PIOTR CIEPLAK* o współpracy z JANUSZEM GAJOSEM w Teatrze Narodowym: (...) Kiedyś na próbie sytuacyjnej "Nart Ojca Świętego" mówię do niego: "Janusz, po tej scenie odchodzisz w głąb i idziesz tam w pizdu", wyobrażając sobie, że zwyczajnie pójdzie za kulisy. Poszedł, zatrzymał się przed ścianą i żartobliwie, ale i z nutą powagi mówi do mnie: "Przepraszam cię, Piotrze, ale pizdu jest w prawo czy w lewo?".

* Jacek Wakar, "Przyczajony geniusz", s. 132-33.
.................

URSZULA DUDZIAK: (...) Graliśmy dziesiątki kocertów w całej Polsce. Z zabawnych sytuacji pamiętam, jak w Tarnowie po koncercie zabrano nas do dyskoteki, gdzie przyjęto mnie do Klubu Prawiczków i wręczono dyplom, na którym widniał złamany kutas. Innym razem nocując w jakimś hotelu, zeszliśmy rano na śniadanie do hotelowej jadalni. Kelner podał nam nieświeżą wędlinę i czerstwy chleb. Poskarżyłam mu się głośno, a on na to: "Daj mi, pani, spokój. Ja się tu brzydzę jeść i śniadanie przynoszę ze sobą z domu". Pozostało mi tylko zrobić wielkie oczy.
..................

Historia prawdziwa, zdarzyła się administratorowi tej strony. Kilka lat temu w Nowym Teatrze w Warszawie odbyło się spotkanie promujące najnowszą wówczas powieść SZCZEPANA TWARDOCHA pt. "Król". Przybył tłum ludzi, czym byli zaskoczeni organizatorzy i sam autor. Po dwugodzinnej rozmowie odbyło się tradycyjne podpisywanie książki. Wszyscy chętni ustawili się w kolejce. Za mną dwie panie:
- Marysia, kupiłam tę jego książkę, ale jej nie przeczytam...
- To po co stoisz w kolejce po autograf?
- Chcę zobaczyć TWARDOCHA z bliska!
..................

AGNIESZKA HOLLAND*: (...) Rano, kiedy nie bardzo mam pomysł na scenę i czuję lęk, że nie uda mi się jej zrobić, zaczynam być zirytowana. Szukam winy w innych. (...) Zobaczyłam coś podobnego, ale już w ogromnym natężeniu u MAGGIE SMITH. Rano, kiedy przychodzi na plan, robi awantury wszystkim i o wszystko, niektórych doprowadza do płaczu. Mimo lat doświadczenia i sukcesów jest w niej prawdziwy lęk, że nie będzie w stanie perfekcyjnie zagrać. I dopiero kiedy po pierwszym dublu okazuje się, że jest dobrze, rozluźnia się i można z nią normalnie rozmawiać. (.. ) Kiedy pracowałam z nią pierwszy raz, przy "Tajemniczym ogrodzie", żeby mnie wypróbować, domagała się podania jej motywacji do każdego najprostszego zadania. Była taka scena, w której dziewczynka wraca nad ranem z pokoju chłopczyka, są wielkie schody, widzimy ją na drugim piętrze, a na pierwszym widzimy MAGGIE SMITH w czerwonym szlafroku. Wkurzyła się, bo musiała gonić po tych schodach w kolejnych dublach, więc powiedziała, że tego nie zrobi, bo nie rozumie, dlaczego tam jest. Szczerze mówiąc, nie było wyjaśnienia, po prostu to dobrze wyglądało w obrazku i było dobre dla tajemnicy. A ponieważ jest inteligentną osobą, postanowiłam zdobyć ją żartem. Opowiedziałam jej bardzo dokładnie o kłopotach trawiennych pani Medlock, którą grała, mówiłam, że z ich powodu w nocy bierze ziółka. Po dziesięciu minutach precyzyjnego opowiadania wybuchnęła śmiechem. Powiedziała, że poczuła do mnie sympatię i więcej nie będzie robić numerów.

* Remigiusz Grzela, "Wolne", s. 218-19.

Anegdoty teatralne, filmowe i muzyczne (fb)