Byłem ostatnio w ZOO w Wawie. Generalnie spoko, piękna pogoda i może ze 20 osób w całym Zoo. Stałem przy wybiegu zebr już trochę znudzony. Czekałem aż ta łajza wyjdzie zza krzaków, by zrobić jej zdjęcie. W tym momencie podeszła do mnie 5-cio, może 6-cio letnia dziewczynka i wypatruje. Oczywiście nic nie zobaczy, bo z wysokości jej wzroku widać tylko krzaki. Dziecko zaczęło się trochę niecierpliwić więc mówię do niej:
- tam jest koń w piżamce, za tymi krzakami.
Gówniak najpierw spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a potem z powrotem na wybieg. Znów na mnie jak na debila i z powrotem na wybieg. W tym momencie w całej okazałości pokazała się zebra. Dzieciak wystrzelił jak z procy w kierunku rodziców z wrzaskiem:
Mamo, mamo tam jest koń w piżamce! TAM JEST KOŃ W PIŻAMCE!
Przez sam środek ZOO, głównym deptakiem.
Załatwiłem jej wspomnienia i śmiech rodziny do końca życia. Jestem z siebie dumny.
- tam jest koń w piżamce, za tymi krzakami.
Gówniak najpierw spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a potem z powrotem na wybieg. Znów na mnie jak na debila i z powrotem na wybieg. W tym momencie w całej okazałości pokazała się zebra. Dzieciak wystrzelił jak z procy w kierunku rodziców z wrzaskiem:
Mamo, mamo tam jest koń w piżamce! TAM JEST KOŃ W PIŻAMCE!
Przez sam środek ZOO, głównym deptakiem.
Załatwiłem jej wspomnienia i śmiech rodziny do końca życia. Jestem z siebie dumny.
--