Jeździł kiedyś na karetce lekarz którego się wszyscy bali. Był bardzo surowy dla pacjentów i jeszcze bardziej dla personelu. Kiedy kogoś "opierda*ał", bo inaczej tego nie można nazwać,robił to jak należy. W słowach nie wybierał.
Była wizyta gdzie kobietę wieźli z dusznością do szpitala. Lekarz siedział z przodu w karetce, a pielęgniarka z tyłu z pacjentem. Piguła trzymała butlę z tlenem na kolanach. W pewnym momencie tlen się skończył i pielęgniarka bała się przyznać doktorowi, bo bała się porządnego ochrzanu. Co wy byście zrobili w tej sytuacji?
Ona jechała dalej, nic nie mówiąc i wydawała dźwięk :
-Sssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssss - przez całą drogę.
Innym razem pakowali do karetki nieprzytomnego. Jeszcze miał tętno i oddychał. Do szpitala było może z 10 min drogi. Kiedy karetka ruszyła z miejsca wezwania, lekarz mówi do sanitariusza:
-Licz oddechy.
Sanitariusz zaczyna liczyć:
-Raz..
Po 10 min karetka dotarł do szpitala a sanitariusz krzyczy:
-Dwa!