- większego starocia nie było?
Umiera stary Żyd, przy jego łóżku czuwa żona. W pewnym momencie on mówi: – Pamiętasz Salci, w 36-tym jak Niemcy spalili nam sklep w Cottbus, Ty byłaś przy mnie. – Tak Mosze, byłam. – A pamiętasz jak w 46-tym Polacy spalili nasz dom w Jedwabnem, Ty byłaś przy mnie. – Tak Mosze, byłam – I teraz jak umieram ciężko chory Ty jesteś przy mnie. – Tak Mosze, jestem – Wiesz co Salci, ja tak sobie myślę, że Ty mi jednak pecha przynosisz..
W szpitalu leży nieprzytomny mężczyzna, przy nim siedzi troskliwa żona. W pewnym momencie chory budzi się, patrzy na żonę i pyta:
- Byłaś przy mnie zawsze, kiedy spotykało mnie jakieś nieszczęście, prawda?
- Tak, kochanie.
- Byłaś przy mnie, kiedy mnie z pracy wywalili?
- Tak, kochanie.
- A gdy moja firma zbankrutowała, też przy mnie byłaś?
- Tak, kochanie.
- A gdy nam się chałupa spaliła?
- Też przy tobie byłam, kochanie.
- Teraz, gdy miałem ten cholerny wylew, też przy mnie jesteś?
- Tak, kochanie.
- Wiesz co? Ty mi przynosisz pecha!
Stary Żyd leży na łożu śmierci.
- Salcie, żono moja, jesteś tu?
- Tak, jestem.
- Pamiętasz żono moja, jak spaliła się nasz sklep? Byłaś wtedy przy mnie?
- Tak, byłam.
- A pamiętasz jak zaraza zabiła wszystkie nasze zwierzęta? Byłaś wtedy przy mnie?
- Tak, byłam przy tobie.
- A pamiętasz jak nasi synowie zginęli na wojnie? Byłaś wtedy przy mnie?
- Tak, byłam przy tobie.
- A pamiętasz jak nam skradziono wszystkie oszczędności? Byłaś wtedy przy mnie?
- Tak, oczywiście, że byłam.
- A teraz leżę śmiertelnie chory i ty jesteś przy mnie... I tak się zastanawiam, Salcie, czy ty mi przypadkiem nie przynosisz pecha?