Bez mała miesiąc temu miałam przyjemność uczestniczenia w rodzinnym zjeździe. W tym roku już w niewielkim gronie dorosłych siedzimy sobie przy stole w ogrodzie, wujo zapalony grill-mistrz obraca kiełbaski, a dzieci w liczbie ośmiu cudownych brzdąców latają po trawce, wyłączając 12letniego zapatrzonego w telefon osobnika płci męskiej. Istna sielanka. W stronę stołu wolnym krokiem idzie dwóch siedmiolatków z minami, których nie powstydziłby się Arystoteles. Do naszych uszu dobiega taka wymiana zdań:
- Sprawdzałeś kiedyś ile jest amentów w paciorku?
Grono przy stole patrzy po sobie nie łapiąc za bardzo o czym mowa. Ale widać między chłopcami nawiązała się nić porozumienia, bo padła odpowiedź:
- Pięć. W Imię Ojca... Ament, potem trzy modlitwy, po każdej Ament i jeszcze raz w Imię Ojca...
Reszty rozmowy nie było słychać, bo zagłuszył ją śmiech.
- Sprawdzałeś kiedyś ile jest amentów w paciorku?
Grono przy stole patrzy po sobie nie łapiąc za bardzo o czym mowa. Ale widać między chłopcami nawiązała się nić porozumienia, bo padła odpowiedź:
- Pięć. W Imię Ojca... Ament, potem trzy modlitwy, po każdej Ament i jeszcze raz w Imię Ojca...
Reszty rozmowy nie było słychać, bo zagłuszył ją śmiech.