Na spacerze byłam, trochę się bałam, bo, jak to napisał Szczepan Twardoch: "Brak podstawy prawnej, rozbieżności, można spacerować, ale nie można, ale w sumie na rowerze tak, ale nie, z psem i z królikiem, pięć kilometrów od domu tak, ale dwadzieścia nie, albo może w sumie tak, kara trzydzieści tysięcy, a może pięć, a może pan policjant pogrozi paluszkiem, jak mu tam akurat humor będzie dopisywał, a może sądy doraźne, trochę nie wiadomo na jakiej podstawie, trochę prawem kaduka, a trochę wicie-rozumicie, jakoś to będzie, może się uda, nie? W kryzysowej, ale jeszcze przecież spokojnej sytuacji ze strony rządu powinny wypływać wyłącznie komunikaty klarowne, spójne, osadzone w porządku prawnym, który przecież daje stosowne ku temu narzędzia. A jest jak zwykle, ani guzika, silni, zwarci, gotowi, tak, z tym, że nie, a potem będzie ojej, jak to możliwe, że to jebło, i jeszcze nad wszystkim unosi się cień starszego pana z Żoliborza, nieco zagubionego w innej niż partyjna intryga rzeczywistości, którego głównym zmartwieniem jest dziś to, czy sobie rocznicę Smoleńska zorganizuje".
--
Skiosku&Pokiosku