Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Kawały Mięsne > [Detektyw] Niespodziewany wyjazd.
Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu


Nawet jak na moje pokręcone i mętne życie, to zlecenie wprawiło mnie w niemałe osłupienie. Początek wydawał się typowy. Siedziałem w barze nad ciepłym piwem, zastanawiając się, czy trunek w takiej temperaturze ma sprawiać przyjemność czy wręcz przeciwnie, być karą za błędy popełnione w poprzednim życiu.
Typ, który mnie zaczepił mógłby z powodzeniem przenieść się w czasie do przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych i robić za biznesmena epoki zmian systemowych. Szemranego biznesmena epoki zmian systemowych. Brylantyna ściekająca strumieniami, przyduże okulary przeciwsłoneczne, krawat w kratę i marynarka, której klapy mogłyby robić za lekki lotniskowiec.
- Czym się pan trujesz? – zagadnął
- Zazwyczaj wódeczką, ale dzisiaj tonę w ciepłym chmielu. Chcesz pan to zmienić?
- A chcesz pogadać? Jest do zarobienia parę groszy. – facet miał ledwie wyczuwalny akcent moniecki. Widać długo przebywał z dala od domu.
Dwa razy nie trzeba powtarzać, skinąłem na barmankę i pokazałem cztery palce. W sekundę stanęły przed nami po dwa kieliszki ciągnącego się nektaru. Facet poprawił dłonią fryzurę i odchrząknął. Strzeliliśmy pierwszą kolejkę.
- Potrzebuję, żebyś pojechał w jedno miejsce. Zajmie Ci to góra pięć, sześć dni. Płacę po powrocie, a koszty transportu i noclegów kryję z góry. Masz się stawić w określonym miejscu, w określonym czasie i odebrać przesyłkę. Potem wracasz prawie tą samą drogą do Moniek, przekazujesz mi paczkę i twój stan posiadania wykazuje wzrost rzędu pięciu tysięcy nieopodatkowanych polskich złotych. – Ewidentnie facet miał tę przemowę przygotowaną i przećwiczoną przed lustrem. Nie zająknął się nawet na moment.
Coś mi tu śmierdziało.
- Czemu sam nie pojedziesz?
- Nie mogę, interesy mnie tu trzymają.
Cóż za oryginalna wymówka.
- A co miałbym dla ciebie przywieźć? – muszę to wiedzieć.
- Sprawa jest bardzo delikatna. Chodzi o marakas. Zamówiłem komplet dwóch sztuk, ale coś poszło nie tak i w przesyłce był tylko jeden. Ten drugi jest dla mnie niezwykle ważny. Mam ugadanego człowieka, który odzyskał brakującą sztukę. A teraz potrzebuję kogoś zaufanego, kto zadba o dostawę.
Przesłyszałem się? Mam jechać po jakiś zafajdany marakas? Już nie tylko śmierdziało, wręcz wykręcało bebechy na lewą stronę, a sztynk wyciskał łzy z oczu.
- Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz. Chcesz żebym przywiózł Ci instrument muzyczny?
- W pewnym sensie, tak.
- Tylko w pewnym sensie? Facet, wyduś z siebie o co chodzi, bo zaraz skończymy rozmowę.
- No dobrze, chodzi o transport prochów.
- Hola, hola, moniecki kowboju, nie jestem traficante de drogas. – nie miałem pojęcia, czy to właściwe określenie, ale wydawało mi się na miejscu - Chyba pomyliłeś adresy. Odejdź pókim dobry. – zacząłem podnosić się z krzesła, żeby pokazać mu drogę do wyjścia.
- Zaczekaj, nie o takie prochy chodzi. Już wyjaśniam. Jak zapewne już wiesz, mieszkańcy Moniek dzielą się na trzy zasadnicze grupy.
