Seria „koronkowe” w dość niebywały sposób, trafiła na główną, zaburzając chronologię zdarzeń – co akurat w przypadku tych wydarzeń miało pewną ważkość. Nie mniej, czytelnicy albo niedowierzali, albo wyzywali moją żonę od kretynek. Co więcej, nie jest ona kretynką ale jest także idiotką! O czym wie, bo nie omieszkałem jej to powiedzieć po akcji z odkurzaczem. Ale, to nie była jej jedyna, kretyńska, akcja w jej wykonaniu...
Ale takie osobniki, jak moja żona, maja swoją wiedzę i jakiś tam mysi rozum, który po prostu MUSZĄ uaktywnić, aby pokazać światu, że potrafią...
Potrafi – wierzcie mi lub nie, ale nagrałem już kilka filmików i mam dość sporo zdjęć ze zdarzeń, które opisuję. Jak już się z nią rozwiodę, to gwarantuję, że ujrzycie iż każde słowo w tej serii jest prawdziwe. Tymczasem kolejna dawka jej działań:
Szczęśliwy wdowiec: część II
Jeszcze zanim miałem żonę i dzieci, zaprojektowałem pokój tak, aby służył mi jako sala kinowa; w centrum, przy oknie telewizor, kolumny w systemie 5.1 itd. I w związku z tym umieściłem gniazdko prądowe pod stojakiem z telewizorem, czyli w podłodze. Żona wie o tym, i także wie, żeby odkurzać ten teren ostrożnie, aby nie trącać kable prądowe. No..., teoretycznie. I tak sobie po swojemu odkurza, waląc końcówka odkurzacza gdzie popadnie (bo, sprząta – musi być efekt!) i walnęła w te gniazdko, wyrwała je w całości z podłogi i postanowiła... HIT NUMER 3, ustawić je z powrotem za pomocą tej rury z odkurzacza, co jest metalowa... I zdjęła końcówkę ssącą, tak żeby sama rura była, i postanowiła ustawić „gniazdko” na miejsce. Jebło tak, że ją powaliło i nawet się wystraszyłem! Podbiegam do baby, a ona się trzęsie. Poraziło ją w cholerę mocno. Ale jak widać, za słabo. Czyli żyje...
Pocięła maszynką Boscha maszynkę Boscha
To jest coś, o czym człowiek nie wie, że da się zrobić, ale ONA to zrobiła. Mieliśmy* maszynkę do chleba marki Bosch, z nakładką dystansującą, którą nakłada się na suwnicę, i ta nakładka służy do krojenia np. chleba lub wędlin. Jest plastikowa, porusza się na suwnicy i chroni palce użytkownika przed ostrzem. Tyle w temacie. Moja małża zrobiła coś, czego się uczonym nie śniło: tak wygięła osłonę z plastikowej ochrony, że się zaklinowała w ostrzu, wyginając całą maszynerię w sposób nienaturalny. Co więcej, ostrze tnące tak się mocno „wpierdoliło” w plastik, że wygięło całą konstrukcję i przy użyciu wielkiej siły nie dało się odblokować. Całość była ostro pogięta, a nóż tkwił głęboko w plastiku osłony. Z ciekawości napisałem do firmy Bosh, wysyłając zdjęcia...
W liście – takim papierowym – otrzymałem informację, że jeszcze NIGDY nie słyszeli o takim przypadku. Chciałem im odpisać, że jeszcze nie słyszeli o mojej żonie...**
* - firma Bosch poprosiła o przesłanie maszynki w stanie, jakim opisałem. Zrobiłem tak, i w zamian otrzymaliśmy nową maszynkę
**Mam zdjęcia – MAM! Ale, kurdę, po cholerę im zdjęcia mojej żony...
Aptekarska precyzja
Się wzięła za porządki. Dobrze. Za lekarstwa... ŹLE! Jak wiecie, każdy szajs lekarski ma swoją datę przydatności do spożycia. Jest podana data na opakowaniu – wiemy (albo inaczej – powinniście wiedzieć, że daty dla lekarstw są zaniżone o co najmniej 12 miesięcy). Moja żona też to wie, tylko jakby nie kuma „gwarantu”. I sprząta, bo nie ma co robić, i znalazła opakowanie tabletek przeciwbólowych. Zrobiła porządek, jest szczęśliwa. Parę dni później boli ją głowa (nie proponowałem seksu, żeby nie było) i bierze tabsa... paracetamol z datą ważności 2012 (to tylko 9 lat po terminie). Mówię jej, że po cholerę trzyma takie tabletki... Słyszę w odpowiedzi, że „gówno się znam”. Na drugi dzień wiozę małżę do szpitala, bo ma silne rozwolnienie i gorączkę... Nie ma to, tamto – na gównie to ona teraz się zna...
