Najniebezpieczniejsze stworzenie na świecie: moja żona
Wymiana opony w wózku – wizyta na SORZe
Mamy wózek dla młodszego syna, z którego czasem żona korzysta, gdy starszy jest odprowadzony do przedszkola. W ostatnim czasie wózek jest zakurzony, bo młodszy jest „mobilny”, ale żona używa wózka na zakupy. I tak się dzieje, że powietrze z przedniej, lewej opony, schodzi i robi się flak. Żona złożyła oficjalną skargę, ja zbadałem temat – wentyl nieszczelny. Powiedziałem, żeby sobie dała z tym spokój, bo i tak wózka już nie używamy. Ot, prosta sprawa.
Wracam do domu. Wózek leży na boku, koło zdemontowane, żona mnie nie wita, ale ma rękę całą zabandażowaną i jęczy.
- Co się stało?!
- Rozcięłam się...
- Pokaż!
- Nie..., Nie!
- Odcięłaś sobie palec?!
Widzę, że krwi aż nadto, coś jest na rzeczy.
I małża mi tłumaczy, że chciała sprawdzić dętkę. Wzięła więc coś do podważenia..., nóż, i próbowała wyciągnąć dętkę z koła. Nóż jej zszedł... i się wjeb*** w kciuk.
Po czterech godzinach na SORZe miała założone siedem szwów, usztywnienie i zakaz ruchu lewą ręką.
Ubieranie choinki – wymiana telewizora (znowu!!!)
Moja żona lubuje się w ręcznych robótkach. Uwielbia sama ubierać choinkę, a nawet zrobić samodzielnie ozdoby. Tym razem przeszła samą siebie...
Zażyczyła sobie, aby tegoroczna choinka była super duża. Zawsze mamy żywą choinkę, więc nie protestowałem. Co się zmieniło w tym roku, to fakt że choinka miała być w doniczce.
Pod moją nieobecność, przytargała do domu doniczkę, circa 50 litrów, i kilkanaście worków ziemi. Postawiła doniczkę na stoliku dziecięcym (takim z IKEA). Wstawiła do doniczki choinkę, i tam zaczęła ją stabilizować za pomocą ziemi. Na pierwszy (i drugi) rzut oka, ten stolik wytrzyma może z 15kg...
- Zośka, weź to zdejmij, bo się zaraz zawali – mówię, bo widzę co się kroi.
- Idź w pizdu! Nie chce ci się ubierać choinki, to spadaj
- Zamierzasz wpakować tę ziemię?!
- Pomożesz czy komentujesz?
Nie pomogłem. Poszedłem sobie otworzyć piwo.
Po około 20 minutach usłyszałem JEBUUUUUT. Spokojnie wracam do dużego pokoju..., a tam widzę, że TELEWIZOR leży, a na nim choinka.
Co się stało?
Żona na poważnie wpakowała 50 litrów ziemi w doniczkę, która stała na stoliku z IKEI, i stolik ten tego nie wytrzymał, i choinka wy***** się na telewizor...
Patrz, odkurzacz robi WIUUUUUUUU!
Hit hitów.
Żona bierze się za porządki świąteczne. Mamy (mieliśmy) odkurzacz Zelmer Roto 1000. Najlepszy sprzęt w domu. Służył od lat.
Żona odkurza sobie kuchnię. Nic się nie dzieje. Nagle słyszę „brzdęk” oraz cichy komentarz małży „ojej”. Nadstawiam ucha. Dźwięk odkurzacza z tradycyjnego „uuuuuu” zrobił się „wiuuuuuuu” jakby jakaś rakieta startowała. Wychodzę z pokoju, patrzę...
Podłoga w kuchni cała zalana, a moja małża to „odkurza”. Kabel na ziemi, w wodzie, żona stoi także w wodzie.
- Kur**! – krzyczę i biegnę do korków.
Nagle krótkie „jeb” – wywaliło korki, zrobiło się ciemno.
- Ale śmiesznie chodził... – słyszę słowa żony.
W półmroku odpalam latarkę. Świecę na żonę, na podłogę, na odkurzacz.
- Czy cię kompletnie powaliło?!!! Odkurzałaś wodę?!!
- No, a patrz jak śmiesznie chodził..., takie „wiuuuuuuuuuu”
Co się okazało? Żona, odkurzając, zahaczyła o suszarkę na pranie, a ta pociągnęła z mebli nasz filtr do wody (5 litrów) i wszystko się rozlało. Małży nie przeszkadzała woda – postanowiła ją odkurzyć.
Teraz propsy dla elektryka, który ostatnio zrobił nam rozdzielnię.
