Bijcie zważcie jednak żem już siwizną przyprószon.
Europarlament.
Tydzień pierwszy.
No. Już piątek. Można się powoli zbierać do domu. W kraju to by się podpisało listę i siup. Ale tu jest Europa. Nie ma komu powiedzieć, żeby wyłączył kamery i nie udostępniał nagrań. Pismaki już dawno wyrzucone były z parlamentu i był spokój. A tu? Trzeba siedzieć do piętnastej i tyrać. W sumie to na początku nudno było bo człowiek z językami nie ten tego a te słuchawki, co to je dali, to popsute jakieś były i nic słychać nie było co tam po swojemu szwargoczą. Z niemieckiego to człowiek tyle zapamiętał, co w Czterech Pancernych niemcy gadali. Hande ho i Curik. Ale to za mało żeby z kimś pogadać. Szczęściem sprzątaczka przechodziła i wciubiła kabel od słuchawek do tej komody co przede mną stoi. Od razu lepiej. Jakby przez radio nadawali. W kraju, to choć człowiek miał siedmiu asystentów a tu bida, samemu trzeba wszystko robić. Jak na obozie harcerskim. Ciekawe na co ta Unia marnuje nasze pieniążki, że tak tu nie ma.
A! Pieniążki! W kraju piszą, że zarabiamy trzy razy więcej jak prezydent. Może i tak, ale co on ma do roboty? Wstanie rano, zejdzie w szlafroku z kawą na dół i już jest w robocie. Podpisze co kazali i ma fajrant. Ubierze się, narty przypnie i hyc w góry. Jeszcze go zawiozą. Znaczy kosztów utrzymania nie ma! A my? Talerz kalafiorowej dwanaście złotych! U nas na stacji PKP trzy złote. Jest różnica? Jest. I to jaka! Doliczyć się trudno, bo się mnoży banknot razy cztery z groszami żeby wiedzieć czy się nie przepłaca. A podobno ojro ma stanieć i będziemy stratni na tym całym posłowaniu. Skandal z tymi cenami. Poprzewracało się im w dupach od tego dobrobytu, oj poprzewracało.
W środę dostaliśmy bardzo smutną wiadomość! Dowiedzieliśmy się otóż, że nie przyślą nam z kraju limuzyn i mamy sami wracać. Wyjdzie po sześć osób na auto. Dobrze, że jest na gaz. Tylko trzeba jakiś cepeen znaleźć tani. Kiedy oni wreszcie te limuzyny pancerne dla nas kupią? Do kraju to jeszcze, jeszcze dojechać. Klamotów mało, broszki i inne szpargały tu zostawię ale powrót? Przecież, jak każdy weźmie saganek żuru albo jarzynowej na pięć, sześć dni, cztery kilo kaszanki i z pięć podwawelskiej, cebulę to jak to utkać w Uno? Niektórzy to jeszcze zapasy w szklanych butelkach chcą wziąć. Szczęściem, tu też podobno można dużo ugrać na kilometrówkach, też nie sprawdzają tylko wierzą na słowo. Można powiedzieć, że się ciężarówką co pali 20 litrów ropy przyjeżdża i uwierzą. Łońskiego roku sześciu naszych na autostradzie zatrzymali i mówią, że będzie mandat. Na to nasi, że już mają po mandacie europejskim. I co? I nic. Chłopaki musieli z budki (brak środków na koncie) zadzwonić do emeszetu i sprawę prostować. A ci gliniarze nadal pracują! Nie wylali ich! Skandal! Policyjne i represyjne państwo!
Podobno w tych limuzynach co to je mają kupić lodówki są. Ciekawe jak duże? Ile tej kaszanki wejdzie, bo podwawelską można w bagażniku wieźć. Nic to, przemęczymy się dla kraju i dla wyborców. Tylko ta droga… Tyle godzin po wertepach. Dobrze, że jakoś cztery lata temu położyli do mnie asfalt. Od razu lepiej się jeździ. Nie trzeba brać Ursusa żeby po naftę do GS-u pojechać. Jednak dawniej to było lepiej. Człowiek jak gdzieś jechał to brał trzy limuzyny. Jedna jako taran na pijanych gówniarzy, druga dla siebie a trzecia jako ariergarda znaczy tylny zderzak. Tylko problem, bo ponoć ich tylko dwanaście zamówili a nas dziewiętnaścioro jest. Znaczy, albo po cichu zwiększą zamówienie, albo ktoś będzie musiał zostawać na łikend w Brukseli. Trzeba podsunąć pomysł specustawy, żeby kupili nam po odrzutowcu. Człowiek wysiądzie wypoczęty a nawet naukowcy udowodnili, że jak człowiek wypoczęty to bardziej wydajny. A, i żeby nam niedaleko domów lotniska pobudowali. Przecież nie będziem z Warszawy się telepać pociągiem. Uff, ale tu orka. Riczi nawet ze zmęczenia zasnął na obradach. Jaja były. Jak była wrzawa to się przecknął i wrzasnął gromko: Hańba! On tak zawsze w kraju robi jak uśnie na sali plenarnej a jest hałas. Szczęściem, nikt nie słyszał bo głośno było a darł się nie do mikrofonu ale tak ogólnie. Pierwszy głos zabrany przez naszych w PE. A to już coś!
