- Kiedyś na cmentarzu na Powązkach usłyszałem - wspomina dziennikarz, felietonista Daniel Passent - jak przewodnik, który oprowadzał wycieczkę nauczycieli ze Śląska, mówił: „Tu leży Julian Tuwim, a tam stoi redaktor Passent z telewizji”.
.................
Anegdota pochodzi z czasów „Kabaretu Starszych Panów”. W jednym z odcinków aktorka Kalina Jędrusik śpiewała piosenkę "Już kąpiesz się nie dla mnie". Według scenariusza Jeremi Przybora miał ją podglądać przez dziurkę od klucza. Jędrusik postanowiła sobie z niego zażartować i rzeczywiście rozebrała się w łazience do naga. Żart się jednak nie udał: dziurka była jedynie atrapą i Przybora nic nie zobaczył, natomiast przypadkowym świadkiem striptizu stał się telewizyjny elektryk, który z wrażenia... spadł z drabiny. Później okazało się również, że nagą Kalinę obejrzała sobie z góry cała obsada reżyserki. Podobno aktorka osłaniała miejsca wstydliwe dłońmi, ale - jak ktoś z satysfakcją zauważył - "ona miała bardzo drobne dłonie"...
.................
Anegdota Jana Wołka o G. Ciechowskim, który mieszkał wówczas w Kazimierzu: Prowadzący wycieczkę ksiądz poprosił Weronikę, córkę G.C., by zawołała tatę. Gdy ten wyszedł, ksiądz oznajmił zwiedzającym: "A oto Obywatel G.C.. Idziemy dalej".
...................
Matematyk i cybernetyk Norbert Wiener, znany był z wielkiej nieporadności życiowej i tego, że ciągle czegoś zapominał. Przeprowadziwszy się do nowego domu, wyszedł kiedyś na spacer i nagle ze zgrozą stwierdził, że nie pamięta, gdzie mieszka. Zobaczywszy na chodniku dziewczynkę, zagadnął ją:
- Przepraszam, nazywam się Norbert Wiener, niedawno się tu przeprowadziłem. Czy wiesz może, gdzie ja mieszkam?
Dziewczynka odpowiedziała na to:
- Tak, tatusiu, wiem. Mama mówiła, że możesz zapomnieć, więc kazała mi
czekać na ciebie na dworze.
..................
Na Uniwersytecie Warszawskim matematyk i analityk, doktor Andrzej Birkholz słynął z precyzji i skrupulatności. Na wydziale matematyki opowiadano o nim, że:
W tramwaju zapytał go pasażer spoza Warszawy:
- Przepraszam, ile przystanków do Placu Konstytucji?
- Dwa.
Tramwaj stanął na przystanku, ruszył. Gość upewniał się:
- To teraz już jeden ?
Nie, teraz już trzy.
...................
"W Teatrze Dramatycznym w Warszawie grano "Odprawę posłów greckich". W jednej z ról GUSTAW HOLOUBEK. I na to przedstawienie mieli wybrać się w ramach działań ukulturalniających, popularnie zwanych "odchamianiem", pracownicy Spółdzielni Kółek Rolniczych z Krzynowłogi Małej. Zanim jednak załoga sławetnego SKR-u zasiadła na widowni w teatrze, po drodze odwiedziła kilka stołecznych knajpek. Dlatego też uczestnicy wycieczki spóźnili się na przedstawienie. Do sali weszli z przytupem, kiedy już odgrywane były kolejne sceny dramatu Jana Kochanowskiego. I wtedy... kiedy Gustaw Holoubek wypowiadał słowa: "Skąd przybywacie?", pracownicy SKR-u myśleli, że to ich się pyta i gromkim głosem odpowiedzieli: "SKR Krzynowłoga Mała". Sala zatrzęsła się od śmiechu...
Pojawia się też nieco odmienna wersja:
Ponoć pan Holoubek był rezolutny i odpowiedział: "więc siadajcie szlachetni rycerze, a nie spóźniajcie się więcej". Spektakl przerwano, a portierów pozwalniano".
Prawdziwe czy nie - wciąż opowiadane.
...................
Zbigniew Bogdański: Próby kabaretu "Koń" odbywały się na piątym piętrze gmachu Teatru Narodowego, w pomieszczeniu, obok którego znajdowały się garderoby. W jednej z tych garderób sypiał przygarnięty przez Erwina Axera KONRAD SWINARSKI, który po studiach został jego asystentem i nie miał mieszkania. Myśmy tam co noc okropnie rozrabiali, zachowywaliśmy się bardzo głośno. Któreś nocy jednak zdarzyło się, że siedzimy w tym pokoju w ciszy. Nagle widzimy, że zaczyna poruszać się klamka. Powoli otwierają się drzwi i wchodzi Swinarski. Zdziwiony mówi: "O, to wy jesteście? A ja tak dobrze zawsze zasypiam, jak wy się kłócicie! Co się stało? Ja nie mogę spać, bo tu jest cisza!".
..................
(Z okazji urodzin)
PIOTR FRONCZEWSKI: (...) Profesor Rena Tomaszewska zarekomendowała mnie dyskretnie do Teatru Narodowego. Jak to się dokładnie odbyło, nie wiem, któregoś dnia przekazała mi po prostu, że mam się zameldować nazajutrz u Dejmka w gabinecie. O nim już wtedy chodziły w środowisku legendy, toteż na spotkanie szedłem z gęsią skórką na karku i zjeżoną ze strachu szczeciną. To musiało być na przełomie stycznia i lutego. Dejmek przyjął mnie odrobinę wczorajszy, co wywnioskowałem z obecności na biurku kefiru i śladów zmęczenia na twarzy. Przywitaliśmy się, a Dejmek zaczyna w te słowa: ''Więc jak się pan nazywa?''. Myślę sobie: ''Niedobrze'', ale podaję grzecznie personalia. ''Aha'' - wzdycha Dejmek i łyknąwszy kefiru, pyta: ''I pan chce się zaangażować, tak?''. ''Tak jest, panie dyrektorze'' - odpowiadam, stojąc niemal na baczność. ''Mhhhm'' - burczy Dejmek po dłuższej chwili. ''Gra pan na jakimś instrumencie?'' ''Niestety nie, panie dyrektorze'' - odpowiadam. ''No tak, no tak... Języki jakieś pan zna?'' - pyta dalej. ''Angielski, rosyjski'' - mówię. Dejmek pije kefir, kiwa głową i tylko: ''Mhhhhm. Tiaaa. Mhhhhm''. W końcu lustruje mnie wzrokiem od stóp do głów i wzdycha ciężko: ''No i co ja mam, kurwa, z panem zrobić?''. TAK ZOSTAŁEM CZŁONKIEM ZESPOŁU TEATRU NARODOWEGO.
anegdoty o sławnych Polakach (fb)
anegdoty teatralne, filmowe i muzyczne (fb)