke", które jak wszyscy wiedzą,
oznacza "Kraków", ale tytuł "Sekret Krakowa" nie brzmiałby tajemniczo,
mógłby za to sugerować, że książka dotyczy:
a) ogólnej niemożności rozwiązania problemów komunikacyjnych ze
szczególnym uwzględnieniem rowerzystów, a TRada proszę o niekserowanie
tu dyskusji z innego p.r.k. czyli pl.regionalne.krakow
b) cieków i żył wodnych, wywołujących u radnych miejskich odruchy
"Nazwijmy Jeszcze Coś Imieniem Papieża A Skoro Nie Rynek Główny To Na
Razie Chociaż Błonia";
c) wielu, wielu innych tematów oraz Masaja.

O czym jest książka? W skrócie o tym, iż Krakusi nie gęsi i też potrafią
powieść sensacyjną, która - choć może lotów nie sięgających Ludluma -
potrafi dać czytelnikowi parę godzin lekkiej, sympatycznej rozrywki.
Oraz, że nie tylko wrocławianie potrafią wklejać do powieści plan miasta
i repertuar kin sprzed fhfgfgfdziesięciu lat.

Dawno, dawno temu, po krakowskim Kazimierzu zamiast kibiców Wisły i
Cracovii, goniły się wywiady, kontrwywiady, starożytne bractwa,
Inkwizycja, delegaci warszawskiego półświatka, popiskujące nastolatki,
faszyści, klerykalni post-anarchiści, pogrobowcy carskiej arystokracji i
postmodernistyczne cytaty. Policja się nie goniła, bo źli ludzie
przedziurawili jej opony. Ohydna moralnie, acz atrakcyjna fizycznie
niemiecka szpiegówa oddawała się lubieżnie na ulicy Filipa, Rebeka
czekała w utęsknieniu na księcia, który by ją powiózł hen, do pałacu
bram, po kazimierskich zaułkach grasował Jacek Ryper, ale rypnięty deską
grasować przestał, a Mordechaj Gebirtig miał dziwną córkę i
kasandrycznie nucił o płonącym Krakowie.
Koszernym Graalem, za którym wszyscy biegają, jest pewien zwój, którego
zawartość wskazuje, że autorzy czytali "Przesyłkę z Salonik". Naczelnym
krakowskim gangsterem jest niejaki "Marchewa", a z Warszawy na gościnne
występy przyjeżdża Maciek Messer. Prawdziwy rekin, który kiedyś miał
efektowną dziewczynę (tę burzę włosów każdy znał). Główny bohater
Michaił Mikołajewicz Romanow gra w kart ze znanym specjalistą od rewii
Fredem Kampinosem oraz tajemniczym białowłosym mężczyzną, którego twarz
zdobią blizny, a główkę laski - głowa wilka o paskudnym uśmiechu.
Białowłosy nie ma jednak na imię Geralt, ale Tomasz i jeśli ktoś
zastanawiał się, co młody Wilmowski robił w czasach Niepodległej, to bi
maj gęś. Najlepsze ziemniaki są na Placu Żydowskim, a Salcia lubi je
tylko jesienią, zbrojnym ramieniem Inkwizycji jest brat Carlos, który,
oczywiście, musi nazywać się Chacal, biblioteką u dominikanów zarządza
brat Malachiasz, faszystowska szpiegówa, ujeżdżając komisarza policji, w
kulminacyjnym momencie używa szpikulca do lodu i w ogóle cytat goni
żart, żart goni nawiązanie, a nawiązanie nikogo nie goni, tylko stoi jak
żaba i krzyczy, że się nie rozerwie. Nawet mleczarz nazywa się... a, co
Wam będę mówił. Mnóstwo tego w książce jest i jeśli ktoś lubi - może się
bawić w rozszyfrowywanie.

Jeśli zaś ktoś lubi - sądząc po niedawnym wątku, jest tu parę takich osób
- zwiedzać miasto z książką i zderzając się z latarnią, wykrzykiwać: "O,
to tu!", to może próbować uskutecznić taką wycieczkę z "Sekretem Kroke".
Postacie co chwilę przecinają Plac Nowy albo ulicę Bożego Ciała
(strasznie dużo przecinają - pewnie dlatego, że połowa ma noże), łażą po
ulicy Józefa, spotykają się na Berka Joselewicza, a raz nawet trafiają
do "Feniksa".

Pod względem językowym przystępnie toto przeciętnie, czyta się gładko,
bez większego bólu, choć niektóre rzeczy mogą irytować. Powtórzenia na
przykład (m.in. to "przecinanie ulic"), a przede wszystkim wszechobecna
"kurwa". Dobra, zdaję sobie sprawę, że umiejętnie użyta potrafi zrobić
dowcip (i w "Sekrecie Kroke" dwa takie momenty są), ale nadużyta nuży i
nudzi. Tym bardziej, jeśli autorzy tak bardzo chcą się uwiarygodnić w
czasach i w miejscu. Albo mieli w nosie język ówczesny, albo nie mieli i
po prostu im nie wyszło - w każdym razie szybko popadli w
"sapkowszczyznę", ale sorry - do tego to trzeba jednak być Sapkowskim.
Porwała mnie jedna scena walki. Proszę o uwagę... Osobnik A leży na
plecach, osobnik B upada mu kolanami na pierś, a wtedy osobnik A wali
osobnika B czołem w nos.
Nie wiadomo jak długi nos miał osobnik B, ani jak długą szyję miał
osobnik A, ale i tak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że walczyły jakieś
metamorfy... mrówkojad i żyrafa?

