Zapewne zdarzyło się Wam być u kogoś i zostać czymś poczęstowanym. Czymś czego ni *uja nie dawało się przełknąć ani co gorsza odmówić przyjęcia.
Ja np. poszedłem kiedyś z kumplem na fuchę pod tytułem "Malowanie & tapetowanie" do pewnej starszej pani. Sama kobitka była i owszem nie powiem i dość sympatyczna. Jednakowoż niestety... W przypływie uczucia do budowlańców postanowiła nas uraczyć kawą. Jakoż postanowiła tak i zrobiła. Udawszy się w tym celu do kuchni. Jako, że czasy były jeszcze poniekąd zamierzchłe odpaliła młynek do kawy, chwileczkę nim powarczała a w między czasie czajnik zaczął wydawać z siebie gwizd. Coś tam brzękło. Coś tam pukło i stukło. I starsza pani wyłoniła się z kuchni tachając dwa saganki kawy. Pani niestety była mocno starsza i ręce jej się tak trzęsły, że idąc chlapała kawą na prawo i lewo. Wreszcie doniósłszy garnczki z kawą do pokoju postawiła na stole. Osz k***wa fuck! Kawa po mieleniu w starym dychawicznym młynku była zmielona grubo niczym śruta na paszę dla zwierząt. To jeszcze bym przełkną ale, że po zewnętrznych ściankach kubków fusy spływały również warstwą grubą niczym dywan (to też byłem w stanie znieść) pani starsza postanowiła kubeczki wyczyścić. W tym celu przyniosła z kuchni zmywak. Stary i mocno szaro bury. Jak nic wycięty ze starej halki albo może nawet i majtek. Dodatkowoż, jak to zmywak, mocno podkiśnięty. I tym zmywaczkiem w kilka sekund nie dawszy nam nawet cienia szansy na protest wytarła kubeczki do czystości łącznie z obrzeżem i wewnętrzną częścią do poziomu kawy! Tego już nie byłem w stanie znieść ani ja ani kolega. jak tylko pani poszła do kuchni kawa wylądowała a to w palmie a to w fikusie. A ja do dzisiaj mam uraz. Jak mi się gdzieś czasem kawa tzw. plujka rozchlapie i ścieka po kubku to kubek ląduje w zlewie. A kawusia parzy się jeszcze raz
Ja np. poszedłem kiedyś z kumplem na fuchę pod tytułem "Malowanie & tapetowanie" do pewnej starszej pani. Sama kobitka była i owszem nie powiem i dość sympatyczna. Jednakowoż niestety... W przypływie uczucia do budowlańców postanowiła nas uraczyć kawą. Jakoż postanowiła tak i zrobiła. Udawszy się w tym celu do kuchni. Jako, że czasy były jeszcze poniekąd zamierzchłe odpaliła młynek do kawy, chwileczkę nim powarczała a w między czasie czajnik zaczął wydawać z siebie gwizd. Coś tam brzękło. Coś tam pukło i stukło. I starsza pani wyłoniła się z kuchni tachając dwa saganki kawy. Pani niestety była mocno starsza i ręce jej się tak trzęsły, że idąc chlapała kawą na prawo i lewo. Wreszcie doniósłszy garnczki z kawą do pokoju postawiła na stole. Osz k***wa fuck! Kawa po mieleniu w starym dychawicznym młynku była zmielona grubo niczym śruta na paszę dla zwierząt. To jeszcze bym przełkną ale, że po zewnętrznych ściankach kubków fusy spływały również warstwą grubą niczym dywan (to też byłem w stanie znieść) pani starsza postanowiła kubeczki wyczyścić. W tym celu przyniosła z kuchni zmywak. Stary i mocno szaro bury. Jak nic wycięty ze starej halki albo może nawet i majtek. Dodatkowoż, jak to zmywak, mocno podkiśnięty. I tym zmywaczkiem w kilka sekund nie dawszy nam nawet cienia szansy na protest wytarła kubeczki do czystości łącznie z obrzeżem i wewnętrzną częścią do poziomu kawy! Tego już nie byłem w stanie znieść ani ja ani kolega. jak tylko pani poszła do kuchni kawa wylądowała a to w palmie a to w fikusie. A ja do dzisiaj mam uraz. Jak mi się gdzieś czasem kawa tzw. plujka rozchlapie i ścieka po kubku to kubek ląduje w zlewie. A kawusia parzy się jeszcze raz
--
Ani się obejrzałem jak zacząłem trącić "Steampunkiem" i stałem się "Vintage".