Autentyk:
Jestem na imprezie, alko leci. Wychodzę się przewietrzyć, sprawdzam telefon. Niespodziewanie odzywa się Ahmed, taki gość który bierze się znikąd, ale wszystko widzi i wie. Śmieje się z mojego telefonu - wyciągnąłem zabytkową Nokię X2. Zagaduje on, przedstawia się i pyta o mój telefon. Z rozmowy wychodzi, że jestem zacofany. Okej Ahmed!
Tłumaczę, dlaczego mam ten zabytek - gość się śmieje. Od słowa do słowa, nastał czas próby.
- Ahmed - tłumaczę nowo poznanemu koledze - mój telefon to jest, kurwa, czołg!
- Każdy telefon przetrwa wszystko - odpowiada Ahmed i wyciąga smartfona, jakiegoś uber (nie znam się) Huawei.
Tłumaczę drugi raz, bo czuję się niezrozumiany. Mnie chodziło o to, że z moją Nokią zrobię wszystko i będzie działać. Okej - okazuje się, że śmichy-chichy Ahmeda dotyczą tego samego, czyli odporności (on ma egzemplarz jakiś shock resistant, coś tam...)
Alko działa, ja też.
Mówię, że zademonstruję wytrzymałość mojego telefonu... Jakoś nie przemyślałem tego, co zrobię, no ale alko, i Nokia, to w sumie sam się testuję...
Podrzucam telefon... i go kopię, tak jak piłkę. Nokia dostaje strzała, leci na jakieś 10-12 metrów, i ląduję, rozpadając się na części. Obudowa (metalowy dół) ląduje dość daleko od "słuchawki", bateria leży metr dalej, odczepiła się też klawiatura. Normalnie TRUP. Zbieram te części i składam wszystko do kupy, mocuje się nieco z obudową. Odpalam - działa, trzeba wpisać pin, co też robię. I, TADAM, telefon działa (przyznaję, jestem zdziwiony - bo nie planowałem go wyebać w kosmos kopniakiem).
Reakcja Ahmeda? Najlepsza Wziął swój telefon, tego Huawei, i ciepnął nim wprost w ścianę...
Telefon, w przeciwieństwie do mojej Nokii, nie rozpadł się na kawałki, nie - po prostu się rozjebał i przestał działać. Mina Ahmeda była dość przykra do oglądania, nawet po pijaku, ale to jak próbował "reanimować" telefon i zachować twarz było mega jajcarskie.
Wracam sobie do alko, wiadomo, impreza
Po godzinie przychodzi Ahmed i pyta, czy sprzedam mu telefon
Jestem na imprezie, alko leci. Wychodzę się przewietrzyć, sprawdzam telefon. Niespodziewanie odzywa się Ahmed, taki gość który bierze się znikąd, ale wszystko widzi i wie. Śmieje się z mojego telefonu - wyciągnąłem zabytkową Nokię X2. Zagaduje on, przedstawia się i pyta o mój telefon. Z rozmowy wychodzi, że jestem zacofany. Okej Ahmed!
Tłumaczę, dlaczego mam ten zabytek - gość się śmieje. Od słowa do słowa, nastał czas próby.
- Ahmed - tłumaczę nowo poznanemu koledze - mój telefon to jest, kurwa, czołg!
- Każdy telefon przetrwa wszystko - odpowiada Ahmed i wyciąga smartfona, jakiegoś uber (nie znam się) Huawei.
Tłumaczę drugi raz, bo czuję się niezrozumiany. Mnie chodziło o to, że z moją Nokią zrobię wszystko i będzie działać. Okej - okazuje się, że śmichy-chichy Ahmeda dotyczą tego samego, czyli odporności (on ma egzemplarz jakiś shock resistant, coś tam...)
Alko działa, ja też.
Mówię, że zademonstruję wytrzymałość mojego telefonu... Jakoś nie przemyślałem tego, co zrobię, no ale alko, i Nokia, to w sumie sam się testuję...
Podrzucam telefon... i go kopię, tak jak piłkę. Nokia dostaje strzała, leci na jakieś 10-12 metrów, i ląduję, rozpadając się na części. Obudowa (metalowy dół) ląduje dość daleko od "słuchawki", bateria leży metr dalej, odczepiła się też klawiatura. Normalnie TRUP. Zbieram te części i składam wszystko do kupy, mocuje się nieco z obudową. Odpalam - działa, trzeba wpisać pin, co też robię. I, TADAM, telefon działa (przyznaję, jestem zdziwiony - bo nie planowałem go wyebać w kosmos kopniakiem).
Reakcja Ahmeda? Najlepsza Wziął swój telefon, tego Huawei, i ciepnął nim wprost w ścianę...
Telefon, w przeciwieństwie do mojej Nokii, nie rozpadł się na kawałki, nie - po prostu się rozjebał i przestał działać. Mina Ahmeda była dość przykra do oglądania, nawet po pijaku, ale to jak próbował "reanimować" telefon i zachować twarz było mega jajcarskie.
Wracam sobie do alko, wiadomo, impreza
Po godzinie przychodzi Ahmed i pyta, czy sprzedam mu telefon
--
I am the law!