Wczesny wieczór
Słońce znika
Waldek zaś na ryby zmyka
Sprawiedliwość trza mu oddać
Lepsze to niż się upodlać
W knajpie znaczy
Bo mu żona nie wybaczy
Ptaszę kwili, szemrze rzeka
Waldek wciąż na branie czeka
Aż tu jest – rybka złota
Na haczyku mu się miota
W myślach już patelnię grzeje
Na co rybka: co się dzieje?
Waldku drogi, puść mnie w nurt
A ja sprawię jeden cud
Rankiem całkiem los odmienię
Jedno spełnię Twe życzenie
Kwarty bimbru, z wełny swetra
Powiedz, starczy żebym rzekła
Waldek myśli mnie już starczy
Ale żona ciągle warczy
Lat trzydzieści już marudzi
Że mój pędzel nie za długi
Jeśliś do pomocy skora
Daj mi chu*a metr półtora
Wrócisz do dom i jak pragniesz
Nawet konia w stajni zagniesz
Blady świt, on nocny marek
Wstaje, a tu obok leży Jarek
Chj* się zgadza, półtora metra
K*wa, czemu nie wziąłem swetra
Słońce znika
Waldek zaś na ryby zmyka
Sprawiedliwość trza mu oddać
Lepsze to niż się upodlać
W knajpie znaczy
Bo mu żona nie wybaczy
Ptaszę kwili, szemrze rzeka
Waldek wciąż na branie czeka
Aż tu jest – rybka złota
Na haczyku mu się miota
W myślach już patelnię grzeje
Na co rybka: co się dzieje?
Waldku drogi, puść mnie w nurt
A ja sprawię jeden cud
Rankiem całkiem los odmienię
Jedno spełnię Twe życzenie
Kwarty bimbru, z wełny swetra
Powiedz, starczy żebym rzekła
Waldek myśli mnie już starczy
Ale żona ciągle warczy
Lat trzydzieści już marudzi
Że mój pędzel nie za długi
Jeśliś do pomocy skora
Daj mi chu*a metr półtora
Wrócisz do dom i jak pragniesz
Nawet konia w stajni zagniesz
Blady świt, on nocny marek
Wstaje, a tu obok leży Jarek
Chj* się zgadza, półtora metra
K*wa, czemu nie wziąłem swetra