- Ta – wszedłem mu w słowo – byli w Stanach, są w Stanach, będą w Stanach.
- Dokładnie. Moja mama, świeć Panie nad jej duszą, zaliczała się do tej środkowej. Niestety, pech chciał, że wyzionęła ducha podczas jednej z wycieczek. Konkretnie to w Kostaryce.
Moje zdziwienie rosło w tempie ekspresowym. Niedowierzanie? Absurd? Walnąłem kolejnego kielicha. Taka była potrzeba chwili. Barmanka uzupełniła straty.
- Koszty transportu ciała okazały się ogromne – ciągnął swoją przedziwną opowieść – tysiące dolarów… Pomyślałem więc o kremacji. Wydawało się rozsądnym rozwiązaniem. Po fakcie okazało się, że jakieś lokalne przepisy uniemożliwiają przewiezienie urny z prochami. Ale moja biedna mama była już pyłkiem – facet popadł w melancholijny nieco ton, naturalne w tej sytuacji – Mam na miejscu, w San Jose, starego kolegę. Jeszcze z czasów mojego pobytu w USA. Uradziliśmy zapakowanie mamusi w coś, co nie wzbudzi żadnych podejrzeń… Padło na marakasy. Miał załatwić kuriera do ojczyzny, ale jak już wspomniałem, coś poszło nie tak, jak powinno. El Mariano, nasz polski Marian, trzyma ten brakujący marakas u siebie. A od ciebie oczekuję tego, o czym już mówiłem. Dostawy. Wchodzisz w to? – zakończył już bardziej stanowczym tonem.
Przychodzą w życiu człowieka takie chwile, że bez kolejnego kelicha ani rusz. Wypiłem. Postanowiłem.
- Dobra, moniecki biznesmenie. Wchodzę w to. Przywiozę twoją mamę do kraju. Masz opracowaną trasę, czy mam sobie wszystko załatwić?
- Wszystko jest przygotowane, bilety mam przy sobie – sięgnął za pazuchę po wypchaną kopertę A4. Faktycznie, wyglądało na to, że porządnie odrobił lekcje i można działać. – Pojedziesz do Warszawy z przesiadką w Białymstoku. Do stolicy dotrzesz wieczorem, 20:20 masz samolot do Monachium, tam przenocujesz, bo następny lot masz dopiero rano. Polecisz do Madrytu i tam wsiądziesz w samolot do San Jose. Na miejscu odbierze Cię El Mariano. Wyjdziecie z lotniska, pójdziecie na kawę, a on przekaże przesyłkę. Powrót niemalże po własny śladach. Z tą różnicą, że w Reichu przesiadasz się we Frankfurcie nad Menem. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za maksymalnie pięć dni powinniśmy napić się wódki za szczęśliwy powrót mamusi do ojczyzny.
- Wszystko pięknie, ale muszę wiedzieć jakim cudem upchnęliście, pardon, ulokowaliście mamusię w marakasie. – Nie wiem dlaczego, ale ta kwestia potrzebowała wyjaśnienia.
- Och, to trywialne. El Mariano zna gościa, który zna gościa, który zna gościa, który pracuje w fabryce marakasów. Za kilka tłustych pesos podmienił jedną z partii wypełniacza marakasów moją mamusią. Nie wnikam jak to zrobił od strony technicznej. Ale El Mariano ma do gościa pełne zaufanie. Ufam więc i ja.
Rzeczywiście, zawsze są goście, którzy znają gości.
- Dobra – powiedziałem – ostatnia kolejka i się zbieram. Czeka mnie jutro długa podróż.
Wypiliśmy rozchodniaczka i wróciłem do hotelu. Myśli w głowie wirowały jak szalone. Na co ja się zgodziłem? A jeśli ten lokalny krętacz faktycznie chce mnie ubrać w transport dragów? Czy warte to pięć tysięcy? Z drugiej strony, taka wycieczka trafia się raz w życiu. Z tą myślą zasnąłem, pełen obaw ale i nadziei na fajną przygodę.