Głosowania. Tu już ciężki temat. W kraju się dostało z rana kartkę jak naciskać przyciski i kiedy. A tu nie ma kogo zapytać. Patrzę co sąsiadka naciska a ona co innego co ja, no to i ja drugi przycisk a ona podpatrzyła co ja i też zmieniła wybór. Oszaleć można! W trakcie głosowania na marszałka wszystkim nam się pokiełbasiło i wyszło gorzej niż było. Nawet Mati, co to specjalnie tu przyjechał, miał kwaśną minę. Powiedział tylko, że każe się Jackowi odtrąbić sukces w telewizji narodowej i jakoś to będzie (tak samo było jak żeśmy wygrali 1 do 27). I pojechał. Trzeba będzie oglądać. Dużo się można z tej naszej telewizji dowiedzieć. Na przykład: nasi specjaliści powiedzieli, że ludziom żyje się lepiej. Ponoć ludzie mówią, że to nieprawda. Ale z drugiej strony, ludzie nie są specjalistami!
Jak dzielili stanowiska to mnie miało przypaść szefostwo bufetu albo szatni ale koniec końców wziął to ktoś inny. I dobrze. To jednak odpowiedzialna praca z przypadkowymi ludźmi. Na konwencji partyjnej albo wiecu wyborczym to są swoi i z takimi umiem rozmawiać. A przypadkowi ludzie zadają pytania niepasujące do moich odpowiedzi. Zresztą, powiemy żeśmy tu nie dla zaszczytów i stanowisk przyjechali ale ciężkiej, rzetelnej pracy, pracy u podstaw jak ten Walenrod z Przedwiośnia Orzeszkowej.
Wracając do tego co tu się dzieje. Do naszych też nie za bardzo jak zadzwonić bo to koszty są! Kupiliśmy w sześcioro telefon na kartę już pierwszego dnia ale San Domingo zadzwonił o domu i zjadło środki na koncie. No jesteśmy po prostu ślepi i głusi! Jak się ministrowało, to się miało dwa telefony. Jeden do odbierania instrukcji od takiego jednego posła a drugi do pracy. Plus sześć dla rodziny. Rachunki płaciło Państwo boć to przecież służba publiczna i się należy. A tu już piątek i nic o nagrodach za frekwencję nie mówią. Dziwne. W kraju to nawet można było dodatek za oddychanie wziąć jak się człowiek dobrze zakręcił.
Jeszcze jedna sprawa. Nabraliśmy słomy na dwa miesiące a tu strasznie krzywo sprzątaczki patrzą jak się wymienia. Byle słomka je denerwuje! To cały tydzień mam nie zmieniać? Przecież z gumiaków jej nie widać. Przyszła wiadomość z kraju, żeby używać onuc. Mam gdzieś takie, jeszcze po dziadziuniu co był za cara we wojsku. Trzeba będzie pamiętać o spakowaniu. Tylko gdzie to prać i suszyć? Ze słomą łatwiej było, szast-prast i już świeżutka.
Aby do piętnastej. Jeszcze musimy po żwirek do jakiego Lidla albo Biedronki skoczyć, bo jutro raporty składamy a głupio tak pójść z pustymi rękami. A i jakiś magnes dla trociniaka bo on podobno zbiera i na lodówkę nakleja. Upatrzyliśmy już taki jeden. Wygląda jak szczający chłopczyk. Zrobi się zrzutkę i się kupi. Tylko ten gołodupiec będzie musiał być z boku lodówki, tym od ściany, bo jak ojciec z Torunia zobaczy takiego golasa to go szlag trafi i znowu wet arianin zrobi o tym film
O! Już za dziesięć piętnasta! Zostało pozakluczać komodę, żeby mi flagi nie ukradli i fajrant! Do domciu!
Od autora: wszelkie podobieństwo do osób i wydarzeń zupełnie przypadkowe. Autor siedzi w Bieszczadach, od rana do nocy zasuwa przy retortach a jak się nie chce mu się spać wieczorem to odpala PC z procesorem 386 DX 8Hz (na przycisku turbo to 40 Hz ale wtedy przygasa światło) i snuje fantazje.
Europarlament.
