Mam ciotkę, lat ok 85, mieszka samotnie w lesie i składa chyba jeszcze ofiary drzewom. Ona zaś ma wnuczkę i ta wnuczka(będąc w wieku niemowlęcym) podczas spaceru po lesie spotkawszy jakiegośtam człowieka zaczęła płakać i przestać nie zamierzała. Po zastosowaniu konwencjonalnych metod(bezskutecznie), ciotka wysunęła diagnozę - urzekł.
I co się robi w takiej beznadziejnej sytuacji? Woła się sąsiadkę w podobnym wieku i razem używa Mocy Najpierw trza dziecko w kołysce położyć i obeszłszy(ciekawe słowo) trzy razy wkoło "omachnąć kieckom". Nie było mnie przy tym, ale słyszałem że jeszcze przepuścili ją przez nogawkę od kaleson
Niedawno dowiedziałą się że jej wnuczek (lat 15) poszedł z moją siostrą do znajomych, pierwsze pytanie:
- Żeby go nie urzekły tyko..., miał co cerwonego?
- Miał, bluzę
- łoj to dobze, to może nie urzekły...
Jakie jeszcze znacie metody? Dawajcie swoje pomysły
I co się robi w takiej beznadziejnej sytuacji? Woła się sąsiadkę w podobnym wieku i razem używa Mocy Najpierw trza dziecko w kołysce położyć i obeszłszy(ciekawe słowo) trzy razy wkoło "omachnąć kieckom". Nie było mnie przy tym, ale słyszałem że jeszcze przepuścili ją przez nogawkę od kaleson
Niedawno dowiedziałą się że jej wnuczek (lat 15) poszedł z moją siostrą do znajomych, pierwsze pytanie:
- Żeby go nie urzekły tyko..., miał co cerwonego?
- Miał, bluzę
- łoj to dobze, to może nie urzekły...
Jakie jeszcze znacie metody? Dawajcie swoje pomysły
--
Ech... Kiedyś to i nostalgia była o wiele lepsza.