Kolejne azjatyckie dżołki, tym razem z głównie Malezji. Enjoy!
- Nie do wiary, jakiego mam pecha. - biadolił Cu Teo - Moja córka poślubiła frajera, który nie umie pić i grać w karty.
- To chyba dobrze! - zawołali jego przyjaciele - Powinieneś się cieszyć, że Twój zięć unika alkoholu i hazardu!
- A kto powiedział, że unika? Robi to, ale nieumiejętnie.

Wiele lat temu w Malezji odnotowano wiele katastrof śmigłowców. Rząd USA wysłał eksperta, który miał zbadać tę tajemniczą sprawę. Ekspert wsiadł jako pasażer do helikoptera wraz z malezyjskim pilotem.
Początkowo wszystko szło gładko, helikopter wystartował i wznosił się bez problemów ku niebu. Nagle pilot zaczął dziwnie się zachowywać. Począł trząść się jak w febrze, w końcu wyłączył silnik. Amerykanin zawołał przez radio "mayday, mayday!" i rozwścieczony nakazał pilotowi się tłumaczyć.
- Zzzzimnooo!

Bóg wezwał do siebie trzech światowych przywódców: Clintona, Jianga Zemin (prezydent ChRL 1993-2003 - przyp. tłum.) i Dr. Matathira (premier Malezji w latach 1981-2003 - przyp. tłum.) i powiedział, że jest wkurzony tym, jak ludzie nisko upadli i za 3 dni zarządza koniec świata.
Clinton wraca do Waszyngtonu i mówi ludziom: "Mam dobrą i złą wiadomość. Dobra jest taka, że Bóg istnieje. Zła jest taka, że za 3 dni będzie koniec świata."
Jiang Zemin wraca do Pekinu i obwieszcza z chmurnym czołem: "Mam dwie wiadomości: złą i jeszcze gorszą. Zła jest taka, że Bóg istnieje, a jeszcze gorsza jest taka, że za 3 dni Bóg zniszczy nasze plany przejęcia władzy nad światem."
Dr. Matathir wraca w podskokach do Kuala Lumpur i obwieszcza radośnie: "Mam dobrą i jeszcze lepszą wiadomość! Dobra jest taka, że Bóg myśli, że jestem w trójce najważniejszych ludzi na świecie. A jeszcze lepsza jest taka, że za 3 dni skończy się kryzys walutowy!"

Matathir pojechał z kurtuazyjną wizytą do Singapuru. Podczas owej wizyty został zaproszony do siedziby SingTel (taka singapurska Tepsa), aby ocenić na żywo mozliwości singapurskiej telekomunikacji. Przechadzając się po budynku firmy, zauważył w kącie niewielki, czerwony aparat telefoniczny, który miał na tarczy zamiast cyfr symbole okultystyczne. Matathir zaintrygowany poprosił o wyjaśnienia. Oprowadzający go inżynier z nabożnym przestrachem powiedział:
- To bezpośrednia linia do piekła, panie premierze.
Matathir ucieszony podniósł słuchawkę i usłyszał: "Proszę wpłacić 10000$ za pierwszą minutę."
Premier niezwykle podekscytowany wrócił do Malezji i podzielił się wrażeniami z pewnym inżynierem. On na to:
- Och, my też mamy taką linię, proszę spróbować.
Matathir podniósł słuchawkę piekielnego aparatu i usłyszał: "Proszę wpłacić 50 senów za pierwszą minutę połączenia". Spytał, dlaczego to takie tanie połączenie w porównaniu z taką usługą w Singapurze.
Inżynier ze stoickim spokojem wyjaśnił:
- Tutaj to rozmowa lokalna!

W ramach kampanii "Czystość obyczajów w Malezji" trzech fanatyków religijnych (Malezja to kraj muzułmański - przyp. tłum.) przeforsowało nakaz aresztowania wszystkich prostytutek, pozamykania agencji towarzyskich i noszenia przez kobiety luźnych, workowatych sukienek ukrywających kształty. Rząd postanowił nagrodzić ich wakacjami na koszt państwa. Na pytanie, gdzie chcą się udać, trzej fanatycy odparli chórem:
- Do Bangkoku!
- Nie do wiary, jakiego mam pecha. - biadolił Cu Teo - Moja córka poślubiła frajera, który nie umie pić i grać w karty.
- To chyba dobrze! - zawołali jego przyjaciele - Powinieneś się cieszyć, że Twój zięć unika alkoholu i hazardu!
- A kto powiedział, że unika? Robi to, ale nieumiejętnie.

