Czytam ja Ci artykuł w "Newsweeku" - Samki życia o filmach oraz scenach zmysłowych w tych filmach się znajdujących, gdziez to głównym motywem scen seksualnyh było jedzenie, bądź zabawa nim.
Na początek przede wszystkim ops sceny - klasyka - z "Kiedy Harry poznał Sally" i udawany orgazm Meg Ryan, potem "Tom Jones" i oczywiście "9 i pół tygodnia".
Na temat tego ostatniego filmu autor tekstu wyprodukował nastepujące przemyślenia, a finał ich położył mnie na łopatki (a cała klasa wykonała KR )
"Z czasem, gdy uświadomiono sobie zgubny wpływ cholesterolu, model miłośnej konsumpcji radykalnie się zmienił. Na przykład Mickey Rourke w "Dziewięc i pół tygodnia" Adriana Lyne'a ma w swojej lodówce tylko już zdrową żywność. W słynnej scenie kuchennych karesów karmi więc Kim Basinger, uprzednio związawszy jej oczy, papryką, oliwkami, truskawkami, czereśniami, mlekiem, galaretką owocową oraz miodem. Tego ostatniego używa zresztą jeszcze w innym celu. I to w nadmiarze. Dość powiedzieć, że Kubuś Puchatek doznałby wstrząsu z powodu takiego marnotrawstwa.

No tak ,ale Kubuś uważa, że jedynym powodem do bzykania jest to, że się jest pszczołą...

dobrze ,że nie nie ma ani słowa o filmie : kucharz , złodziej, jego żona i jej kochanek

Czy on ten miód w ramach utwardzenia fryzury używał? Zasadnicze pytanie - której fryzury?
Bajdełejem, paćkanie się jedzeniem podczas seksu, to dla mnie , ale każdy lubi to co lubi.
Ave.

jedni używają perfum, inni się myją... jaszcze inni załatwiają obie sprawy dżemem