No, dawno.
Pierworodny (zwany sto lat temu progeniturą) wyrósł trochę. Wyrósł na tyle, że jakies dwa tygodnie temu przyciagnął sie po imprezie około siódmej rano, w sobotę. Wstał (w sumie po co zaraz takie wielkie słowa? zewlókł się z łóżka po prostu) w okolicach pietnastej pięćdziesiąt, po drodze zresztą ganiając młodszego brata z pięć razy po "bardzo zimną wodę, dużo".
Przyciagnął mi sie do kuchni. Wzrok dziki, suknia plugawa. Pod oczami ciemne takie. Lico z kolei blade. Ruchy spowolnione. Otwiera lodówke, patrzy dość tępo.
- Co jest do jedzenia?
- Moge ci odsmażyć kotlet schabowy, synuś - odpowiadam ja, matka najczulsza z matek
Syn przerzuca wzrok z lodówki na mnie. Wzrok jest oburzony i zieje nieomal wściekłością.
-Ale przecież wiesz, że ja nie jem czerwonego mięsa, mamo...
Fakt. Zapomniałam,że zdrowy tryb życia przede wszystkim.
Pierworodny (zwany sto lat temu progeniturą) wyrósł trochę. Wyrósł na tyle, że jakies dwa tygodnie temu przyciagnął sie po imprezie około siódmej rano, w sobotę. Wstał (w sumie po co zaraz takie wielkie słowa? zewlókł się z łóżka po prostu) w okolicach pietnastej pięćdziesiąt, po drodze zresztą ganiając młodszego brata z pięć razy po "bardzo zimną wodę, dużo".
Przyciagnął mi sie do kuchni. Wzrok dziki, suknia plugawa. Pod oczami ciemne takie. Lico z kolei blade. Ruchy spowolnione. Otwiera lodówke, patrzy dość tępo.
- Co jest do jedzenia?
- Moge ci odsmażyć kotlet schabowy, synuś - odpowiadam ja, matka najczulsza z matek
Syn przerzuca wzrok z lodówki na mnie. Wzrok jest oburzony i zieje nieomal wściekłością.
-Ale przecież wiesz, że ja nie jem czerwonego mięsa, mamo...
Fakt. Zapomniałam,że zdrowy tryb życia przede wszystkim.
--
www.polish-centre.org