Nie mogę zapomnieć podarunku, jaki otrzymałem od ojca dla mojej maleńkiej córeczki - wspominał aktor Jerzy Leszczyński, syn wybitnego polskiego aktora dramatycznego Bolesława Leszczyńskiego:
- Juruś - powiedział do mnie - byłem na gościnnych występach w Wilnie, przyjmowali mnie tam nadzwyczajnie. Na ostatnim spektaklu wręczono mi dar od miłośników teatru: złoty ryngraf z Matką Boską Ostrobramską. Od razu pomyślałem sobie: „to będzie dla mojej wnusi”…
- Masz tu tu kwit z lombardu, wykup koniecznie!
...................
Dyrektor Holoubek zorientował się któregoś dnia późnym wieczorem, że nie może pójść do domu, bo ktoś zamknął drzwi jego gabinetu od zewnątrz na klucz. Teatr już pusty, ale na szczęście w portierni zawsze jest ktoś na nocnym dyżurze Holoubek dzwoni na portiernię.
- Mówi Holoubek…
- Pana dyrektora Holoubka nie ma – informuje portier i odkłada słuchawkę.
Holoubek dzwoni ponownie.
- Tu mówi Holoubek…
- Pana dyrektora Holoubka nie ma, będzie jutro. – Trzask odkładanej słuchawki.
Holoubek dzwoni.
- Tu Holoubek, ktoś mi przekręcił klucz…
- Nie ma pana Holoubka! – Trzask.
Holoubek dzwoni.
- Proszę pana, ja nie dzwonię z miasta, ja dzwonię z mojego gabinetu dyrektora…
Dyrektora nie ma. Jutro będzie. – Trzask.
Kolejna próba.
- Proszę pana – szybko mówi Holoubek. – Niech pan nie odkłada słuchawki, bardzo proszę nie odkładać. To ja, znaczy ten, co do pana dzwoni, to ja jestem dyrektor Holo…
- Dyrektora Holoubka nie ma! – Trzask jakby energiczniejszy.
Holoubek duma tym razem dłuższą chwilę.
Dzwoni, portier się zgłasza.
- Czy to jest teatr? – pyta Holoubek.
- Teatr.
- Ja się połączyłem z portiernią?
- Taaa.
- Proszę pana, a pan jest sam czy ktoś jest jeszcze w teatrze. Bo może by pan poszedł i nie sprawdził, czy ktoś nie został na górze, mnie się zdaje, że widzę światło w oknie dyrektora…
- Dyrektora nie ma, pan zadzwoni jutro. – Trzask słuchawki.
Oczywiście tę noc Gustaw Holoubek spędził w gabinecie.
..................
Opowiada JACEK FEDOROWICZ*: Kręcono pewien film, którego tytułu podać nie mogę, bo mnie oskarżą o zniesławienie, powiem więc tylko, że akcja dzieje się w Egipcie, chłopiec i dziewczynka zostają porwani przez Beduinów, karawana spotyka lwa… Dość szczegółów, bo Państwo mogą się domyślić. Film kręcony był w autentycznej scenerii, w Egipcie. Niestety w pewnym momencie zabrakło dewiz.
Odbywa się zebranie całej ekipy, reżyser komunikuje smutną decyzję.
- Proszę państwa, z powodu braku dewiz niestety musimy przerwać zdjęcia, proszę zaraz zacząć pakować sprzęt, jutro wracamy do Polski.
- Ale jak to? – odzywa się zgodny chór członków ekipy. – Może trochę poczekamy, aż nam podeślą, taśmę mamy, konserwy też każdy jakieś przywiózł, hotel na pewno zgodzi się przetrzymać nas przez jakiś czas na kredyt…
- Nie – wtrąca się kierownik produkcji. – To niemożliwe, tu chodzi o dewizy, nie możemy się zadłużać w dewizach, wracamy.
Wtedy wstaje wózkarz. Tu wyjaśniam, że wózkarz to był pracownik, którego jedynym zadaniem i umiejętnością było pchanie wózka z kamerą. Jeżeli była przewidziana tak zwana jazda, układało się szyny, po szynach wózek z kamerą pchał wózkarz w tempie ustalonym przez reżysera. Nie było w owych czasach w hierarchii ekipy filmowej osoby stojącej niżej. Nawet szósty asystent pirotechnika czy drugi pomocnik zastępcy mikrofoniarza stali znacznie wyżej niż wózkarz. Wstaje więc wózkarz.
- Zostajemy – mówi.
Zapada cisza, bo wszyscy zastanawiają się, czy śnią, czy rzecz dzieje się na jawie.
- Na moją odpowiedzialność – dodaje wózkarz.
- Ale co pan! Wracamy! – oświadcza kierownik produkcji.
- Zostajemy – mówi wózkarz.
Kierownik produkcji sięga do kieszeni i wyciąga legitymację majora SB.
Na co wózkarz wyciąga legitymację pułkownika.
Zdjęcia w Egipcie dokończono.
*Jacek Fedorowicz, ,,Mistrz offu’’, wydawnictwo Wielka Litera, Warszawa 2019, s. 264-5.
anegdoty o sławnych Polakach (fb)
anegdoty teatralne, filmowe i muzyczne (fb)