- Miałem się spotkać z ministrem spraw zagranicznych Rosji Igorem Iwanowem - wspominał prezydent Aleksander Kwaśniewski. - Poprosiłem ówczesnego ministra spraw zagranicznych Władysław Bartoszewskiego, aby zrelacjonował mi swoje spotkanie z rosyjskim kolegą.
- Bardzo dobre - odpowiedział - rozmawialiśmy godzinę, w ogóle nie dopuściłem go do głosu.
- Ale przecież chyba warto było posłuchać, co ma do powiedzenia…- skomentował prezydent.
- Ale co on może mieć ciekawego do powiedzenia?
....................
Pisarz Jerzy Pilch wspominał: Kiedyś czekałem na znajomego przed meczem Legia - Cracovia i patrzę, a tu jeden z kibiców idzie w moim kierunku. Zaniepokoiłem się trochę, bo nie wyglądało, że chce podyskutować o literaturze, ani że zbliża się celem pozyskania autografu. Podszedł, klepnął mnie i mówi: „Szkoda, że jest pan kibicem tak ch… drużyny”.
....................
Działacz opozycji demokratycznej Henryk Wujec był śledzony przez funkcjonariuszy SB. Nie kryli się tym, wręcz robili to ostentacyjne, co było jedną z form zastraszania. Wujec znalazł sposób: urządzał długie przemarsze przez miasto, a że miał znakomitą kondycję i poruszał się szybkim krokiem, nazywanym przez przyjaciół „chodobiegiem”, esbecy mieli problemy z nadążaniem. Zziajani, gdy brakowało im sił wołali:
- Panie Wujec, bądź pan człowiekiem, zwolnij!
......................
Były dwie siostry aktorki: Halina Kossobudzka, żona Jacka Woszczerowicza, i RENATA KOSSOBUDZKA (na zdjęciu) żona Stanisława Wohla. Renata w latach 60-tych wyjechała z teatrem na gościnne występy do Mińska białoruskiego. Po próbie aktorzy poszli na spacer i zobaczyli plakaty swojej sztuki. Ktoś kto znał cyrylicę, zauważył, że zamiast "Kossobudzka" na plakacie było wydrukowane "Kossodupska". Aktorka zrobiła straszną aferę, że jest to prowokacja i że ona nie będzie wieczorem grać! Na to miejscowi: "Pani Renata, taż my to zrobili z dobrobrego serca! Naźwisko, które my dali na afisz, w naszym kraju nic nie znaczy, natomiast "Kossobudzka" po naszemu znaczy "Krzywochujska"!".
......................
ANDRZEJ SEWERYN*: (...) Miałem genialną przygodę z innym... Andrzejem Sewerynem - reprezentantem kadry narodowej, koszykarzem krakowskiej Wisły. Kręciliśmy wtedy w Krakowie "Na srebrnym globie". Jak tylko dowiedziałem się, że gra Wisła, postanowiłem pójść na mecz. W przerwie zobaczyłem, że pan Seweryn, który był wówczas niekwestionowaną gwiazdą, został na parkiecie, żeby sobie porzucać. Nie zastanawiając się, spokojnym pewnym krokiem zszedłem do niego, żeby zrobić niespodziankę. (...) Ukłoniłem się, powiedziałem "dzień dobry" i czekam. Facet nic. Przystąpiłem do ataku: "Wie pan, co tu dużo mówić, to zabawne, ale też nazywam się Andrzej Seweryn". Spojrzał na mnie i zapytał: "No i co?". Zrobiło mi się głupio. Uciekłem.
anegdoty o sławnych Polakach (fb)
anegdoty teatralne, filmowe i muzyczne (fb)