Dzisiaj w pracy miałem bardzo zabawną sytuacje. Byłem świadkiem dialogu.
[wprowadzenie]
Na jednym z obiektów, na których od czasu do czasu pracuję w ekipie znajdują się dwie panie (Jolka, lat ok 55 oraz Beata, lat ok 60). Panie, jak mi wiadomo, znają się od wieluuuuu lat i pracują razem równie długo. Tak się złożyło, że w biurze siedziałem z kierownictwem (skład 5 osób) i ustalaliśmy dość ważne kwestie, lecz za drzwiami Jolka i Beata darły się na siebie i kłóciły o coś. Raz po raz słychać było wrzaski. Jak domniemam, poszło o to, że Jolka prosiła Beatę, aby ta coś zrobiła, czego ta nie zrobiła i dyrektor miał żale do tej pierwszej. Konsekwencją było, że ucięli jej "coś tam" (nie wiem co, ale coś ucięli).
Kłótnie trwały, gdy tylko owe panie się spotkały - a, że często obie "przetaczały" się na zapleczu, raz po raz słychać było wrzaski, krzyki i docinki. W sumie, było to nawet zabawne, więc kierownictwo nie zwracało uwagi. Aż nadszedł punkt kulminacyjny:
[Dialog]
J: I masz, pizdo, przez ciebie nie idę na urlop, bo mam odrabiać!
B: A, by cię chuj strzelił, dobrze ci tak. Urlopów się zachciewa, wielka mi pani!
J: Wiadomo, paniusia będzie się byczyć na RODOS!
B: Żebyś wiedziała, głupi ciulu*, będę się byczyć i zimną wódkę pić!
J: No, to się tam schlej, żebyś się zesrała!
B: Przynajmniej chłopów sobie pomacam, o!
J: Kto cię, kurwa zechce, co?
B: Cooooo?! Twój stary lepi się do mnie, to i i chłopa nie trudno (śmiech jak cholera)!
J: Ciebie trudno odróżnić od zdechłej świni, a mój stary po pijaku by i taką przeleciał, więc to nie powód do dumy!
(cisza - grobowa!)
I w tym momencie my, czyli CAŁE biuro, tak żeśmy zaczęli rżeć, że praca właściwie się skończyła.
* - naprawdę użyła do kobiety słowa "ciulu"!
[wprowadzenie]
Na jednym z obiektów, na których od czasu do czasu pracuję w ekipie znajdują się dwie panie (Jolka, lat ok 55 oraz Beata, lat ok 60). Panie, jak mi wiadomo, znają się od wieluuuuu lat i pracują razem równie długo. Tak się złożyło, że w biurze siedziałem z kierownictwem (skład 5 osób) i ustalaliśmy dość ważne kwestie, lecz za drzwiami Jolka i Beata darły się na siebie i kłóciły o coś. Raz po raz słychać było wrzaski. Jak domniemam, poszło o to, że Jolka prosiła Beatę, aby ta coś zrobiła, czego ta nie zrobiła i dyrektor miał żale do tej pierwszej. Konsekwencją było, że ucięli jej "coś tam" (nie wiem co, ale coś ucięli).
Kłótnie trwały, gdy tylko owe panie się spotkały - a, że często obie "przetaczały" się na zapleczu, raz po raz słychać było wrzaski, krzyki i docinki. W sumie, było to nawet zabawne, więc kierownictwo nie zwracało uwagi. Aż nadszedł punkt kulminacyjny:
[Dialog]
J: I masz, pizdo, przez ciebie nie idę na urlop, bo mam odrabiać!
B: A, by cię chuj strzelił, dobrze ci tak. Urlopów się zachciewa, wielka mi pani!
J: Wiadomo, paniusia będzie się byczyć na RODOS!
B: Żebyś wiedziała, głupi ciulu*, będę się byczyć i zimną wódkę pić!
J: No, to się tam schlej, żebyś się zesrała!
B: Przynajmniej chłopów sobie pomacam, o!
J: Kto cię, kurwa zechce, co?
B: Cooooo?! Twój stary lepi się do mnie, to i i chłopa nie trudno (śmiech jak cholera)!
J: Ciebie trudno odróżnić od zdechłej świni, a mój stary po pijaku by i taką przeleciał, więc to nie powód do dumy!
(cisza - grobowa!)
I w tym momencie my, czyli CAŁE biuro, tak żeśmy zaczęli rżeć, że praca właściwie się skończyła.
* - naprawdę użyła do kobiety słowa "ciulu"!
--
I am the law!