[Pan jedzie do Zielonej Góry. Choć nie chciał]
Pierwszy przypał z Beatą. Do tej pory mocno się trącaliśmy, wszystko w żartach i w ogóle zabawnie, ale w powietrzu czuć było miętę. Balowaliśmy razem przez pół roku i nie wykonaliśmy wobec siebie żadnego kroku. Ale przyszedł dzień gdzie ona przeholowała, a ja ustaliłem (sam ze sobą, a potem z nią), że zostaniemy kumplami.
W maju, jeszcze jak w Tits pracowałem i realizowałem zadania związane z Antonio, Beata poprosiła mnie abym zawiózł ją i jej dziewczynę do Zielonej Góry, ponieważ tam była organizowana impreza a’la Love Parade czy coś (w klubie techno) i ona, dowiedziawszy się o tym wydarzeniu, zachciała tam być. Trochę marudziłem, bo wycieczka dość długa i musiałem tam nocować. Mogłem uczestniczyć w imprezie, lecz wyjazd był dnia następnego, z rana, więc bez alko jakoś mi się to wszystko tak średnio widziało. Zorientowałem się w książce telefonicznej o noclegach i wybrałem hotel z zawrotną stawką 50pln za dobę. Więc mogłem zostać na noc i nawet do godziny trzynastej: słowem, mogłem na tę imprezę pojechać z dziewczynami. I tak się stało.
Wyruszyliśmy z Miasta z samego rana. Dziewczyny na rozgrzewke obaliły po małpce i w Maluchu zaczęły szyby parować. Leonardo DiCaprio byłby dumny, natomiast mi ten feler przeszkadzał ale jak doszły do tego śpiewy i przenoszenie dupy z przodu, na tył, to już mnie złość rosła. Dziewczyn nie dało się uspokoić. Gdzieś w połowie drogi, tak sto kilometrów od celu dziewczyny wyjęły kolorowe drinki spreparowane w termosie i raczyły się nimi z gwinta. Jak jest alko, to i pomysły głupie.
Wjeżdżamy na autostradę A4, za Wrocławiem, wyprzedzamy rząd tirów. Dziewczyny patrzą sobie w kabiny i komentują.
- Ten jest słodki, taki skupiony! – krzyczy Beata.
- Patrz na tego, je hot-doga! – komentuje Żelka.
- Hot-Doga?! – Beata dosłownie ożyła. – Niech mu kapnie keczup na moje cycki! Zrób to, Stefan, zbliżmy się!
Otwiera okno. Podnosi bluzkę i coś macha rękami.
Ja bym bardzo chciał, aby Fiat 126p miał przyśpiechę jak tralala i tego tira bym wyprzedził w ułamek sekundy, ale to nie ten sprzęt, więc wyprzedzanie całej kolumny zajęło mi trochę, a tutaj ostatni tir, dziewczyna wystawia cycki, wiatr we włosach i takie tam, więc deptam gaz do dechy i tyle widzieli mocy, bo jej po prostu nie ma. Jedziemy, jedziemy, jedziemy... w końcu wyprzedziłem tego tira, nakazałem zamknięcie okna.
Po kilku kilometrach dziewczyny chcą „siusiu”. Zjeżdżamy na tanksztelę
Ja robię sobie „wdech-wydech” i próbuję ustalić tętno, gdy podchodzi do mnie wąsaty gość, taki gruby Janusz z wąsem i patrzy na moją brykę.
- Pan to musi mieć wesoło – mówi tajemniczo.
Co ja poradzę? Ale jakbym gościa skojarzył:
- Chodzi o te otwarte okno? – zwęszyłem temat.
- Gdzie to jedziecie, z tymi niewiastami?!
Tłumaczę pokracznie o imprezie w Zielonej górze. Facet poszedł do tira (tak, tego tira od Hot-Doga) przyniósł mapę, rozłożył ją na masce mojej bryki i tak duma.
- Hm, w sumie to mi nawet po drodze z towarem. Co najwyżej nadłożę sto kilometrów.
Pojechał za nami i serio, wylądował w hotelu tym, co ja z Beatą i Żelką.
Wieczorem ruszyliśmy na imprezę. Dziewczyny naj3bane jak świnie a ja dopiero moczyłem usta w alkoholu. Potem nie tylko usta i nie tylko w alkoholu...
Potem to jakoś połączę, bo mi się chronologia włączyła
jeszcze myślę nad tytułem cyclu.
