Moja kochana nie należy do tych o płaskich brzuchach (dla mnie to bardzo fajnie, ona jednak na to ciągle narzeka), więc ciągle próbuje się odchudzić. Doprowadza mnie tym do cholery, ale czasem wychodzą z tego dość śmieszne konwersacje. Jak te dwie:
Ja: Hej, co ty na to, żebyśmy poszły dzisiaj do Shokuyoku? Ja stawiam.
Słońce: No nie wiem...
J: No przecież lubisz sushi.
S: ale jakoś nie mam ochoty...
J: nie mów mi, że znowu się odchudzasz.
S: Odchudzam się.
J: No ale skarbie... Przecież ty nie musisz się odchudzać.
S: Musze, mam nadwagę.
J: Nie masz... a poza tym, sushi jest niskokaloryczne, nie zaszkodzi ci.
S: W sumie masz racje... a poza tym zjadłam dzisiaj tylko trzy kitkaty, obiad, kanapki i ciepłego pączka z czekoladą na chmielnej. Mogę sobie coś jeszcze wrzucić.
J: ...
S: No co?
J: Nic, moja urocza, pulchniutka i mięciutka kuleczko radości
S: Nienawidzę cię.
J: Też cię kocham skarbie.
Na święta musiałyśmy się rozstać. Moje SŁOŃce pojechało do dziadków na święta, ja zostałam w Wawce. Szczerze, spodziewałam się, że wróci pulchniejsza niż wcześniej, a tu SZOK. Patrze - połowa mojego kwiatuszka została A ona jeszcze z tego zadowolona. Tuli sie do mnie i ćwierka mi:
Śłońce: Jak wyglądam?
Ja: ee... ślicznie.
S: bardzo widać, że schudłam?
J(bardzo nieszczęśliwie): noo...
S: podobam ci się taka?
Ja: eee... nawet pryszczata i garbata byś mi się podobała...
S: Jesteś taka słodka... kocham cię, misiu.
Ja: Ja ciebie też, malutka.
A potem buzi buzi, uroczo, coś, na co czekałam ponad tydzień... ale coś było nie tak...
Ja: BRRR!!! CZUJE TWOJE KOŚCI!
Dawno nie dostałam takiego plaskacza XD Całe szczęście to poskutkowało, po sylwestrze wróciła do dawnej wagi >
Ja: Hej, co ty na to, żebyśmy poszły dzisiaj do Shokuyoku? Ja stawiam.
Słońce: No nie wiem...
J: No przecież lubisz sushi.
S: ale jakoś nie mam ochoty...
J: nie mów mi, że znowu się odchudzasz.
S: Odchudzam się.
J: No ale skarbie... Przecież ty nie musisz się odchudzać.
S: Musze, mam nadwagę.
J: Nie masz... a poza tym, sushi jest niskokaloryczne, nie zaszkodzi ci.
S: W sumie masz racje... a poza tym zjadłam dzisiaj tylko trzy kitkaty, obiad, kanapki i ciepłego pączka z czekoladą na chmielnej. Mogę sobie coś jeszcze wrzucić.
J: ...
S: No co?
J: Nic, moja urocza, pulchniutka i mięciutka kuleczko radości
S: Nienawidzę cię.
J: Też cię kocham skarbie.
Na święta musiałyśmy się rozstać. Moje SŁOŃce pojechało do dziadków na święta, ja zostałam w Wawce. Szczerze, spodziewałam się, że wróci pulchniejsza niż wcześniej, a tu SZOK. Patrze - połowa mojego kwiatuszka została A ona jeszcze z tego zadowolona. Tuli sie do mnie i ćwierka mi:
Śłońce: Jak wyglądam?
Ja: ee... ślicznie.
S: bardzo widać, że schudłam?
J(bardzo nieszczęśliwie): noo...
S: podobam ci się taka?
Ja: eee... nawet pryszczata i garbata byś mi się podobała...
S: Jesteś taka słodka... kocham cię, misiu.
Ja: Ja ciebie też, malutka.
A potem buzi buzi, uroczo, coś, na co czekałam ponad tydzień... ale coś było nie tak...
Ja: BRRR!!! CZUJE TWOJE KOŚCI!
Dawno nie dostałam takiego plaskacza XD Całe szczęście to poskutkowało, po sylwestrze wróciła do dawnej wagi >
--
Świat to gromada zwierząt wałęsających się po gównie - Marek Hłasko