Tydzień pierwszy.
No. Już piątek. Można się powoli zbierać do domu. W kraju to by się podpisało listę i siup. Ale tu jest Europa. Nie ma komu powiedzieć, żeby wyłączył kamery i nie udostępniał nagrań. Pismaki już dawno wyrzucone były z parlamentu i był spokój. A tu? Trzeba siedzieć do piętnastej i tyrać. W sumie to na początku nudno było bo człowiek z językami nie ten tego a te słuchawki, co to je dali, to popsute jakieś były i nic słychać nie było co tam po swojemu szwargoczą. Z niemieckiego to człowiek tyle zapamiętał, co w Czterech Pancernych niemcy gadali. Hande ho i Curik. Ale to za mało żeby z kimś pogadać. Szczęściem sprzątaczka przechodziła i wciubiła kabel od słuchawek do tej komody co przede mną stoi. Od razu lepiej. Jakby przez radio nadawali. W kraju, to choć człowiek miał siedmiu asystentów a tu bida, samemu trzeba wszystko robić. Jak na obozie harcerskim. Ciekawe na co ta Unia marnuje nasze pieniążki, że tak tu nie ma.
A! Pieniążki! W kraju piszą, że zarabiamy trzy razy więcej jak prezydent. Może i tak, ale co on ma do roboty? Wstanie rano, zejdzie w szlafroku z kawą na dół i już jest w robocie. Podpisze co kazali i ma fajrant. Ubierze się, narty przypnie i hyc w góry. Jeszcze go zawiozą. Znaczy kosztów utrzymania nie ma! A my? Talerz kalafiorowej dwanaście złotych! U nas na stacji PKP trzy złote. Jest różnica? Jest. I to jaka! Doliczyć się trudno, bo się mnoży banknot razy cztery z groszami żeby wiedzieć czy się nie przepłaca. A podobno ojro ma stanieć i będziemy stratni na tym całym posłowaniu. Skandal z tymi cenami. Poprzewracało się im w dupach od tego dobrobytu, oj poprzewracało.
W środę dostaliśmy bardzo smutną wiadomość! Dowiedzieliśmy się otóż, że nie przyślą nam z kraju limuzyn i mamy sami wracać. Wyjdzie po sześć osób na auto. Dobrze, że jest na gaz. Tylko trzeba jakiś cepeen znaleźć tani. Kiedy oni wreszcie te limuzyny pancerne dla nas kupią? Do kraju to jeszcze, jeszcze dojechać. Klamotów mało, broszki i inne szpargały tu zostawię ale powrót? Przecież, jak każdy weźmie saganek żuru albo jarzynowej na pięć, sześć dni, cztery kilo kaszanki i z pięć podwawelskiej, cebulę to jak to utkać w Uno? Niektórzy to jeszcze zapasy w szklanych butelkach chcą wziąć. Szczęściem, tu też podobno można dużo ugrać na kilometrówkach, też nie sprawdzają tylko wierzą na słowo. Można powiedzieć, że się ciężarówką co pali 20 litrów ropy przyjeżdża i uwierzą. Łońskiego roku sześciu naszych na autostradzie zatrzymali i mówią, że będzie mandat. Na to nasi, że już mają po mandacie europejskim. I co? I nic. Chłopaki musieli z budki (brak środków na koncie) zadzwonić do emeszetu i sprawę prostować. A ci gliniarze nadal pracują! Nie wylali ich! Skandal! Policyjne i represyjne państwo!
Podobno w tych limuzynach co to je mają kupić lodówki są. Ciekawe jak duże? Ile tej kaszanki wejdzie, bo podwawelską można w bagażniku wieźć. Nic to, przemęczymy się dla kraju i dla wyborców. Tylko ta droga… Tyle godzin po wertepach. Dobrze, że jakoś cztery lata temu położyli do mnie asfalt. Od razu lepiej się jeździ. Nie trzeba brać Ursusa żeby po naftę do GS-u pojechać. Jednak dawniej to było lepiej. Człowiek jak gdzieś jechał to brał trzy limuzyny. Jedna jako taran na pijanych gówniarzy, druga dla siebie a trzecia jako ariergarda znaczy tylny zderzak. Tylko problem, bo ponoć ich tylko dwanaście zamówili a nas dziewiętnaścioro jest. Znaczy, albo po cichu zwiększą zamówienie, albo ktoś będzie musiał zostawać na łikend w Brukseli. Trzeba podsunąć pomysł specustawy, żeby kupili nam po odrzutowcu. Człowiek wysiądzie wypoczęty a nawet naukowcy udowodnili, że jak człowiek wypoczęty to bardziej wydajny. A, i żeby nam niedaleko domów lotniska pobudowali. Przecież nie będziem z Warszawy się telepać pociągiem. Uff, ale tu orka. Riczi nawet ze zmęczenia zasnął na obradach. Jaja były. Jak była wrzawa to się przecknął i wrzasnął gromko: Hańba! On tak zawsze w kraju robi jak uśnie na sali plenarnej a jest hałas. Szczęściem, nikt nie słyszał bo głośno było a darł się nie do mikrofonu ale tak ogólnie. Pierwszy głos zabrany przez naszych w PE. A to już coś!
