Okres jesienno-chorobowy w pełni...
Żonka moja zaniemogła, lekarza zaliczyła, a ja dostałem misję "wykup receptę". Akurat byłem w centrum handlowym, wpadłem do apteki, a tam dowiaduje się, że to drogi nietypowy antybiotyk, więc nie ma (zamiennika oczywiście ma luba nie dopuściła). Niezrażony obskoczyłem pięć aptek i w szóstej BINGO!
Jak wróciłem okazało się, że doktorek zapomniał wypisać receptę na alergię jeszcze, więc rozpocząłem "Misję 2 - przeciwalergiczny". Tym razem zacząłem od najbliższej przydomowej apteki. Pani popatrzyła i pamiętając mnie jeszcze mówi, że tego to już od dawna nie mają, a nawet w hurtowni nie ma... Oczywiście zamiennik jest, ale nie może być... Obskoczyłem 5 aptek (!!) znowu i qrde w szóstej dopiero pani mi powiedziała, że tego już nie robią pod tą nazwą. Zmieniona nazwa, nieco skład, ilość połowę mniejsza, cena ta sama. Tu żonka ulitowała się nade mną i wyraziła zgodę na zamiennik.
Następnego dnia rano budzi mnie prośba gorąca cobym siemię lniane kupił na zdarte gardełko...
Poczłapałem z "Misją 3" do najbliższej, wchodzę, a pani z okienka na całą aptekę woła "Nie ma" i śmieje się ze mnie / do mnie. Lekko skonsternowany mówię, że jeszcze nie powiedziałem co, a ona się śmieje, że i tak nie ma. Ale jak wspomniałem o siemieniu, to poszła do szufladki, pogrzebała i wraca. Mina długa, wzrok zmieszany i szeptem mówi... "Skończyło się". Tym razem to ja zaliczyłem klasycznego rotfla
Żonka moja zaniemogła, lekarza zaliczyła, a ja dostałem misję "wykup receptę". Akurat byłem w centrum handlowym, wpadłem do apteki, a tam dowiaduje się, że to drogi nietypowy antybiotyk, więc nie ma (zamiennika oczywiście ma luba nie dopuściła). Niezrażony obskoczyłem pięć aptek i w szóstej BINGO!
Jak wróciłem okazało się, że doktorek zapomniał wypisać receptę na alergię jeszcze, więc rozpocząłem "Misję 2 - przeciwalergiczny". Tym razem zacząłem od najbliższej przydomowej apteki. Pani popatrzyła i pamiętając mnie jeszcze mówi, że tego to już od dawna nie mają, a nawet w hurtowni nie ma... Oczywiście zamiennik jest, ale nie może być... Obskoczyłem 5 aptek (!!) znowu i qrde w szóstej dopiero pani mi powiedziała, że tego już nie robią pod tą nazwą. Zmieniona nazwa, nieco skład, ilość połowę mniejsza, cena ta sama. Tu żonka ulitowała się nade mną i wyraziła zgodę na zamiennik.
Następnego dnia rano budzi mnie prośba gorąca cobym siemię lniane kupił na zdarte gardełko...
Poczłapałem z "Misją 3" do najbliższej, wchodzę, a pani z okienka na całą aptekę woła "Nie ma" i śmieje się ze mnie / do mnie. Lekko skonsternowany mówię, że jeszcze nie powiedziałem co, a ona się śmieje, że i tak nie ma. Ale jak wspomniałem o siemieniu, to poszła do szufladki, pogrzebała i wraca. Mina długa, wzrok zmieszany i szeptem mówi... "Skończyło się". Tym razem to ja zaliczyłem klasycznego rotfla
--
Ratunku! nie mam pomysłu na sygnaturkę - pomożecie?