:sliwaska
Skoro przedszkolny to i ja dorzucę historyjkę sprzed wielu lat. Na studiach miałem praktyki w przedszkolu, które wyglądały tak, że kilkunastu chłopa siedziało na miniaturowych krzesełkach i obserwowało zajęcia prowadzone przez panie przedszkolanki. Później my dzieciakom organizowaliśmy różne zabawy w sali lub na zewnątrz budynku, ale nie o tym.
Realizowany był akurat temat pór roku - nauczycielka przyniosła cztery zasłonięte obrazy, odsłoniła jeden, gdzie przedstawiona była wiosna w postaci kobiety z różnymi wiosennymi atrybutami. Pani zapytuje dzieci:
- Co przedstawia ten obraz?
Wszystkie dzieci wyrywają się do odpowiedzi ale najbardziej wyrywa się Jaś (przyjmijmy, że tak ma na imię), pani jednak wskazuje na Małgosię:
- To Pani wiosna - radośnie sepleni Małgosia.
- Cudownie - pochwaliła ją opiekunka i odsłoniła kolejny obraz pytając:
- Kto zacz?
Dzieci znowu zaczęły się niecierpliwie wiercić z palcami podniesionymi w górę, jednak z zachowaniem dyscypliny - ani pary z ust, znowu najwięcej ADHD wykazuje zaś Jaś...
- Szymku, kogo widzisz na obrazie? - zapytała Pani przedszkolanka.
- To jest lato, plosze Pani - trafnie wskazał malec.
- Świetnie - przytaknęła opiekunka. - A to kto? - Rzekła i odsłoniła kolejny obrazek.
U dzieci gorączka, wszystkie podrygują, palce w górze a Jaś już po cichu stęka "ja, ja, ja", co spotyka się z dezaprobatą Pani przedszkolanki w oczach.
- Paulinko, co widzisz na obrazku? - pyta słodkim głosem nauczycielka.
- To jest Pani Jesień.
- Bardzo dobrze - stwierdziła nauczycielka i ściągnęła zasłonę z ostatniego obrazu.
Dzieci znowu wystrzeliły z palcami w górę, atmosfera zrobiła się gorąca, dzieciaki przez chwilę przypominały rój rozwścieczonych os, ale najbardziej zdeterminowany wśród nich był Jasio, dosłownie spuchł na twarzy - tak bardzo chciał się wykazać. Dostrzegła to też nauczycielka, więc nieco zrezygnowana mówi:
- Tak Jasiu, co to jest?
- Dinozaur...
W tej chwili zapanowała totalna cisza, trwała mniej niż pół sekundy ale zdawało się, że to godzina. Zdążyłem spojrzeć na zdezorientowaną nauczycielkę, na swoich towarzyszy - u jednego drgała już powieka, u drugiego kąciki ust kierowały się ku górze, trzeciemu już spływała łza z oka, cisza została złamana:
- Buahahahhahahahhahahahha - wybuchnął akord piętnastu męskich głosów.
Nie wiem ile czasu minęło, po chwili dobry humor udzielił się przedszkolankom. Mi z oczu obficie wylewały się łzy śmiechu - kompletnie nie mogłem się opanować, tak mnie ten mały rozpierdolił swoim tekstem. W głowie odbijało się tylko "dinozaur, dinozaur, dinozaur", przez co śmiech nawracał, zabierał dech i targał spazmami ciało. Do porządku przywołał mnie dopiero płacz Jasia - chyba po raz pierwszy w życiu zrozumiał, że został wyśmiany.