Sławomir Pietras wspomina wybitną śpiewaczkę operową MARIĘ FOŁTYN: (...) Na polecenie ówczesnego ministra kultury pożyczyłem do "Halki", którą reżyserowała na Kubie (!) Maria, komplet dekoracji i kostiumów z Opery Wrocławskiej. Po jej powrocie do kraju, zażądałem zwrotu, na co Fołtyn z ogniem w oczach krzyknęła: "Nie masz Boga w sercu! Po ostatnim spektaklu zebrałam hawański zespół i w podziękowaniu pozwoliłam im pójść w tych kostiumach do domu, bo tam jest nędza i nie mają w co się ubrać!".
Po kilkunastu latach, będąc w Hawanie, odwiedziłem naszego ambasadora. - Czy pan wie, dyrektorze, że jeszcze teraz spotykamy na ulicach Hawany sędziwych amatorów rumu odzianych w stroje góralskie? - opowiadał rozbawiony.
.................
Weteran polskiej sceny WITOLD SADOWY*: (...) Trzymam się, bo "nie mogę się puszczać", jak mówił Wiesio Michnikowski. Żyję długo, wciąż uśmiecham się do ludzi, nienawidzę ponuraków i narzekających. Kiedy się zestarzałem, powiesiłem nad biurkiem plakat, który dostałem od moich przyjaciół, z napisem: "Z każdym dniem mojego życia zwiększa się liczba tych, którzy mogą mnie pocałować w dupę".
.................
Podczas specjalnego odcinka programu "Szansa na sukces" poświęconego twórczości ZBIGNIEWA WODECKIEGO, Alicja Majewska przypomniała historię z Opola. Było to podczas jubileuszowego koncertu z okazji 90-lecia Polskiego Radia. Majewska śpiewa, Włodzimierz Korcz gra. Kończą. Długie brawa, a zza kulis wychyla się Wodecki i rzecze: " Muszę wam coś z przykrością powiedzieć: lepiej nie będzie!".
...................
MIECZYSŁAW FOGG wchodzi do męskiej części garderoby i pyta: "Przepraszam, kto z panów najmłodszy?". Odpowiadam, że ja. "To proszę mi przynieść korek". "Jaki korek, mistrzu?". "Korek korkowy". Poleciałem na miasto, dostałem korki od pani ze sklepu monopolowego. Daję Mieciowi i patrzę, co robi. A on wyjął kuferek, z niego świeczniczek, stary, srebrny, okapany woskiem. I pudełeczko. Tam miał zajęczą nóżkę i puder do bielenia twarzy. Wybielił sobie twarzyczkę pięknie. Po czym zapalił świeczkę na świeczniku, osmalił korek nad płomieniem I włoski sobie przyczernił. Skronie siwiuteńkie, ale na górze czarniuteńko. Żeby panie mdlały.
..................
Janusz Szczepkowski*: REGINA PISAREK miała ulubionego pudla. Głupi był jak każdy pudel, ale kochała go, bo to jej pudel. I ten pudel zachorował. Wezwała mnie do pomocy, żebym poszedł z nią do weterynarza. A weterynarz pudla uśpił.
Niosłem go na własnych barkach. Pudel, jak już umarł, ważył chyba z tonę. Pisarek uparła się, że go pochowa koło swoich rodziców na cmentarzu na Wólce. Dla niej nie było rzeczy niemożliwych. Wzięła jakąś łopatę, pojechaliśmy w nocy na ten cmentarz. Ciemno, głucho, a ona każe mi kopać przy grobie rodziców. Myślę: " Boże, rano pomyślą, że ktoś się odkopał". Ten pudel leży nielegalnie do dziś. Nikt o nim nie wie. Pewnego dnia zrobią ekshumację, a tam pudel.
....................
Aktor Jerzy Bończak jadł kolację w hotelowej restauracji, w której akurat striptizerka odkrywała swoje wdzięki. W czasie posiłku wylał herbatę na spodnie, i gdy wracał do pokoju, windziarz spojrzał na niego i powiedział:
- Podobał się występ, co?
Anegdoty teatralne, filmowe i muzyczne
--