Zlotowe trzy sztuki, a może więcej. Wśród nich dwóch bohaterów JM - Cycek i Charakterek.
Stare, ale jare.
Zacznijmy od Cycusia. Cycuś znany jest ze Zlotów. Na kilku był. Zawsze pomykał na kulach. Ciężko mu to szło. Nie znam się na takich chorobach. Anyway chłopak od dzieciństwa został przez życie skazany na popierdalanie na kulach z drętwymi nogami. Co nie zmienia postaci rzeczy, że swoim humorem i podejściem do życia mógłby obdzielić tysiące frustratów, którzy w jego sytuacji już by się powiesili.
Zacznijmy od początku - Cycek na głupie pytania typu - A dlaczego tak chodzisz? Odpowiadał zawsze, że: - W domu była bieda. Kołyski nie było, więc matka kołysała mnie w betoniarce...
Na Zloty Cycek zawsze przybywał ze swoją ekipą. Przyjaciele, którzy mu po prostu pomagali w pewnych kwestiach. Na jednym z takowych zabrali go na rower wodny. Wiecie. Takie coś duże, zielone, blaszane. Pedałami trzeba napierdalać, żeby płynęło. Napływali się. Dobijają do brzegu. Cycek stwierdza, że sam z roweru zejdzie. Dostaje kule. Próbuje się z roweru wydostać. Wykonuje podwójnego axla z potrójnym ritbergerem i pada na ryj do wody. I teraz tak. Wyobraźcie sobie jak dryfuje na powierzchni wody z gębą w niej zanurzoną i z rękami rozłożonymi z kulami niczym wodny Chrystus. Oczywiście jego kochani koledzy zanim mu pomogli rżeli przez równą minutę. Wytrzymał.
Cycek był też wpadł do mnie kiedyś jak jeszcze dwie nogi miałem. Po drodze do mnie miał wejść do Szklanej Pogody, którą mam pod balkonem i zakupy poczynić. Koleżanka tam pracuje. Potem do mnie mówi: - Fajny ten twój... KULEGA...
Na zlocie Cycek popierdziela obok ławki, na której siedzę z Dyziem i pijemy piwo. Dyzio: - Cycek zwolnij, bo nam piwo wylejesz...
I finalnie Charakterek. Na którymś zlocie Joe skołował trampolinę. Poranek. Kac. Część ludzi wybudzona, część nie. Powoli się zbieramy na werandzie. Poniżej widać trampolinę. A obok niej Charakterek na wózku. I leci tekst: - A ten co, kurwa??? Już kolejkę zaklepał???
Stare, ale jare.
Zacznijmy od Cycusia. Cycuś znany jest ze Zlotów. Na kilku był. Zawsze pomykał na kulach. Ciężko mu to szło. Nie znam się na takich chorobach. Anyway chłopak od dzieciństwa został przez życie skazany na popierdalanie na kulach z drętwymi nogami. Co nie zmienia postaci rzeczy, że swoim humorem i podejściem do życia mógłby obdzielić tysiące frustratów, którzy w jego sytuacji już by się powiesili.
Zacznijmy od początku - Cycek na głupie pytania typu - A dlaczego tak chodzisz? Odpowiadał zawsze, że: - W domu była bieda. Kołyski nie było, więc matka kołysała mnie w betoniarce...
Na Zloty Cycek zawsze przybywał ze swoją ekipą. Przyjaciele, którzy mu po prostu pomagali w pewnych kwestiach. Na jednym z takowych zabrali go na rower wodny. Wiecie. Takie coś duże, zielone, blaszane. Pedałami trzeba napierdalać, żeby płynęło. Napływali się. Dobijają do brzegu. Cycek stwierdza, że sam z roweru zejdzie. Dostaje kule. Próbuje się z roweru wydostać. Wykonuje podwójnego axla z potrójnym ritbergerem i pada na ryj do wody. I teraz tak. Wyobraźcie sobie jak dryfuje na powierzchni wody z gębą w niej zanurzoną i z rękami rozłożonymi z kulami niczym wodny Chrystus. Oczywiście jego kochani koledzy zanim mu pomogli rżeli przez równą minutę. Wytrzymał.
Cycek był też wpadł do mnie kiedyś jak jeszcze dwie nogi miałem. Po drodze do mnie miał wejść do Szklanej Pogody, którą mam pod balkonem i zakupy poczynić. Koleżanka tam pracuje. Potem do mnie mówi: - Fajny ten twój... KULEGA...
Na zlocie Cycek popierdziela obok ławki, na której siedzę z Dyziem i pijemy piwo. Dyzio: - Cycek zwolnij, bo nam piwo wylejesz...
I finalnie Charakterek. Na którymś zlocie Joe skołował trampolinę. Poranek. Kac. Część ludzi wybudzona, część nie. Powoli się zbieramy na werandzie. Poniżej widać trampolinę. A obok niej Charakterek na wózku. I leci tekst: - A ten co, kurwa??? Już kolejkę zaklepał???
Ostatnio edytowany:
2020-07-24 20:13:24
--
