Uczestniczyłem niedawno w wiejskim festynie, w gronie organizatorów (a raczej organizatorek). Dziewczyny na tak zwanym zapleczu były od tego by robić kawę, szykować szaszłyki na grilla, piec placki ziemniaczane itp. Robota w sumie nielekka i nudna, więc by się trochę rozerwać nie żałowały sobie drinków, były już w frywolnym nastroju. Ktoś rzucił stary tekst: Co to jest: "Tańczy śpiewa i gotuje daje d..y i haftuje?" Odpowiedź oczywiście brzmi: "Koło gospodyń wiejskich." W tym momencie nawiązała się rozmowa między dwiema organizatorkami. Obie przed trzydziestką, jedna mężatka [M] druga rozwódka [R]:
[M] - Ja znam w wersji "... robi loda i haftuje"
[R] - ale daje "...d..y i haftuje" jest lepsze"
[M] - dlaczego?
[R] - bo przecież babki wolą dawać d..y niż robić loda
[M] - no zależy która.
W tym miejscu o mały figiel się nie udławiłem.
[M] - Ja znam w wersji "... robi loda i haftuje"
[R] - ale daje "...d..y i haftuje" jest lepsze"
[M] - dlaczego?
[R] - bo przecież babki wolą dawać d..y niż robić loda
[M] - no zależy która.
W tym miejscu o mały figiel się nie udławiłem.