Lotnisko w Tel-Awiwie. Samolot szykuje się do lotu do Nowego Jorku. Steward widzi, że w biznes-klasie wszystkie miejsca zajęli bogaci Żydzi i zaczyna kombinować:
" Jeśli ładnie ich obsłużę i dadzą mi po 10 dolarów napiwku, to będę miał 500. A jak się postaram jeszcze bardziej, to może i po 25 dolarów dostanę…"
I zaczyna przy nich biegać. Napoje, poduszki, pledy, gazetki - wszystko, oczywiście, koszerne - przynosi.
Samolot wreszcie ląduje, steward staje w drzwiach i żegna się – z nadzieją – z pasażerami. Wychodzi pierwszy Żyd-bogacz:
- Tyle razy w życiu latałem, ale nikt mi nigdy tak nie dogadzał. Dziękuję! - mówi i ściska rękę stewarda.
Kolejny - to samo. I tak 49 Żydów robi. Aż na koniec podchodzi malutki, zasuszony staruszek:
- Postanowiliśmy wraz kolegami panu się odwdzięczyć za superobsługę – mówi i wręcza gostkowi czek na 10 tysięcy dolarów.
Siedzi steward na schodkach, ogląda czek i myśli:
" Oj, Żydzi, Żydzi… Może i nie zabiliście Jezusa, ale coście go nawkurwiali…!"
Dzień dobry i do widzenia
--
"Każdy alkohol jest bardzo dobry. Z wyjątkiem denaturatu, który jest dobry."