Przyszli we dwóch, na oko po 19-21 lat, Kudłaty i Kaptur. Weszli i stoją. Prószył śnieg, więc mieli nieco mokre ubrania. Kapturowi na... kapturze śnieżek szybko stopniał, Kudłatemu na czerepie został. Stoją i się na siebie patrzą i cieszą obaj zmarznięte mordy, sama nie wiem czemu. Nagle Kaptur podchodzi do Kudłatego i zaczyna go lizać po włosach, chociaż ten się wyrywa. Chichoczą przy tym obaj dalej. Stoję i się patrzę, jeszcze nie zauważyłam z jakiego powodu te śmieszki. Kiedy przestają się szamotać, Kaptur tłumaczy Kudłatemu, że cukier puder miał na włosach i oooch, jaki słodki! Kudłaty poprawia wylizany fryz i w końcu patrzy na mnie. Oczka. To już wiem.
- Heeej. Totolotka. Można?
- Jasne.
I to byłby koniec mojego kontaktu z przybyszami z planety blanta, bo wtedy obaj zauważyli ekran od Keno. Na takim ekranie, wyświetlają się numery kolejnych losowań. Co pięć minut. Takie żółto - czerwone piłeczki sobie skaczą ku uciesze lub frustracji grającego. I złapali zawias. Sobie stoją, ludzie wchodzą, coś kupują, puszczają zakłady, omijają ich, a te zaczarowane istoty sobie stoją. Strrrasznie bym chciała wiedzieć, co widzieli. Nie zauważyłam, kiedy wyszli, było trochę ruchu. A może nie wyszli? Może zamienili się w trochę za wesołe piłeczki?
Pan Żul, mocno sponiewierany, z tym rodzajem błysku w oku, który świadczy o tym, że to, co teraz usłyszę, będzie dowcipne.
- Kierowniczko, ja broń Boże na wino!
- Tak?
- A tak. Ja się kocham w literaturze.
- W literaturze?
- W poezji. Zwłaszcza w poezji.
- Acha.
- No. I ja jestem takim początkującym poetą, a poeta, wiadomo, żeby był dobrym poetą, musi mieć w życiu przesrane, nie? I ja mam.
- Nooo... nie rozumiem. Wiersz mi pan zadeklamuje czy jak?
- Ale skąd! Ja taki początkujący jestem, że żadnego jeszcze nie napisałem. Ale jak napiszę... Jak napiszę...
- To mi pan przeczyta?
- A jak nie dożyję?
- A czemu pan ma nie dożyć?
- Bo ja mam w życiu przesrane, już mówiłem.
- A jakaś konkluzja będzie z tej naszej rozmowy?
- Kierowniczko, poratuje pani ludzkość i zainwestuje w literaturę? Złotówkę chociaaaż...
Nie poratowałam. Jeszcze by mu ta złotówka poprawiła standard życiowy i nie napisałby żadnego wiersza. Ja się na mecenasa sztuki nie nadaję.
- Heeej. Totolotka. Można?
- Jasne.
I to byłby koniec mojego kontaktu z przybyszami z planety blanta, bo wtedy obaj zauważyli ekran od Keno. Na takim ekranie, wyświetlają się numery kolejnych losowań. Co pięć minut. Takie żółto - czerwone piłeczki sobie skaczą ku uciesze lub frustracji grającego. I złapali zawias. Sobie stoją, ludzie wchodzą, coś kupują, puszczają zakłady, omijają ich, a te zaczarowane istoty sobie stoją. Strrrasznie bym chciała wiedzieć, co widzieli. Nie zauważyłam, kiedy wyszli, było trochę ruchu. A może nie wyszli? Może zamienili się w trochę za wesołe piłeczki?
Pan Żul, mocno sponiewierany, z tym rodzajem błysku w oku, który świadczy o tym, że to, co teraz usłyszę, będzie dowcipne.
- Kierowniczko, ja broń Boże na wino!
- Tak?
- A tak. Ja się kocham w literaturze.
- W literaturze?
- W poezji. Zwłaszcza w poezji.
- Acha.
- No. I ja jestem takim początkującym poetą, a poeta, wiadomo, żeby był dobrym poetą, musi mieć w życiu przesrane, nie? I ja mam.
- Nooo... nie rozumiem. Wiersz mi pan zadeklamuje czy jak?
- Ale skąd! Ja taki początkujący jestem, że żadnego jeszcze nie napisałem. Ale jak napiszę... Jak napiszę...
- To mi pan przeczyta?
- A jak nie dożyję?
- A czemu pan ma nie dożyć?
- Bo ja mam w życiu przesrane, już mówiłem.
- A jakaś konkluzja będzie z tej naszej rozmowy?
- Kierowniczko, poratuje pani ludzkość i zainwestuje w literaturę? Złotówkę chociaaaż...
Nie poratowałam. Jeszcze by mu ta złotówka poprawiła standard życiowy i nie napisałby żadnego wiersza. Ja się na mecenasa sztuki nie nadaję.
--
Skiosku&Pokiosku