Ale takie osobniki, jak moja żona, maja swoją wiedzę i jakiś tam mysi rozum, który po prostu MUSZĄ uaktywnić, aby pokazać światu, że potrafią...
Potrafi – wierzcie mi lub nie, ale nagrałem już kilka filmików i mam dość sporo zdjęć ze zdarzeń, które opisuję. Jak już się z nią rozwiodę, to gwarantuję, że ujrzycie iż każde słowo w tej serii jest prawdziwe. Tymczasem kolejna dawka jej działań:
Szczęśliwy wdowiec: część II
Jeszcze zanim miałem żonę i dzieci, zaprojektowałem pokój tak, aby służył mi jako sala kinowa; w centrum, przy oknie telewizor, kolumny w systemie 5.1 itd. I w związku z tym umieściłem gniazdko prądowe pod stojakiem z telewizorem, czyli w podłodze. Żona wie o tym, i także wie, żeby odkurzać ten teren ostrożnie, aby nie trącać kable prądowe. No..., teoretycznie. I tak sobie po swojemu odkurza, waląc końcówka odkurzacza gdzie popadnie (bo, sprząta – musi być efekt!) i walnęła w te gniazdko, wyrwała je w całości z podłogi i postanowiła... HIT NUMER 3, ustawić je z powrotem za pomocą tej rury z odkurzacza, co jest metalowa... I zdjęła końcówkę ssącą, tak żeby sama rura była, i postanowiła ustawić „gniazdko” na miejsce. Jebło tak, że ją powaliło i nawet się wystraszyłem! Podbiegam do baby, a ona się trzęsie. Poraziło ją w cholerę mocno. Ale jak widać, za słabo. Czyli żyje...
Pocięła maszynką Boscha maszynkę Boscha
To jest coś, o czym człowiek nie wie, że da się zrobić, ale ONA to zrobiła. Mieliśmy* maszynkę do chleba marki Bosch, z nakładką dystansującą, którą nakłada się na suwnicę, i ta nakładka służy do krojenia np. chleba lub wędlin. Jest plastikowa, porusza się na suwnicy i chroni palce użytkownika przed ostrzem. Tyle w temacie. Moja małża zrobiła coś, czego się uczonym nie śniło: tak wygięła osłonę z plastikowej ochrony, że się zaklinowała w ostrzu, wyginając całą maszynerię w sposób nienaturalny. Co więcej, ostrze tnące tak się mocno „wpierdoliło” w plastik, że wygięło całą konstrukcję i przy użyciu wielkiej siły nie dało się odblokować. Całość była ostro pogięta, a nóż tkwił głęboko w plastiku osłony. Z ciekawości napisałem do firmy Bosh, wysyłając zdjęcia...
W liście – takim papierowym – otrzymałem informację, że jeszcze NIGDY nie słyszeli o takim przypadku. Chciałem im odpisać, że jeszcze nie słyszeli o mojej żonie...**
* - firma Bosch poprosiła o przesłanie maszynki w stanie, jakim opisałem. Zrobiłem tak, i w zamian otrzymaliśmy nową maszynkę
**Mam zdjęcia – MAM! Ale, kurdę, po cholerę im zdjęcia mojej żony...
Aptekarska precyzja
Się wzięła za porządki. Dobrze. Za lekarstwa... ŹLE! Jak wiecie, każdy szajs lekarski ma swoją datę przydatności do spożycia. Jest podana data na opakowaniu – wiemy (albo inaczej – powinniście wiedzieć, że daty dla lekarstw są zaniżone o co najmniej 12 miesięcy). Moja żona też to wie, tylko jakby nie kuma „gwarantu”. I sprząta, bo nie ma co robić, i znalazła opakowanie tabletek przeciwbólowych. Zrobiła porządek, jest szczęśliwa. Parę dni później boli ją głowa (nie proponowałem seksu, żeby nie było) i bierze tabsa... paracetamol z datą ważności 2012 (to tylko 9 lat po terminie). Mówię jej, że po cholerę trzyma takie tabletki... Słyszę w odpowiedzi, że „gówno się znam”. Na drugi dzień wiozę małżę do szpitala, bo ma silne rozwolnienie i gorączkę... Nie ma to, tamto – na gównie to ona teraz się zna...
--
I am the law!