Wczoraj było dosyć zabawnie otóż wstaję o 6 rano, dzień już zapowiadał się nie ciekawie. Otwieram okno, co by sprawdzić zachmurzenie i temperaturę. Patrzę i widzę, że jakiś przykurcz mi się pałęta po podwórku. Wychodzę a ów postać podchodzi do mnie jak by nigdy nic i ni z tego ni z owego mówi tak:
[B] -Brzozowski jestem, od 1966 rok…
[J] – Miło mi… Co Pan tu robi?
[B] – Widzi Pan ja w sprawie pracy przyszedłem…
[J] – Panie jest godzina 6 rano… nie mógł Pan trochę później przyjść
[B] – Taki miałem autobus
[J] – No dobrze… a co Pan robi
[B] – Maluje, tynkuje, glazury, gładzie… ogólnie sporo
[J] – Dobrze… Pan poczeka chwilkę, zaraz chłopaki przyjadą, ja się przyszykuje i pojedziemy do roboty
No dziwne mi się to trochę wydało, bo ów postać nawet nie spytała o wynagrodzenie.
Dziwny to człowiek ten Brzozowski. Podczas jazdy rakietą do pracy on jak by się przebudził, czy może zaczął opowiadać nam swój sen. Sam nie wiem… dziwne to było… W aucie cisza a on:
Bo widzisz jechałem tym zielonym autobusem i ten kierowca jakiś szalony był… Chciał nas chyba zabić… rozumiesz tak walnął w hamulec, że bagaże z półek pospadały… Kiedy dotarłem na miejsce w sekretariacie nauczyciel jakiś powiedział mi jak to było w tym pociągu, co to się tam działo a ja mu na to Ja wiem ja jechałem w tym autobusie.
Jakoś to przemilczeliśmy . W aucie powiedziało mu się żeby nic nie gadał przy właścicielu, przyjedzie szef do roboty i w tedy pogada sobie z nim. Do tej pory cicho sza.
Przyjechaliśmy na miejsce podchodzi do nas właściciel budynku, w którym robimy. Wita się z każdym dochodzi do Waldka ten tak:
[B] – Brzozowski Waldek jestem… przyjaciel… A Pan, kto?
[W] – xxx xx jestem miło mi
[B] – Mi też… Kim pan jest?
[W] – Inwestorem
[B] – Tym bardziej mi miło. To Pan mi będzie płacił? A właściciel gdzie?
[W] – To również ja. Nie będę płacił Panu. Od tego ma Pan szefa.
[B] – Aha… wie Pan tak pytam, bo to różnie bywa.
W tym momencie każdy w ekipie wykonywał już klasycznego a
Chwilę po tym Wladuś mówi.
[B] - Przyjaciele. Pokażcie mi betoniarkę.
[J] – Betoniarka jak betoniarka. Niech mi Pan nie mówi, że nigdy betoniarki nie widział.
[B] – Przyjacielu widziałem, ale betoniarki różne są. Pokaż mi a ja Ci powiem ile, czego masz dać.
[J] – Już ja wiem ile, czego dać. Nie pierwszy raz obsługuję betoniarkę.
Walduś zabrał Właściciela na obchód po domu… w między czasie powiedział, że wszystko, co do tej pory zrobiliśmy jest źle, że to trzeba skuwać i wogóle, kto mu będzie płacił?
Podczas obchodu wywiązał się taki dialog:
[W] – Ile zajmie wam tynkowanie tego?
Walduś jak by wyrwał się z letargu
[B] – od 1966 roku
[W] – Nie nie nie ja się pytam jak długo mi to będziecie tynkować
[B] – Tak na oko z tydzień.
Śmiesznie było… Szkoda, że ten chłop z mazur zmył się w momencie, kiedy powiedzieliśmy mu, że nikt, co dzień pieniędzy za robotę mu nie będzie dawał (tak jak on to chciał) i że na tej budowie podczas pracy nie ma picia. W sumie po godzinie pobytu na budowie znowu była nas piątka w ekipie
--
Jeden lubi ciepłą wódkę, inny spocone blondynki... kwestia gustu