Bawiąc - jak zwykle ostatnimi czasy - w Płocku, wyprowadzam moją Miśkę, życzliwą całemu światu psiunię, na spacer na skarpę Tumską, przepiękny wysoki brzeg Wisły. Idąc tam przechodzimy po przekątnej przez Stary Rynek. Kiedy dziś o bladym świcie zmierzaliśmy do Rynku, zza jego rogu wypłynął lewym halsem dżentelmen o wyglądzie z lekka zaniedbanym. Miśka na jego widok rozdarła mordkę, co w ogóle do niej niepodobne, budząc Płocczan chrapiących za podwójnymi oknami. W panice zacząłem ją uciszać, bez rezultatu jednak, na co ów dżentelmen uspokoił z kolei mnie, mówiąc smętnym głosem:
Ja ją rozumiem, jestem alkoholikiem...
Ja ją rozumiem, jestem alkoholikiem...
--
Nie mówcie mi, co mam robić, a ja wam nie powiem, dokąd macie iść.