Kawał eliptyczny
.......................................................................................
Kawał pytanie
Ilu płatnerzy potrzeba do pomalowania posągu Lenina?
...........................................................................................
Do małego sklepu na skraju wyludnionej wioski wchodzi kobieta z alabastrową pończochą. Sklep jest mięsny. Kobieta podchodzi do sprzedawcy, którego nazwać powinno się rzeźnikiem i mówi: „Czy dostanę u pana płat świeżego mięsa wołowego?” „Musiałbym zaraz sprawdzić, zaraz wracam”- po czym wychodzi na zaplecze. W tym czasie kobieta wyciąga na blat jakieś wstążki, bibeloty, trzewiczki, stosy jakichś kolorowych papierków, różne takie okrągłe i kwadratowe z trójkątnymi lilę róż colour dziurkami. Facet w zakrwawionej chuście staje przed kobietą. Zdziwiony i taki niepewny co robić dalej i tak dalej. A wtedy włazi ten cały rowerzysta z rowerem. Mówi do sklepikarza „Befsztyki poproszę, dwie pary obydwie” „Już robię już się robi idę”. Rowerzysta rozbiera rower na części i kładzie na blacie. Upycha wszystko całe z tymi bibelotami albo rupieciami tej kobiety obok z tyłu. Upycha, wyciąga te swoje kule plastikowe, szklane z napisami w kształcie owczej wełny, figurki murzyńskich szamanów ich foliowe biblie, języki z pierza. Wypycha kąciki stosu drutem miedzianym. Sklepikarz po raz kolejny wychodzi do klientów. Konsternacja. Nie wie co robić. Na co, na to, zamiast odpowiedzi do sklepu wtłacza się kucharz w kucharskiej czapce i stroju kucharza białym z kieszeniami. „Trzy pętka kiełbasy dla mnie” „Oczywiście, ale... skasuję dla tych państwa” „Zgoda”. Sprzedawca wyciąga poszarpany notesik o poobgryzanym ołóweczkiem notuje sobie cyferki do zliczenia. W słupkach. Kucharz odchyla poły, połęta sukienki a spod nich wyciąga na stół sekator, straszny sajgon dziać się zaczyna. Rwetes, kogel mogel, bieganina. Sklepikarz mówi. Kobieta szepce. Kucharz gaworzy. Rowerzysta paple. Otwierają się drzwi i do środka wbiega podekscytowany malec. Mówi: „poproszę trzy... nie, nie cztery piersi kurczaka” „Sprzedawca wydaje resztę”
Czyli kawał bez puenty
.......................................................................................
Kawał pytanie
Ilu płatnerzy potrzeba do pomalowania posągu Lenina?
...........................................................................................
Do małego sklepu na skraju wyludnionej wioski wchodzi kobieta z alabastrową pończochą. Sklep jest mięsny. Kobieta podchodzi do sprzedawcy, którego nazwać powinno się rzeźnikiem i mówi: „Czy dostanę u pana płat świeżego mięsa wołowego?” „Musiałbym zaraz sprawdzić, zaraz wracam”- po czym wychodzi na zaplecze. W tym czasie kobieta wyciąga na blat jakieś wstążki, bibeloty, trzewiczki, stosy jakichś kolorowych papierków, różne takie okrągłe i kwadratowe z trójkątnymi lilę róż colour dziurkami. Facet w zakrwawionej chuście staje przed kobietą. Zdziwiony i taki niepewny co robić dalej i tak dalej. A wtedy włazi ten cały rowerzysta z rowerem. Mówi do sklepikarza „Befsztyki poproszę, dwie pary obydwie” „Już robię już się robi idę”. Rowerzysta rozbiera rower na części i kładzie na blacie. Upycha wszystko całe z tymi bibelotami albo rupieciami tej kobiety obok z tyłu. Upycha, wyciąga te swoje kule plastikowe, szklane z napisami w kształcie owczej wełny, figurki murzyńskich szamanów ich foliowe biblie, języki z pierza. Wypycha kąciki stosu drutem miedzianym. Sklepikarz po raz kolejny wychodzi do klientów. Konsternacja. Nie wie co robić. Na co, na to, zamiast odpowiedzi do sklepu wtłacza się kucharz w kucharskiej czapce i stroju kucharza białym z kieszeniami. „Trzy pętka kiełbasy dla mnie” „Oczywiście, ale... skasuję dla tych państwa” „Zgoda”. Sprzedawca wyciąga poszarpany notesik o poobgryzanym ołóweczkiem notuje sobie cyferki do zliczenia. W słupkach. Kucharz odchyla poły, połęta sukienki a spod nich wyciąga na stół sekator, straszny sajgon dziać się zaczyna. Rwetes, kogel mogel, bieganina. Sklepikarz mówi. Kobieta szepce. Kucharz gaworzy. Rowerzysta paple. Otwierają się drzwi i do środka wbiega podekscytowany malec. Mówi: „poproszę trzy... nie, nie cztery piersi kurczaka” „Sprzedawca wydaje resztę”
Czyli kawał bez puenty