Wiele lat temu w Malezji odnotowano wiele katastrof śmigłowców. Rząd USA wysłał eksperta, który miał zbadać tę tajemniczą sprawę. Ekspert wsiadł jako pasażer do helikoptera wraz z malezyjskim pilotem.
Początkowo wszystko szło gładko, helikopter wystartował i wznosił się bez problemów ku niebu. Nagle pilot zaczął dziwnie się zachowywać. Począł trząść się jak w febrze, w końcu wyłączył silnik. Amerykanin zawołał przez radio "mayday, mayday!" i rozwścieczony nakazał pilotowi się tłumaczyć.
- Zzzzimnooo!

Bóg wezwał do siebie trzech światowych przywódców: Clintona, Jianga Zemin (prezydent ChRL 1993-2003 - przyp. tłum.) i Dr. Matathira (premier Malezji w latach 1981-2003 - przyp. tłum.) i powiedział, że jest wkurzony tym, jak ludzie nisko upadli i za 3 dni zarządza koniec świata.
Clinton wraca do Waszyngtonu i mówi ludziom: "Mam dobrą i złą wiadomość. Dobra jest taka, że Bóg istnieje. Zła jest taka, że za 3 dni będzie koniec świata."
Jiang Zemin wraca do Pekinu i obwieszcza z chmurnym czołem: "Mam dwie wiadomości: złą i jeszcze gorszą. Zła jest taka, że Bóg istnieje, a jeszcze gorsza jest taka, że za 3 dni Bóg zniszczy nasze plany przejęcia władzy nad światem."
Dr. Matathir wraca w podskokach do Kuala Lumpur i obwieszcza radośnie: "Mam dobrą i jeszcze lepszą wiadomość! Dobra jest taka, że Bóg myśli, że jestem w trójce najważniejszych ludzi na świecie. A jeszcze lepsza jest taka, że za 3 dni skończy się kryzys walutowy!"

Matathir pojechał z kurtuazyjną wizytą do Singapuru. Podczas owej wizyty został zaproszony do siedziby SingTel (taka singapurska Tepsa), aby ocenić na żywo mozliwości singapurskiej telekomunikacji. Przechadzając się po budynku firmy, zauważył w kącie niewielki, czerwony aparat telefoniczny, który miał na tarczy zamiast cyfr symbole okultystyczne. Matathir zaintrygowany poprosił o wyjaśnienia. Oprowadzający go inżynier z nabożnym przestrachem powiedział:
- To bezpośrednia linia do piekła, panie premierze.
Matathir ucieszony podniósł słuchawkę i usłyszał: "Proszę wpłacić 10000$ za pierwszą minutę."
Premier niezwykle podekscytowany wrócił do Malezji i podzielił się wrażeniami z pewnym inżynierem. On na to:
- Och, my też mamy taką linię, proszę spróbować.
Matathir podniósł słuchawkę piekielnego aparatu i usłyszał: "Proszę wpłacić 50 senów za pierwszą minutę połączenia". Spytał, dlaczego to takie tanie połączenie w porównaniu z taką usługą w Singapurze.
Inżynier ze stoickim spokojem wyjaśnił:
- Tutaj to rozmowa lokalna!

W ramach kampanii "Czystość obyczajów w Malezji" trzech fanatyków religijnych (Malezja to kraj muzułmański - przyp. tłum.) przeforsowało nakaz aresztowania wszystkich prostytutek, pozamykania agencji towarzyskich i noszenia przez kobiety luźnych, workowatych sukienek ukrywających kształty. Rząd postanowił nagrodzić ich wakacjami na koszt państwa. Na pytanie, gdzie chcą się udać, trzej fanatycy odparli chórem:
- Do Bangkoku!
--