W zamierzchłych czasach, kiedy jeszcze się uczęszczało do podstawówki, wybraliśmy się cała klasą do Ustronia Morskiego na tygodniową zieloną szkołę Po powrocie kilka dni później lekcja j. polskiego z wychowawczynią. Koleżanka pyta panią, czy może iśc do toalety. Otrzymawszy pozwolenie pogrzebała chwilę w plecaku w celu wiadomym i podążyła spiesznie do WC. Zanim jednak zamknęły się za nią drzwi, jeden z kolegów rzecze: "Okres ma!!". W klasie cisza, bo wtedy, wiadomo, wszyscy uważali to za temat tabu. W końcu polonistka nie wytrzymała tej ciszy i ripostuje spoglądając na poszczególnych osobników krwiożerczym (jakie trafne określenie) wzrokiem: "Żebym ja zaraz na głos nie powiedziała, którzy chłopcy się spuszczali w nocy na zielonej szkole, że podwójne prześcieradła trzeba im było zakładac na łóżka"
Nie rozumiem tylko jednego: dlaczego niektórzy koledzy z klasy przez resztę dnia chodzili tacy nienaturalnie spokojni i przygaszeni
Nie rozumiem tylko jednego: dlaczego niektórzy koledzy z klasy przez resztę dnia chodzili tacy nienaturalnie spokojni i przygaszeni
--
...come on go with me, my pretty little miss, come on with me, my honey...