Obie główne postacie rozczarowują. Są płaskie jak filmowa Pavetta, silą
się, omdlewają uczuciowo i popiskują komunałami. Rebeka może jest i
efektowna fizycznie, ale intelektualnie i emocjonalnie to jakaś królewna
Śnieżka i jeśli dostałaby się na wymarzoną historią sztuki, byłaby to
katastrofa przedwojennego systemu szkolnictwa. Michaił Mikołajewcz
Romanow jest rosyjską pyzą na światowych dróżkach i jak takie coś
przeżyło w świecie szpiegów choćby 5 minut - nie znaju. Z drugiej strony
- każdy autor ma prawo do klejenia bohaterów wg swoich sennych marzeń,
więc... Postacie drugoplanowe są lepsze (choć antykwariusz Rosenberg
cierpi na solidną niespójność), a trzecioplanowe całkiem znośne.

Doceniam koncept na scenę miłosną - zgrabny i wdzięczny, nie doceniam
natomiast próby oddania klimatu przedwojennego Kazimierza. Ograniczyła
się ona do czystej topografii i epatowania "żydowską cepelią", rodem z
portretów rabinów przy bramie Floriańskiej. To jest miasto z pocztówek i
to tych podkolorowanych, miasto sztuczne, miasto bez dźwięków, bez
zapachów, bez życia, bez uroku i bez magii (mimo, iż ciumciająca Rebcia
usiłuje wmówić czytelnikowi, że jest odwrotnie). Ludzi spoza Krakowa
może to ujmie, mieszkańców Krakowa już nie bardzo, a kogoś, kto
cokolwiek wie o przedwojennym Kazimierzu - rozczaruje.

Ale żeby nie było, że mi się systemy walutowe mylą - to są tylko takie
ot, rozważania na gorąco. Doskonale zdaję sobie sprawę, że literatura
rozrywkowa - a taką jest kryminał czy powieść sensacyjna - ma przede
wszystkim dostarczać rozrywki, nie zaś stanowić encyklopedyczną alfę i
omegę. Tu nawet "bawiąc uczyć" w grę nie wchodzi, tu "bawić" ma
absolutne pierwszeństwo. Pod tym względem "Sekret Kroke" swoje zadanie
spełnia - czyta się bezboleśnie, przez parę godzin nie trzeba się
martwić świńską grypą, czasem się człowiek uśmiechnie, czasem doceni
zgrabny dialog, czasem rozmarzy, bo kolejny cytat/odwołanie przypomni
lata dziecinne. Lekkie, łatwe i przyjemne, nie to, co auto(albo i nie
auto)powielanie się Marka Krajewskiego, epatowanie zboczeniem,
perwersją, wywlekanie satatnistycznych flaków z okultystycznej
sempiterny i okręcanie ich wokół zardzewiałej latarni, wyprodukowanej w
1908 roku przez firmę Plischke, Kischke und Bazylischke.

Powiedziałbym nawet, że "Sekret Kroke" można by było przerobić na całkiem
zgrabny filmik, ale nie powiem, bo wiem, do czego zdolni są polscy
filmowcy.

Podsumowując - bez rewelacji, ale zgrabne. Niedoskonałe, ale do
wciągnięcia. Widać, że autorzy przy pisaniu dobrze się bawili, a i
czytelnik przy lekturze może się także. Czyta się, a nie każdy przecież
musi być Ludlumem. Trzydziestu złotych zdecydowanie niewarte, ale
piętnaście dałbym z czystym sumieniem. Jeśli ktoś w upalne popołudnie
chciałby kilka chwil przyjemnie i leniwie przepędzić - można brać.

Małgorzata i Michał Kuźmińscy
"Sekret Kroke"
Świat Książki, 2009

PS
"Głos białowłosego miał w sobie coś z dźwięku, jaki wydają uderzane
włóczniami tarcze Masajów".
Ojacie.

Mirmil
Mirmil - Superbojownik · przed dinozaurami

Świetna recenzja, Masajowie wymiatają. Ale chyba powinno to trafić na Książkocholików

--
Spoglądanie w otchłań mam za zupełny idiotyzm. Na świecie jest mnóstwo rzeczy o wiele bardziej godnych tego, by w nie spoglądać. Jaskier, Pół wieku poezji

SuperLamer
Ojacie...


--
Trust no one, question everything.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
OMG kupię, na miły Bóg, kupię

--
====>====>

Hellmaker
Ja pieprzę


Przypomniały mi się recenzje Wiedźmina w wykonaniu Radkowieckiego

--
Metoda odchudzająca "Dieta Romana" - jak zjesz za dużo, to przychodzi Roman i obija ci mordę.

sunnivva

--
Jest dla mnie przewidziane specjalne miejsce w piekle. Tron

Radioactive
Plischke, Kischke und Bazylischke

--
Ech... Kiedyś to i nostalgia była o wiele lepsza.
Forum > Kawały Mięsne > Sekret Kroke - AJK z pl.rec.ksiazki (długie)
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj