Znałem z pointą: "Teraz, to mi ku*wa już nikt nie uwierzy!"
Sawanna...
Południe...
Lew z lwicą leżą w cieniu rozłożystego baobabu.
Siesta.
Nagle podbiega do nich zając, wali z całej siły lwa w mordę i ucieka. Lew nie reaguje zupełnie. Lwica w szoku:
- Jesteś królem zwierząt! Taka hańba! Weż go dogoń i spuść mu takie manto, żeby do końca życia zapamiętał!!!
- E tam... Mały jest, głupi taki, nic się w końcu nie stało, podrośnie zmądrzeje... - odpowiada spokojnie lew.
- Jak uważasz - daje za wygraną lwica. - W końcu ty jesteś królem zwierząt, nie ja.
Po kilku minutach historia z zającem powtarza się znowu. Lwica oburzona, lew znowu bagatelizuje sprawę. Ale gdzieś tak, za dziesiątym razem lwica nie wytrzymała i pogoniła za zającem. Goni go, goni, zbliża się coraz bardziej ale zając uskoczył w ostatnim momencie i pobiegł w stronę niewielkiego wzgórza porytego wszerz i w poprzek norami wszelkiej maści zwierząt. W końcu wbiegł do największej nory a lwica za nim i oczywiście się w niej zaklinowała. Zając wydostał się drugim wyjściem, wraca do wejścia
i widzi dupsko zaklinowanej w norze lwicy. Zrobił co trzeba było, potem powtórzył ale kiedy zabierał się za trzeci raz, lwicy udało się wydostać z nory.
Lwica cała zawstydzona wraca do męża, uszy podkulone, pysk spuszczony prawie do ziemi, oczy rozbiegane. Lew patrzy na małżonkę i taki zapatrzony w swoje jestestwo pyta:
- I co? Na wzgórze uciekał?