Rano, jeszcze przed talunkiem, kumpel przyniósł zegarek teściowej. Twierdził że jakaś wada bransoletki ale on sie nie zna i jakbyśmy mogli... Zegar w szufladzie wylądował. W międzyczasie Młody wpadł na kopalnie i radośnie oznajmił że wesele pojutrze więc i sake jest - siatkę wręczył i poszedł.
Godzina 11.00, wyjeżdżam, wpadam do chłopaków i oczom moim ukazuje się Edward trzymający zegarek kombinerkami na biurku, Marek zaś ochoczo operuje młotkiem półkilogramowym. Oboje już fajni, zegarek jakby zmienił formę przestrzenną to mówię "co wy do ******** robicie ?!?!" na co Mareczek spokojnie odpowiada "eee na gwarancji jest, nie ma nerwów"
Mijają jeszcze dwie godziny, po zegarek, a raczej jak się okazało po jego zwłoki, wraca zięciu. Minę miał nielichą, jedyne co powiedział trzymając części w ręce to "co wy ******* jesteście ??" na co Edek, zmęczonym już głosem odpowiedział "yyy... spółdzielnia inwalidów Precyzja"
Godzina 11.00, wyjeżdżam, wpadam do chłopaków i oczom moim ukazuje się Edward trzymający zegarek kombinerkami na biurku, Marek zaś ochoczo operuje młotkiem półkilogramowym. Oboje już fajni, zegarek jakby zmienił formę przestrzenną to mówię "co wy do ******** robicie ?!?!" na co Mareczek spokojnie odpowiada "eee na gwarancji jest, nie ma nerwów"
Mijają jeszcze dwie godziny, po zegarek, a raczej jak się okazało po jego zwłoki, wraca zięciu. Minę miał nielichą, jedyne co powiedział trzymając części w ręce to "co wy ******* jesteście ??" na co Edek, zmęczonym już głosem odpowiedział "yyy... spółdzielnia inwalidów Precyzja"
--
I came into this world high as a bird from second hand cocain powder. I know it sounds absurd...