Aikido
Licho wie, co mnie podkusiło, żeby zapisać się na kurs aikido. Na pierwszą lekcję poszedł ze mną ojciec, bo chciał wiedzieć, na co idą jego pieniądze.
Mistrz aikido ubrany był w białą bluzę i czarne spodnie. Zagonił nas do hali sportowej i kazał nam usiąść na materacach pod ścianą.
- Aikido jest techniką samoobrony - powiedział. - Ale może od razu przejdę do praktyki.
Obejrzał wszystkich dokładnie i wyłowił wzrokiem mego tatkę.
- Pan mi posłuży za przeciwnika - zdecydował.
Ojciec przeraził się.
- Dlaczego ja? - spytał.
- Bo jest pan najstarszy i wygląda najbardziej niebezpiecznie - odparł pan aikidoka. Zaciągnął tatę na środek hali i podjął:
- Na technikę aikido składają się zwroty ciała, pady oraz chwyty. Najczęściej stosowanymi chwytami są dźwignie na stawy. Pozwolę to sobie zademonstrować.
Nim zdążyliśmy się połapać, ojciec runął na materace pięć kroków za mistrzem. Mistrz bez pośpiechu pomógł mu wstać.
- Głowa do góry - powiedział. - I więcej werwy! Potem zwrócił się do nas.
- W aikido trzeba umieć przewidzieć i wyprzedzić atak napastnika - oświadczył. - Sukces zapewnia nam nie siła, lecz inteligencja, zręczność i refleks. Proszę patrzeć uważnie.
Tym razem tato wylądował poza materacami, wzbijając z parkietu obłoczki kurzu. Pan aikidoka troskliwie przyklęknął przy ojcu.
- No, hop na nóżki! - rzekł. - Zrobimy jeszcze tylko jedną próbę. Niech mnie pan teraz zaatakuje.
Ojciec dźwignął tułów. Był purpurowy na twarzy.
- Z przyjemnością - wykrztusił i zwlókł się z podłogi.
Mistrz także wstał.
- Aikido ma to do siebie, że siłę ataku obraca przeciwko atakującemu - wyjaśnił. - Zaraz to zobaczycie na przykładzie.
Tato ruszył pochylony do przodu. W następnej sekundzie, po krótkim locie nad ziemię, ugrzązł między drabinkami przymocowanymi do ściany. Z sufitu posypały się okruchy tynku.
Pan aikidoka otrzepał ręce.
- Tyle tytułem wprowadzenia - powiedział. - Serdecznie zapraszam na następne lekcje.
Do domu ojciec razem ze mną wrócił taksówką. Przez całą drogę powrotną nie pisnął ani słowa. Nie wróżyło to nic dobrego.
Faktycznie, lekcje ostatnio odrabiam na stojąco. Ale tato przestał się martwić, na co idą jego pieniądze. W końcu sam się czegoś nauczył.
Jacek Sawaszkiewicz