Następnego dnia stawiłem się na monieckim dworcu tuż przed przyjazdem pociągu. Skład z Ełku przyjechał punktualnie. Przesiadka w Białymstoku też przebiegła bez utrudnień. W Warszawie pomknąłem 175 prosto na Okęcie. Samolot do Monachium wystartował, a mnie zaczynał ogarniać dziwny spokój. Teoretycznie, jeśli w sprawę wchodziły narkotyki, ryzykowałem odsiadkę w kostarykańskim pierdlu. To z pewnością nic przyjemnego. Ale jeśli przetransportuję prochy matki tego dziwaka do Moniek, zarobię przyjemną kwotę i zyskam sobie przychylność kogoś, kto w Mońkach mógł się liczyć.
Monachijski hotel był typową dziurą przy lotnisku, z zewnątrz niby wszystko w porządku, z bliska już widać, że niekoniecznie. Ząb czasu nagryzał go nieubłaganie. Zameldowałem się i poszedłem do baru. Bo co tu robić, trzeźwy nie usnę. Jazz sączył się z głośników, a atmosfera gęstniała z każdym wypalonym papierosem. Sączyłem kieliszek za kieliszkiem, a końca wieczoru nie pamiętam. Pewne natomiast było to, że obudziłem się obok jakiejś ślicznotki, która ewidentnie umiliła mi resztę nocy. Cóż bywa i tak. Dzięki, mała. Nie do końca wiem za co, ale dzięki.
Bez problemów w Madrycie zapakowałem się w samolot do San Jose. Zbliżała się kulminacja tej intrygi. El Mariano. Właściwie nie bardzo wiedziałem jakiego człowieka się spodziewać. Jak mnie rozpozna? Jak ja go rozpoznam?
Odprawa na lotnisku i już byłem w hali przylotów. Podszedł do mnie jakiś typek.
- Gringo z Polski? – zagadał.
- El Mariano z San Jose? – odpowiedziałem.
- Zapraszam. Przejdziemy do kawiarni.
- Ok, tylko jak mnie poznałeś?
- Rozejrzyj się, ilu białych facetów w prochowcu i kapeluszu tu widzisz? Nie trzeba było detektywa, żeby Cię namierzyć. – Chyba sprzedał mi lekki prztyczek w nos tą uwagą. No miał chłopak rację i już.
Przeszliśmy do lokalu obok lotniska. El Mariano wydawał się spokojny, co utwierdzało mnie w przekonaniu, że sprawa jednak jest czysta. Niewielki pakunek postawił na stole.
- To mama Jureczka. Dbaj o nią, sprawa jest honorowa.
Wiadomo, sprawa czyichś matek zawsze jest sprawą honorową. Dopiliśmy po kawie. Zamówiłem jeszcze dwie tequile, dla El Mariano również. Musiałem coś strzelić, żeby zachować spokój przy odprawie celnej. Rozstałem się z rodakiem i wróciłem na lotnisko.
- Coś do zadeklarowania? – spytał urzędnik.
- Nic.
- A co jest w tej paczce?
- Marakas.
- Jeden?
- Jeden.
- Dlaczego jeden?
- Dla córki. Chce się uczyć, ale jeszcze nic nie potrafi. Jak się nauczy grać jednym, kupię jej drugi. – celnik popatrzył na mnie jak na wariata.
- Gringo, konieczna będzie kontrola – stwierdził i kiwnął na mundurowych z psem. Zrobiło mi się gorąco, nie tylko z powodu prochowca i kapelusza. Nadeszła chwila prawdy. Pięć tysi albo wizyta w zakładzie karnym. Raczej nie krótka.
Pies obwąchiwał pakunek ze wszystkich stron. Nie wykazał jednak zainteresowania. Uspokojony celnik puścił mnie dalej i mogłem wyruszyć w długą drogę do domu.
Kilka dni później, sącząc zimną wódkę w Zajeździe Mońki, zastanawiałem się czy to było naprawdę, czy tylko sen. Gruby pliczek banknotów w wewnętrznej kieszeni płaszcza utwierdzał mnie w przekonaniu, że to nie był sen…