Wymiana opony w wózku – wizyta na SORZe
Mamy wózek dla młodszego syna, z którego czasem żona korzysta, gdy starszy jest odprowadzony do przedszkola. W ostatnim czasie wózek jest zakurzony, bo młodszy jest „mobilny”, ale żona używa wózka na zakupy. I tak się dzieje, że powietrze z przedniej, lewej opony, schodzi i robi się flak. Żona złożyła oficjalną skargę, ja zbadałem temat – wentyl nieszczelny. Powiedziałem, żeby sobie dała z tym spokój, bo i tak wózka już nie używamy. Ot, prosta sprawa.
Wracam do domu. Wózek leży na boku, koło zdemontowane, żona mnie nie wita, ale ma rękę całą zabandażowaną i jęczy.
- Co się stało?!
- Rozcięłam się...
- Pokaż!
- Nie..., Nie!
- Odcięłaś sobie palec?!
Widzę, że krwi aż nadto, coś jest na rzeczy.
I małża mi tłumaczy, że chciała sprawdzić dętkę. Wzięła więc coś do podważenia..., nóż, i próbowała wyciągnąć dętkę z koła. Nóż jej zszedł... i się wjeb*** w kciuk.
Po czterech godzinach na SORZe miała założone siedem szwów, usztywnienie i zakaz ruchu lewą ręką.
Ubieranie choinki – wymiana telewizora (znowu!!!)
Moja żona lubuje się w ręcznych robótkach. Uwielbia sama ubierać choinkę, a nawet zrobić samodzielnie ozdoby. Tym razem przeszła samą siebie...
Zażyczyła sobie, aby tegoroczna choinka była super duża. Zawsze mamy żywą choinkę, więc nie protestowałem. Co się zmieniło w tym roku, to fakt że choinka miała być w doniczce.
Pod moją nieobecność, przytargała do domu doniczkę, circa 50 litrów, i kilkanaście worków ziemi. Postawiła doniczkę na stoliku dziecięcym (takim z IKEA). Wstawiła do doniczki choinkę, i tam zaczęła ją stabilizować za pomocą ziemi. Na pierwszy (i drugi) rzut oka, ten stolik wytrzyma może z 15kg...
- Zośka, weź to zdejmij, bo się zaraz zawali – mówię, bo widzę co się kroi.
- Idź w pizdu! Nie chce ci się ubierać choinki, to spadaj
- Zamierzasz wpakować tę ziemię?!
- Pomożesz czy komentujesz?
Nie pomogłem. Poszedłem sobie otworzyć piwo.
Po około 20 minutach usłyszałem JEBUUUUUT. Spokojnie wracam do dużego pokoju..., a tam widzę, że TELEWIZOR leży, a na nim choinka.
Co się stało?
Żona na poważnie wpakowała 50 litrów ziemi w doniczkę, która stała na stoliku z IKEI, i stolik ten tego nie wytrzymał, i choinka wy***** się na telewizor...
Patrz, odkurzacz robi WIUUUUUUUU!
Hit hitów.
Żona bierze się za porządki świąteczne. Mamy (mieliśmy) odkurzacz Zelmer Roto 1000. Najlepszy sprzęt w domu. Służył od lat.
Żona odkurza sobie kuchnię. Nic się nie dzieje. Nagle słyszę „brzdęk” oraz cichy komentarz małży „ojej”. Nadstawiam ucha. Dźwięk odkurzacza z tradycyjnego „uuuuuu” zrobił się „wiuuuuuuu” jakby jakaś rakieta startowała. Wychodzę z pokoju, patrzę...
Podłoga w kuchni cała zalana, a moja małża to „odkurza”. Kabel na ziemi, w wodzie, żona stoi także w wodzie.
- Kur**! – krzyczę i biegnę do korków.
Nagle krótkie „jeb” – wywaliło korki, zrobiło się ciemno.
- Ale śmiesznie chodził... – słyszę słowa żony.
W półmroku odpalam latarkę. Świecę na żonę, na podłogę, na odkurzacz.
- Czy cię kompletnie powaliło?!!! Odkurzałaś wodę?!!
- No, a patrz jak śmiesznie chodził..., takie „wiuuuuuuuuuu”
Co się okazało? Żona, odkurzając, zahaczyła o suszarkę na pranie, a ta pociągnęła z mebli nasz filtr do wody (5 litrów) i wszystko się rozlało. Małży nie przeszkadzała woda – postanowiła ją odkurzyć.
Teraz propsy dla elektryka, który ostatnio zrobił nam rozdzielnię.
--
I am the law!