Głosowania. Tu już ciężki temat. W kraju się dostało z rana kartkę jak naciskać przyciski i kiedy. A tu nie ma kogo zapytać. Patrzę co sąsiadka naciska a ona co innego co ja, no to i ja drugi przycisk a ona podpatrzyła co ja i też zmieniła wybór. Oszaleć można! W trakcie głosowania na marszałka wszystkim nam się pokiełbasiło i wyszło gorzej niż było. Nawet Mati, co to specjalnie tu przyjechał, miał kwaśną minę. Powiedział tylko, że każe się Jackowi odtrąbić sukces w telewizji narodowej i jakoś to będzie (tak samo było jak żeśmy wygrali 1 do 27). I pojechał. Trzeba będzie oglądać. Dużo się można z tej naszej telewizji dowiedzieć. Na przykład: nasi specjaliści powiedzieli, że ludziom żyje się lepiej. Ponoć ludzie mówią, że to nieprawda. Ale z drugiej strony, ludzie nie są specjalistami!
Jak dzielili stanowiska to mnie miało przypaść szefostwo bufetu albo szatni ale koniec końców wziął to ktoś inny. I dobrze. To jednak odpowiedzialna praca z przypadkowymi ludźmi. Na konwencji partyjnej albo wiecu wyborczym to są swoi i z takimi umiem rozmawiać. A przypadkowi ludzie zadają pytania niepasujące do moich odpowiedzi. Zresztą, powiemy żeśmy tu nie dla zaszczytów i stanowisk przyjechali ale ciężkiej, rzetelnej pracy, pracy u podstaw jak ten Walenrod z Przedwiośnia Orzeszkowej.
Wracając do tego co tu się dzieje. Do naszych też nie za bardzo jak zadzwonić bo to koszty są! Kupiliśmy w sześcioro telefon na kartę już pierwszego dnia ale San Domingo zadzwonił o domu i zjadło środki na koncie. No jesteśmy po prostu ślepi i głusi! Jak się ministrowało, to się miało dwa telefony. Jeden do odbierania instrukcji od takiego jednego posła a drugi do pracy. Plus sześć dla rodziny. Rachunki płaciło Państwo boć to przecież służba publiczna i się należy. A tu już piątek i nic o nagrodach za frekwencję nie mówią. Dziwne. W kraju to nawet można było dodatek za oddychanie wziąć jak się człowiek dobrze zakręcił.
Jeszcze jedna sprawa. Nabraliśmy słomy na dwa miesiące a tu strasznie krzywo sprzątaczki patrzą jak się wymienia. Byle słomka je denerwuje! To cały tydzień mam nie zmieniać? Przecież z gumiaków jej nie widać. Przyszła wiadomość z kraju, żeby używać onuc. Mam gdzieś takie, jeszcze po dziadziuniu co był za cara we wojsku. Trzeba będzie pamiętać o spakowaniu. Tylko gdzie to prać i suszyć? Ze słomą łatwiej było, szast-prast i już świeżutka.
Aby do piętnastej. Jeszcze musimy po żwirek do jakiego Lidla albo Biedronki skoczyć, bo jutro raporty składamy a głupio tak pójść z pustymi rękami. A i jakiś magnes dla trociniaka bo on podobno zbiera i na lodówkę nakleja. Upatrzyliśmy już taki jeden. Wygląda jak szczający chłopczyk. Zrobi się zrzutkę i się kupi. Tylko ten gołodupiec będzie musiał być z boku lodówki, tym od ściany, bo jak ojciec z Torunia zobaczy takiego golasa to go szlag trafi i znowu wet arianin zrobi o tym film
O! Już za dziesięć piętnasta! Zostało pozakluczać komodę, żeby mi flagi nie ukradli i fajrant! Do domciu!
Od autora: wszelkie podobieństwo do osób i wydarzeń zupełnie przypadkowe. Autor siedzi w Bieszczadach, od rana do nocy zasuwa przy retortach a jak się nie chce mu się spać wieczorem to odpala PC z procesorem 386 DX 8Hz (na przycisku turbo to 40 Hz ale wtedy przygasa światło) i snuje fantazje.
--
Lepsze jest tarcie w punkcie podparcia, niż parcie w punkcie podtarcia.