Rok temu to było jednak nie to co teraz.
Pod koniec marca śmigaliśmy już odciążeni z kurtek,waciaków i kubraków. Słoneczko grzało,trawka się zieleniła,wiosna w pełni.
Sezon grillowy czas było zacząć ponieważ tęskniłem już za ociekającą tłuszczem bombą kaloryczną w postaci świeżutkiej karkóweczki marynowanej na tą okazję w najróżniejszych,aromatycznych przyprawach.
Termin został wybrany a dokładnie zbliżająca się sobota.
Miejsce też a ściślej rzecz ujmując tyły pewnej posesji zamieszkałej przez skądinąd znanego przeze mnie szwagra.
Punktualnym być według mojego mniemania znaczy "istnieć jako punkt" co zdaje się być mało atrakcyjne więc w swoim czasie udaliśmy się pod wskazany adres w celu inauguracji powyższego sezonu.
Na miejscu okazało się że nasze grono amatorów potraw grillowanych powiększył osobnik znany jako "Dziadek Szwagra" który to przybył z wizytą.
Osobnik ten wyróżniał się dość ekstrawagancką fryzurą nawet jak na siedemdziesięciolatka mianowicie łyso po środku ,po bokach zaś dwie gęste kępy włosów upodabniając się w tym samym do wokalisty pewnego dość znanego zespołu.
Wobec tego zresztą z miejsca przyjął ksywę "Prodigy"
"Prodigy" był bardzo energiczny i poniekąd nużąco uczynny więc uparł się że grilla pomoże szwagrowi rozpalić i nic i nikt nie był w stanie go od tego odwieść.
Uważałem że Marcin przy tej czynności potrzebuje mniej więcej tyle pomocy co "Siedzący Byk" w bitwie pod Little Big Horn toteż popijając piwko oddałem się obserwacji poczynań obu panów.
-A podpałki mnie tu Marcinek podlej - rzekł Prodigy
Marcinek posłusznie podlał.
Nachylając się nad grillem Prodigy przytknął zapałkę...
Efekt był piorunujący.
Natychmiastowa depilacja rzęs,brwii oraz znacznej części szczątkowych już przecież włosów
-No ..-mruknął Marcin - Teraz to dziadek jesteś prawdziwy FIRESTARTER.............
--
Piłem w Spale..Spałem w Pile i to jak narazie tyle..