ZADRA
Przeciąłem jezdnię i wkroczyłem na koślawy chodnik. Przed drzwiami zawahałem się. Ojciec, który mi towarzyszył, pokiwał głową.
- Daremnie tracisz czas na walkę wewnętrzną - powiedział. - Tym razem zwycięży zło.
Spojrzałem mu w oczy. Dostrzegłem w nich głębokie przekonanie poparte ogromem doświadczeń.
Weszliśmy.
- Znasz pewnie "Dziwną historię dra Jekylla i Mra Hyde'a" - mówił ojciec siadając na wysokim stołku. - To, co zwykle - rzucił pod adresem barmana i podjął przerwaną myśl:
- Autor zakłada istnienie w człowieku dobra i zła i stara się rozstrzygnąć, która z tych sił ostatecznie zwycięża.
Nalałem sobie napoju "Orange".
- Która? - zapytałem.
- Ostatecznie - odparł ojciec - zwycięża dobro.
Wzruszyłem ramionami
- Nie wierzę.
- Bo wdałeś się w swojego stryja. On też nie wierzył w zwycięstwo dobra - ojciec zapatrzył się w mokry blat baru. - Pamiętam, jak krążył po mieszkaniu i mruczał: "Już się ja ciebie pozbędę, już ja cię wyabstrahuję". Kiedy go zapytałem, co go tak dręczy, odpowiedział, że zło. Wyznał mi, że tkwi w nim odrobina zła, jest to mikroskopijna odrobina, powiedział, ale rani go jak zadra. Postanowił się od niej wyzwolić. W środku nocy. Chyba przez godzinę dobiegały mnie odgłosy jego walki wewnętrznej, potem usłyszałem łomot i wszystko ucichło. Kiedy tam wszedłem, pod ścianą leżał topór, a na dywanie spoczywały dwie połówki twojego stryja. Był przecięty równo wzdłuż osi symetrii. Cofnąłem się i wtedy jedna z połówek drgnęła. Oparła się na łokciu, obróciła do mnie półkulę głowy, łypnęła okiem i powiedziała: "Za duży wziąłem zamach".
Ojciec umilkł. Przez chwilę w zadumie bawił się opróżnioną literatką.
- Do dziś nie wiem - dodał - która to była połowa. Dobra czy zła?
Jacek Sawaszkiewicz