PS. Pomysł na tę historyjkę podrzuciła mi moja lepsza połowa. Zastanawiałem się, do której podmonieckiej dziury mam gościa wysłać, a ona stwierdziła "a wyślij go w cholerę za ocean" Po co? "co za różnica? Po marakasy, na przykład". Za co jestem jej bardzo wdzięczny.

& :szufla

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Tynf
Tynf - Superbojownik · 6 lat temu
Boższsz. Było poprosić Tomasza 35 i nie byłoby potrzeby pisać tak długiego tekstu. On by ten marakas przywiózł z Kostaryki i wysłał na wskazany adres.

Tekst.
Ostatnio edytowany: 2017-06-12 21:47:42

--
"Jesli potrafisz zadać własciwe pytanie - odpowiedź pojawia się samoistnie", Sin-Itiro Tomonaga.

brak avatara
przez tą Twoją kobitę już nigdy nikt spokojnie marakasów przez granicę nie przewiezie




empatyczna
empatyczna - Gołota Poezji · 6 lat temu

Jejku, jak Ciebie się super czyta, a żonie podziękuj za ciekawy pomysł.

--
Czy można spełnić wszystkie swoje marzenia? Tak, jeżeli będziesz miał/ła jedno marzenie, które brzmi: chcę osiągnąć w życiu tyle, ile tylko zdołam./moje/

Hshan_VIII
Hshan_VIII - Superbojownik · 6 lat temu
Detektyw!

--
Suwałki to nie Podlasie! Co chcesz teraz, a co chcesz bardziej?

bulcyk22
bulcyk22 - Wiekowy Bojownik · 6 lat temu
Dzieje się.

pies_kaflowy
pies_kaflowy - Bęcwał Dnia · 6 lat temu
Pyszota.

--

staruch
staruch - Superbojownik · 6 lat temu
Szacun! Wraz z lepszą swą połówką stanowicie zapewne nieźle pogiętą parę.
Prochy mamusi w marakasie - wyborne mistrzu!

--
Na forum zawsze się znajdzie jakiś smutny fajfus, który będzie mówił co trzeba robić i jak trzeba żyć, bo akurat wstał lewą nogą albo zaczepił chu...em o sprężynę w materacu.

kaab
kaab - Bojowniczka · 6 lat temu
Jak zwykle

--
chodzenie po bagnach wciąga :)

Rupertt
Rupertt - Fajranttoholik · 6 lat temu

Chyba się uzależniam ;D

--
ryćk'n'rotfl

Lasowy
Lasowy - Tuchałowa w neoprenie · 6 lat temu
Urzekły mnie tłuste pesos


--
Do piekła idzie się nie za to, co się zrobiło, ale za to, na co zabrakło odwagi, chociaż była okazja.

habahaba
habahaba - Superbojownik · 6 lat temu
ja już uzalezniony
Chilernie boli brak ciagłości w postaciu książki

--
"I don't want to start any blasphemous rumours But I think that God's got a sick sense of humor And when I die I expect to find Him laughing"

m_niebieski
m_niebieski - Woził Niemca dla statusu · 6 lat temu
detektor

--
Mój nick bardziej naukowo brzmi tak m_heksacyjanożelazian(II) potasu żelaza(III) TU ŹRÓDŁO

Wathgurth
Wathgurth - Potworny Rymarz · 6 lat temu


PS. Mogę na przyszłość prosić o linki do poprzedniego odcinka? Czasem robią mi się zaległości w KM, których nie chce mi się w całości czytać, a Detektyw wymiata po całości i szkoda by było coś ominąć.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
:wathgurth, nie ma problemu. Będą linki
:habahaba, taki mam ambitny cel. Ubrać detektywa w okładki. Ale czy i jak uda się to osiągnąć, to już jest niewiadoma

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
w_irek - Superbojownik · 6 lat temu

--
Brak_Sygnaturki

zajebioza
zajebioza - Superbojownik · 6 lat temu

--

somsiad
somsiad - Superbojownik Klasyczny · 6 lat temu

--
Tango Alpha Xray Alpha Tango India Oscar November India Sierra Tango Hotel Echo Foxtrot Tango

elemssj
elemssj - Superbojownik · 6 lat temu
Jak to pomysł mi podsunęła. To nie są prawdziwe wspomnienia?
Nie zgadzam się w to wierzyć

--
Pomóż schronisku
Forum > Kawały Mięsne > [Detektyw] Niespodziewany wyjazd.
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj