Kiedyś na wycieczce w Laponii siedziałam z kolegami wokół ogniska. Sceneria z bajek Północy: ciemność polarna (koniec listopada), las jak z Blair Witch Project, brzeg skutego lodem jeziorka, wszystkopokrywający śnieg. Koło podbiegunowe. Cywilizacji wstęp wzbroniony.
Wraz z nami było dwóch małomównych tubylców. Postanowiliśmy zapytać ich, jak też spędzają czas, żyjąc na takim malowniczym odludziu. Rozmowa toczyła się po angielsku i brzmiała tak:
My: - Co wy tu robicie przez cały czas, tacy odcięci od reszty świata?
Oni: - Well... Fishing and fucking.
My: - A zimą, kiedy jest ciągle tak ciemno?
Oni: - Well... (z namysłem)... Not so much fishing.
I to jest jakaś opcja!!!
Wraz z nami było dwóch małomównych tubylców. Postanowiliśmy zapytać ich, jak też spędzają czas, żyjąc na takim malowniczym odludziu. Rozmowa toczyła się po angielsku i brzmiała tak:
My: - Co wy tu robicie przez cały czas, tacy odcięci od reszty świata?
Oni: - Well... Fishing and fucking.
My: - A zimą, kiedy jest ciągle tak ciemno?
Oni: - Well... (z namysłem)... Not so much fishing.
I to jest jakaś opcja!!!