Poszedłem na spacer z pieskiem i zapomniałem woreczków. Pies nasrał na trawniku. Zauważyła to jakaś kobieta i zaczęła na mnie krzyczeć.
A ja na to:
- Co też pani, przecież my wszyscy jesteśmy za panem prezesem!
Kobieta zamilkła, objęła mnie i powiedziała:
- Srajcie, gdzie chcecie! - I zapłakała.
I ja zapłakałem. I pies.
A ja na to:
- Co też pani, przecież my wszyscy jesteśmy za panem prezesem!
Kobieta zamilkła, objęła mnie i powiedziała:
- Srajcie, gdzie chcecie! - I zapłakała.
I ja zapłakałem. I pies.
--
Nie mówcie mi, co mam robić, a ja wam nie powiem, dokąd macie iść.