Pierwszy przypał z Beatą. Do tej pory mocno się trącaliśmy, wszystko w żartach i w ogóle zabawnie, ale w powietrzu czuć było miętę. Balowaliśmy razem przez pół roku i nie wykonaliśmy wobec siebie żadnego kroku. Ale przyszedł dzień gdzie ona przeholowała, a ja ustaliłem (sam ze sobą, a potem z nią), że zostaniemy kumplami.
W maju, jeszcze jak w Tits pracowałem i realizowałem zadania związane z Antonio, Beata poprosiła mnie abym zawiózł ją i jej dziewczynę do Zielonej Góry, ponieważ tam była organizowana impreza a’la Love Parade czy coś (w klubie techno) i ona, dowiedziawszy się o tym wydarzeniu, zachciała tam być. Trochę marudziłem, bo wycieczka dość długa i musiałem tam nocować. Mogłem uczestniczyć w imprezie, lecz wyjazd był dnia następnego, z rana, więc bez alko jakoś mi się to wszystko tak średnio widziało. Zorientowałem się w książce telefonicznej o noclegach i wybrałem hotel z zawrotną stawką 50pln za dobę. Więc mogłem zostać na noc i nawet do godziny trzynastej: słowem, mogłem na tę imprezę pojechać z dziewczynami. I tak się stało.
Wyruszyliśmy z Miasta z samego rana. Dziewczyny na rozgrzewke obaliły po małpce i w Maluchu zaczęły szyby parować. Leonardo DiCaprio byłby dumny, natomiast mi ten feler przeszkadzał ale jak doszły do tego śpiewy i przenoszenie dupy z przodu, na tył, to już mnie złość rosła. Dziewczyn nie dało się uspokoić. Gdzieś w połowie drogi, tak sto kilometrów od celu dziewczyny wyjęły kolorowe drinki spreparowane w termosie i raczyły się nimi z gwinta. Jak jest alko, to i pomysły głupie.
Wjeżdżamy na autostradę A4, za Wrocławiem, wyprzedzamy rząd tirów. Dziewczyny patrzą sobie w kabiny i komentują.
- Ten jest słodki, taki skupiony! – krzyczy Beata.
- Patrz na tego, je hot-doga! – komentuje Żelka.
- Hot-Doga?! – Beata dosłownie ożyła. – Niech mu kapnie keczup na moje cycki! Zrób to, Stefan, zbliżmy się!
Otwiera okno. Podnosi bluzkę i coś macha rękami.
Ja bym bardzo chciał, aby Fiat 126p miał przyśpiechę jak tralala i tego tira bym wyprzedził w ułamek sekundy, ale to nie ten sprzęt, więc wyprzedzanie całej kolumny zajęło mi trochę, a tutaj ostatni tir, dziewczyna wystawia cycki, wiatr we włosach i takie tam, więc deptam gaz do dechy i tyle widzieli mocy, bo jej po prostu nie ma. Jedziemy, jedziemy, jedziemy... w końcu wyprzedziłem tego tira, nakazałem zamknięcie okna.
Po kilku kilometrach dziewczyny chcą „siusiu”. Zjeżdżamy na tanksztelę
Ja robię sobie „wdech-wydech” i próbuję ustalić tętno, gdy podchodzi do mnie wąsaty gość, taki gruby Janusz z wąsem i patrzy na moją brykę.
- Pan to musi mieć wesoło – mówi tajemniczo.
Co ja poradzę? Ale jakbym gościa skojarzył:
- Chodzi o te otwarte okno? – zwęszyłem temat.
- Gdzie to jedziecie, z tymi niewiastami?!
Tłumaczę pokracznie o imprezie w Zielonej górze. Facet poszedł do tira (tak, tego tira od Hot-Doga) przyniósł mapę, rozłożył ją na masce mojej bryki i tak duma.
- Hm, w sumie to mi nawet po drodze z towarem. Co najwyżej nadłożę sto kilometrów.
Pojechał za nami i serio, wylądował w hotelu tym, co ja z Beatą i Żelką.
Wieczorem ruszyliśmy na imprezę. Dziewczyny naj3bane jak świnie a ja dopiero moczyłem usta w alkoholu. Potem nie tylko usta i nie tylko w alkoholu...
Potem to jakoś połączę, bo mi się chronologia włączyła

--
I am the law!